środa, 19 lutego 2014

Rzeka

Szamanka siedziała wsparta plecami o swoją białą niedźwiedzicę. Tuż obok leniwie płynęła rzeka, odbijając od swej tafli miliony srebrzystych iskier słońca. Rozłorzyste Wierzby Szepczące dawały kojący cień. Zwisającymi gałęziami pieściły leniwe fale wody.
Wokół Yaquitti siedzieli Wędrowcy poszukujący światła i prawdy. Słuchali opowieści Szamanki, która snuła przed nimi piękne baśnie, legendy, przypowieści z morałem. Układała w słowa mądrości przodków, wydobywając metafory z samych korzeni świata.
Wielu słuchaczy zapisywało pilnie jej słowa, inni notowali jedynie morały, każdy chciał zabrać ich ze sobą jak najwięcej, nie uronić ani litery.
W stosowny czas przed Zachodem Słońca Yaquitti wstała i ruszyła powoli w stronę domu. Mimo próśb zebranych o jeszcze jedną opowieść, postawiła na swoi.
- Dlaczego jesteś taka uparta i nie chcesz uraczyć nas jeszcze jedną baśnią? Spytał z wyrzutem jeden z Wędrowców.
- Ponieważ wówczas nikt z Was nie doświadczy piękna prawdy, którą tak pilnie notowaliście z moich słów. - Odpowiedziała przystając.
Wędrowcy spojrzeli po sobie szukając zrozumienia w twarzach pozostałych.
Szamanka zatoczyła dłonią wokół.
- Spójrzcie na Rzekę, jej piękno w zachodzącym słońcu. Poznaliście ją dziś ze słów, a ona cały czas płynęła obok. Czy uzbrojeni w mądrość przodków zapisaną w zeszytach, potraficie stać się jej udziałem? - Dodała i oddaliła się z niedźwiedzicą w stronę domu.

Szepcząca
...............................
Ilustracja: "Duchy przodków" Autor: Willow Arlenea




poniedziałek, 17 lutego 2014

Burza

Szukający Prawdy już z daleka usłyszał brzdęk tłuczonego szkła. Jednak dopiero kiedy dotarł na podwórko domku Szamanki ujrzał awanturę. Nad dachem zebrały się ciężkie, burzowe chmury. Z wnętrza dochodziły odgłosy głośnej rozmowy, przechodzącej w kłótnię.
Biały Smok po swojemu wylegiwał się na trawie. Tam wciąż świeciło słońce, gdyż chmury wisiały tylko nad domem.
- Co tam się dzieje? – Spytał zdumiony przybysz.
- Yaquitti ma zły dzień. – Mruknął od niechcenia Smok
- Jak to zły dzień? Szamani nie mają złych dni. – Zauważył.
- Tam gdzie jest Yang musi zaistnieć też Yin, Za światłem podąża mrok, a za nim przychodzi światło. Takie prawo równowagi.
- A Anioł? On też ma zły dzień? – Dopytywał już tylko z ciekawości?
- Nie sądzę, ale podoba mu się doświadczenie chwili gdy mija burza i nastaje słoneczny świt. Lubi się z nią godzić.

Szepcząca
....................
Obraz: "Duch Burzy" Elliott Dangerfield



niedziela, 16 lutego 2014

Przedwiosenne porządki

Przed domem Szamanki siedział wilk i strzygł uszami. Tuż obok leniwie wyciągnęła się biała niedźwiedzica. Z otwartych na oścież drzwi co chwilę wylatywały tumany kurzu. W szeroko rozwartych oknach widać było wietrzące się kołdry, koce i poduszki. Z wnętrza domu dochodziły odgłosy sprzątania i zapachy środków czystości.
Przybysz stał na podwórku przed domem nieco zdezorientowany.
- Przedwiosenne porządki. - Rzucił od niechcenia wyjaśnienie biały smok, wygrzewający się na dachu.
- Porządki?1 - Zdumiał się Przybysz. - Myślałem, że Yaquitti już nie musi...
- Nie musi. Ale chce. - Powiedział czarnoskrzydły anioł, zeskakując z murku i gasząc papierosa. Zbliżył się do Przybysza i spojrzał mu głęboko w oczy. - Każdy powinien od czasu do czasu posprzątać i odkurzyć w swoim wnętrzu. - Dodał i odszedł w stronę domu.


