czwartek, 31 marca 2011

Tao znaczy droga

Dziś słowa z Tao Te Ching, które zjawiły się dziś jakby dla mnie. To takie proste, a tak trudne.

Rozdział 23: Mówienie i zaufanie

Natura mówi tylko kilka słów:

Wysoki wiatr nie trwa długo,

Podobnie ciężki deszcz.

Jeśli słowa natury nie trwają

Czemu mają trwać słowa człowieka?

Żeby podążać za Tao, stań się Tao; Tao cię zaakceptuje.

Żeby dawać miłość, stań się miłością; miłość cię zaakceptuje.

Żeby stracić Tao, stań się stratą; strata cię zaakceptuje.

Musisz ufać, by ci zaufano.




wtorek, 29 marca 2011

Szamanizm naszych czasów – z lukrem czy na ostro?

Szamanizm przeżywa ostatnio swój renesans. Była moda na anioły, teraz przyszedł czas na powrót do natury. Słowo „wiedźma” znowu nie jest modne i mile widziane, za to szamanka czy szaman jakoś tak ładniej brzmi. I pewnie, że ładniej, tylko czy naprawdę z szamanizmem ma to coś wspólnego, to już inna sprawa.
Czym jest szamanizm wydawałoby się, że każdy wie. Tymczasem niewiele osób naprawdę zdaje sobie sprawę z tego, czym jest i jak wygląda w praktyce. Dla wielu, nawet z tak zwanej ezo branży, szaman to już nawet nie ktoś w skórach i z bębenkiem, ale każdy, kto ma karty, wahadełka, własny salon uzdrawiania jakiegoś tam, poprowadził kilka warsztatów na łonie natury i wie, co to zwierzę mocy. A szaman powołany? Inicjowany? To zapewne ćpun, który szuka pretekstu do najarania się zielskiem.
Jak grzyby po deszczu mnożą się, więc warsztaty i spotkania szamańskie, szamańskie medytacje, szamańskie uzdrawiania, a nawet szamańskie przesłania, co dla mnie wygląda jak jakiś pseudo indiański channelling. W książkach o tzw. rozwoju duchowym, ociekającym lukrem mamy szamańskie podróże, do których wystarczą nam karty z obrazkami zwierzaczków z indiańskimi motywami w tle. A sam szamanizm to świetna droga rozwoju duchowego. I nie trzeba ćpać by wiedzieć jak ten świat jest zbudowany. A wszystko to z szamanizmem wspólną ma jedynie nazwę. Pół biedy, jeśli są to warsztaty i spotkania spod znaku neoszamanizmu, gdzie wyraźnie zaznacza się, że jest to wykorzystanie niektórych technik szamańskich, często zresztą zapożyczonych z różnych kultur i tradycji. Częściej jest to jednak udowadnianie na siłę, że dziś już każdy może być szamanem i nie potrzebuje nawet bębna, a już tym bardziej narkotyków. A na pytanie jak podróżuje się do dolnego czy innego świata, otrzymuje się wykład na temat Jaźni, Wyższego Ja i Absolutu w roli stwórcy. No cóż, wszak wszyscy jesteśmy Jednością, więc czemu by nie szamańską?
Tymczasem szamani, ci prawdziwi, inicjowani wciąż żyją wśród nas, pracują i jak przed wiekami i od wieków wykonują swe powołanie. Najlepiej jak umiejąc służąc swemu plemieniu, swemu ludowi. Ci, wciąż żyjący w społecznościach plemiennych i ci, żyjący w miastach. Znający rytm Ziemi, widzący duchy przodków, duchy natury. Umiejący poruszać się po różnych płaszczyznach i światach, które potrafią zobaczyć i nazwać, a nawet stworzyć ich mapy (polecam tutaj książkę Eugeniusza Fajdysza „Kosmos Mistyczny”). To ludzie obdarzeni niezwykła charyzmą, wiedza i wyczuciem. A także siłą i wytrzymałością. Dla nich ważne jest dobro plemienia, pomoc innym, pomoc Ziemi, z którą jak mało, kto mają kontakt. Nie tracą czasu na „bicie piany” w stylu: Pomedytujmy nad dobrem naszej planety. Oni po prostu działają na jej rzecz i na rzecz ludu, któremu służą, radzą, leczą, uczą, otaczają opieką.
Dla nich zwierzę mocy, to opiekun, przewodnik i towarzysz, istota namacalna, duchowa, a nie obrazek na karcie, czy podświadomość i jakiś archetyp. Ich praca bywa wyczerpująca i męcząca, a podróż szamańska nie jest relaksacją przy indiańskiej muzyce.
Każdy wybiera wżyciu jakieś drogi, każdy ma jakiś cel tej podróży. Dobrze by jednak było, żeby nazywać rzeczy po imieniu, takimi, jakimi są, a nie uzurpować sobie prawo do bycia kimś, kim się nie jest. Niech wiec szamani będą szamanami, a wiedźmy wiedźmami, wróżki wróżkami, a uzdrowiciele i oświeceni nowej ery, dziećmi nowej ery. Gdy korzystamy z technik czy wierzeń lub wiedzy jakiejś kultury, religii czy zespołu tradycji, zaznaczmy to, a nie przyjmujmy i co gorsza modyfikujmy po swojemu coś, co d nas nie należy. Jeśli już ktoś decyduje się na sięgnięcie po coś z elementami innej kultury, niech zada sobie odrobinę trudu by poznać coś więcej o tej kulturze niż piszą na forach internetowych. Bo nie dość, ze niesie w świat często bzdurne informacje, to jeszcze samemu może się ośmieszyć. Ot dla przykładu taki horoskop Indiański, czy karty zwierząt mocy, dla wielu osób będący pewnikiem, że to Indianie nam dali. Owszem, tyle, że plemion indiańskich jest sporo, a każde nieco inaczej traktowało pewne rzeczy, więc nie ma, co generalizować.
Zanim, więc zacznie się siebie określać mianem szamana czy szamanki, dobrze poczytać o tym, czym jest szamanizm i jak wygląda szamańska droga. Bo nie jest to na pewno lukrowane ciastko z kolorowa posypką, jak to wygląda w wykonaniu niektórych, lecz bardzo trudna i niejednokrotnie bolesna droga. Nie ma, co wywoływać wilka z lasu, bo kto wie, czy duchy nie zechcą spojrzeć na takiego szamana z nazwy i przerobić go na szamana z powołaniem, bo wtedy nie ma już odwrotu. A szamańska inicjacja to już nie zabawa w Indian w szałasie potów, ani nawet rytuał śmierci wojownika dla twardzieli.
Zostawmy więc szamanom co szamańskie a sami pokłońmy się czasem duchom natury, bo uprzejmości nigdy dość.
......................................................