Szepcząca 


                                               Obraz: Wojciech Siudmak "Materia"

Popołudnie u Yaquitti

Szamanka postawiła na stole pokrojone ciasto, posypane cukrem pudrem.
- Dostałam nowy przepis od przyjaciółki. Częstujcie się zatem Ciastem Daktylowym z płatkami owsianymi i marchewką. - Zachęciła swoich gości, rozkładając talerzyki i widelczyki.
- Z marchewką? - Zdziwił się Chłopak w przetartych jeansach, nieco się przy tym krzywiąc.
- Pewnie bardzo słodkie. Daktyle są słodkie i kaloryczne, plus ten cukier puder. Nie lubię zbyt słodkich ciast. Ale oczywiście skosztuję kawałek Twojego. - Dziewczyna w zielonej bluzce nieco się speszyła.
- Podejrzewam, ze te płatki owsiane uczynią ciasto ciężkim i lepkim jak owsianka. Ale za to nie będzie takie słodkie. - Mruknął z nutą sarkazmu Starszy Pan.
- Za to na pewno jest bardzo zdrowe. - Odcięła się mu jego żona, stateczna Starsza Pani.
- Jest bardzo smaczne i takie akuratnie właściwe. - Syn Yaquitti uśmiechnął się pakując do buzi kolejny kawałek swej porcji ciasta.
- Cieszę się, że Ci smakuje, Synku. - Szamanka uśmiechnęła się do chłopca, nakładając sobie na talerzyk pachnący wypiek. - Z ciastem jest trochę, jak z życiem. Można o nim długo rozprawiać i dyskutować, a można je po prostu skosztować i posmakować. - Dodała niby do siebie.

Szepcząca



                                                 Autor obrazu: Denis Mezenzev

Drzwi


W pewnej świątyni były drzwi. Zamknięte od wieków. Tak bowiem nakazywała tradycja. Przy tych drzwiach zawsze stało wielu ludzi.
Jedni mówili, że to głupota dalej upierać się przy tradycji, bo przecież za drzwiami może być wielki skarb, bogactwo, mądrość lub szczęście. Inni, a tych było zdecydowanie więcej, mówili, że należy szanować tradycję, gdyż rozsądek podpowiada, że za drzwiami może być zło, demony, lęki, choroby i śmierć. Tym tłumaczyli zresztą nakaz przodków zakazujący otwierania drzwi.
Pewnego dnia u drzwi stanął przybysz z dalekich stron. Nie znał języka mieszkańców tego kraju, toteż nie mógł przeczytać informacji z napisem "Zakaz otwierania" powieszonej na drzwiach.
Toteż nacisnął klamkę nie świadomy złamania odwiecznego Tabu. Drzwi nie były zamknięte i ustąpiły bez oporu otwierając się szeroko.
A za drzwiami nie było nic. Tylko Pustka.
Zebrani ludzie spojrzeli w nią zdumieni. Na twarzach jednych malowała się ulga, na innych rozczarowanie. I tylko przybysz uśmiechał się do siebie.

Szepcząca


czwartek, 13 lutego 2014

Herbata u Yaquitti

- Zastanawiam się, co Duchy chcą mi pokazać tą sytuacją? – Mężczyzna westchnął ciężko i sięgnął po parujący kubek ziół, który Yaquitti postawiła przed nim.
- Każde doświadczenie, nawet takie przykre, ostatecznie okazuje się zmianą na lepsze.
Dłuższą chwilę Szamanka i jej gość siedzieli w milczeniu pijąc aromatyczną herbatę z ziół.
- Uczę się tańczyć w deszczu. – Przerwał milczenie Mężczyzna.
- Cudownie. I choć teraz jesteś przemoczony do suchej nitki, to kiedy przestaniesz myśleć o lepkim, mokrym ubraniu na sobie, usłyszysz muzykę deszczu, wtedy twoje stopy same złapią odpowiedni rytm. Może to będzie tango, a może walc. A może dzikie pogo lub wirowanie w derwiszowskim stylu. To nie będzie miało już znaczenia, ponieważ staniesz się tańcem. Tańcem i Deszczem.
Obserwowała znad parującego kubka jak na twarz Mężczyzny powoli wraca spokój i nieznaczny uśmiech.

Szepcząca