Artykuł napisany dla portalu społecznościowego Ezocultus

poniedziałek, 28 marca 2011

Dance of wolves

Szamanizm słowami szamana Asusa

Zapraszam do zapoznania się z wywiadem z szamanem Asusem, który to wywiad przeprowadzono dla audycji "Para Radio" Radia Grudziądz.

Wywiad z Szamanem Asusem


Mam przyjemność znać Asusa osobiście. Jest dla mnie autorytetem nie tylko w zagadnieniach szamańskich i samym szamanieniu. Przede wszystkim jest on wspaniałym człowiekiem, pełnym pogody ducha i z cudownym poczuciem humoru.
A jako szaman jest niezwykle skuteczny, co zresztą pewnie wiele osób potwierdzi. Pomógł nie jednej z nich.
Wiedza Asusa o szamanizmie jest olbrzymia, a co ważniejsze chętnie się nią dzieli, o czym może się każdy przekonać słuchając audycji.
Zapraszam.

środa, 23 marca 2011

Wewnętrzny nauczyciel


Szukasz nauczyciela? Mistrza, który poprowadzi Cię ku oświeceniu? Masz go na wyciągnięcie ręki, a nawet bliżej, bo w sobie.

Wszystkie odpowiedzi masz w sobie. Nie znajdziesz ich nigdzie poza swoim wnętrzem. Zewnętrzne źródła wiedzy są raczej drogowskazami prowadzącymi Cię w głąb siebie i wiedzy, jaką każdy ma wewnątrz. A może się ona objawić w dowolny sposób. Trzeba być tylko uważnym i patrzeć na znaki. Nie szukać daleko, a rozglądać się blisko.

Nasz wewnętrzny nauczyciel to najczęściej intuicja, czasem nagła myśl, jaka się pojawia w naszej głowie, czasem wiadomość usłyszana lub przeczytana, czy nawet zasłyszane na ulicy zdanie.

Najważniejsze to nie zamykać się na wiedzę, która jest w nas i wszelkimi sposobami próbuje się do nas przebić. Ignorowanie jej może doprowadzić tylko do wybuchu negatywnych emocji, prowadzących do frustracji, zniechęcenia, leków, a końcu do depresji. A wystarczy tylko zacząć świadomie żyć.

Na czym polega takie świadome życie? Otóż jest to zadanie zarazem łatwe i proste. Łatwe, gdyż tak naprawdę wystarczy tylko uświadamiać sobie siebie, swoje uczucia, swoje nastroje i zwracać uwagę na odpowiedzi i znaki, jakie pojawiają się w nas i wokół nas. Trudne, ponieważ nakazuje wziąć pełną odpowiedzialność za siebie i swoje życie.

Taką podróż do wnętrza swego mistrzostwa należy zacząć od zagłębienia się w siebie i przeanalizowania swoich uczuć i swoich zachowań. To jest najtrudniejsze, bo bywa bolesne i często pokazuje nam prawdę o nas samych, która nie zawsze nam się podoba. Ale warto to zrobić, choćby po to, by zmienić swoje życie na lepsze, pełniejsze i bardziej świadome. Raz zmienione w nas matryce i wzorce potem nie bolą. To trochę jak z wyrwaniem chorego zęba. Można latami chodzić napuchniętym i narzekać na ból, albo usunąć to, co zepsute i mieć spokój. Wyrwanie zaboli raz, nie leczony ząb będzie źródłem cierpienia na dłużej.

Kiedy się już zacznie wymieniać w sobie stare wzorce, siłą rzeczy zacznie się zwracać uwagę na swoje uczucia i zachowania, a to już jest przebudzenie i świadome życie. A z każdym kolejnym dniem dostrzega się coraz więcej i więcej w nas samych. Każde zadane przez nas pytanie nagle zostaje wyjaśnione, a odpowiedzi sypią się zewsząd.

Tak zwane tajemnice wszechświata i tajemnice istnienia, życia, nie są już czymś dostępnym tylko dla nielicznych wtajemniczonych. A może raczej wciąż są wiedzą dla wtajemniczonych, tylko, że osoba przebudzona, w pełni świadoma, staje się mistrzem wtajemniczonym.

Moje anioły, kiedy zasypywałam je pytaniami o siebie, o świat, prośbami o gotowe rozwiązania nurtujących mnie problemów, miały w zwyczaju powtarzać: „Ty to wiesz, odpowiedź jest w Tobie”. I było to najbardziej irytujące na świecie zdanie. Kosztowało mnie sporo nerwów, łez i frustracji. Bo z lenistwa i wygody własnej oczekiwałam „gotowca”. Na szczęście anioły są aniołami i konsekwentnie się nami opiekują i nam pomagają. Chcąc nie chcąc w końcu zaczęłam szukać tam, gdzie mi wskazały.

Wciąż szukam i wciąż znajduję coraz to nowe odpowiedzi. Trafiam też jeszcze na to, co zmienić trzeba, ale to już raczej przypomina uwierający kamyk w bucie, a nie bolącego zęba. Za to wiedza i radość, jaka na mnie spływa warta jest przysłowiowego grzechu.

Życie jest łatwiejsze, plenniejsze i nawet pozorne cienie stają się blaskami, kiedy patrzy się na świat szeroko otwartymi oczami, świadomie i odpowiedzialnie. A przede wszystkim, kiedy nie szuka się odpowiedzi na zewnątrz.

wtorek, 22 marca 2011

Cos dla Sióstr Wilczyc

Zdrowa kobieta przypomina wilka: krzepka, po brzegi pełna, życiodajna, świadoma swego terytorium, pomysłowa, lojalna, lubiąca wędrówki. Jednak oddzielenie od pierwotnej, zwierzęcej natury sprawia, że osobowość kobiety ubożeje, rozcieńcza się, staje się przezroczysta, bez wyrazu. Nie zostałyśmy pomyślane jako żałosne stworzenia z rzadkimi wątłymi włoskami, zbyt słabe, by zerwać się do skoku, gonić za zdobyczą, dawać nowe życie. Kiedy życie kobiety popada w zastój lub wypełnia się nudą, to jest moment, kiedy powinna dojść do głosu jej dzika, zwierzęca strona: to czas, by dusza rozlała się szeroko jak rzeka w delcie.

Clarissa Pinkola Estees, "Biegnąca z wilkami"

niedziela, 20 marca 2011

Nadzieja dla Wilka

Pół wieku temu za zabicie wilka myśliwy otrzymywał ze skarbu państwa 1000 zł. Na te drapieżniki bezlitośnie polowano i często zamiast broni palnej stosowano truciznę. Dzisiaj wilków zostało tak mało, że podlegają ochronie gatunkowej, a za kłusowanie grozi kara grzywny do 5000 zł.


Czy wilków jest tak mało, że nie są już siejącymi postrach szkodnikami, lecz cennym i zagrożonym gatunkiem, czy też środowiska życia wilka i człowieka rozeszły się tak dalece, że oba te gatunki nie wadzą sobie, bo nie mają okazji do kontaktów? A może to stosunek człowieka do przyrody zmienił się tak bardzo, że zaczęliśmy inaczej patrzeć na wilki?

Wilki lepiej niż myśliwi kontrolują populacje leśnych zwierząt, eliminują najsłabsze osobniki, poprawiając tym samym kondycję gatunku. W Polsce mogłoby żyć prawie trzy razy więcej wilków niż obecnie. Od człowieka zależy, czy tak się stanie.

Od ponad stu lat zachodnia granica zwartego zasięgu występowania tego drapieżnika na naszym kontynencie przebiega przez wschodnią Polskę. Na południu kraju kończy się na pogórzu Karpat; na północy i wschodzie obszar zamieszkiwany przez wilki sięga w głąb Pojezierza Mazurskiego, Podlasia, Polesia Lubelskiego i Roztocza. Z tego zwartego zasięgu pojedyncze osobniki lub pary wilków stale migrują na zachód i osiedlają się w różnych miejscach zachodniej Polski i wschodnich Niemiec, tworząc niewielkie, zazwyczaj efemeryczne populacje.

Materiały uzyskiwane corocznie w programie Ogólnopolskiej Inwentaryzacji Wilków i Rysi prowadzonej przez nadleśnictwa i parki narodowe w całej Polsce (a koordynowanej przez Zakład Badania Ssaków Polskiej Akademii Nauk w Białowieży wraz ze Stowarzyszeniem dla Natury "Wilk" ), wskazują na to, że liczebność populacji wilków od kilku lat pozostaje na dość stabilnym poziomie około 500-700 osobników (stan zimowy). Ponieważ jednak wilki są gatunkiem społecznym i żyją w grupach rodzinnych - watahach, lepszą miarą ich liczebności jest liczba rodzin. Tych w całej Polsce jest około 100-140. Wilki są terytorialne - każda wataha zajmuje obszar od 150 do 350 km kw., na którym poluje i wychowuje młode. Przeciętna wataha na obszarze naszego kraju liczy 5 osobników (od 2 do 12). Tworzy ją para rodzicielska, basior i wadera, oraz ich potomstwo z tego roku i niekiedy z lat poprzednich. Wilki 2-, 3-letnie zazwyczaj opuszczają rodzinną grupę i próbują rozpocząć samodzielne życie - znaleźć partnera i założyć nową watahę bądź (rzadziej) przyłączyć się do obcej.

Miejsce dla wilków

Od wprowadzenia w Polsce ochrony gatunkowej wilka w 1998 roku jego populacja powoli i nieznacznie wzrasta. Czy oznacza to, że zabijanie wilków przez ludzi trwa, lecz zeszło do szarej strefy, czy też wilkom brakuje odpowiednich środowisk do życia poza terenami, gdzie już występują? Na te pytania otrzymaliśmy odpowiedź dzięki badaniom z zastosowaniem technik Systemów Informacji Przestrzennej (GIS). Wykazały one, że obszary, na których występują wilki, są mocno zalesione - lasy zajmują tam średnio 56 proc. powierzchni. Drapieżniki lubią też tereny podmokłe i bagna. Odstrasza je natomiast bliskość człowieka.

Programy GIS zostały wykorzystane do wyszukania w całej Polsce obszarów odpowiednich na wilcze siedliska. Metoda ta, zwana Modelowaniem Odpowiednich Środowisk, jest stosowana w ekologii np. do oceny, gdzie i ile zachowało się środowisk przydatnych dla różnych gatunków zagrożonych lub też gdzie można znaleźć obszary odpowiednie do introdukcji ginących zwierząt.

Okazało się, że w naszym kraju jest jeszcze dużo miejsca dla wilków. Obecnie drapieżniki te zasiedlają obszar około 29 tys. km kw. Mogłyby zaś zamieszkiwać kolejne 45 tys. km kw., głównie obszary zachodniej Polski od Borów Dolnośląskich, przez puszcze Rzepińską i Notecką, po Bory Tucholskie. Najmniej terenów przydatnych dla wilków jest w słabo zalesionej Polsce Centralnej, ale i tam Puszcza Kozienicka, lasy Gór Świętokrzyskich i Puszcza Bydgoska to potencjalne ostoje tego drapieżnika. Jeśli przyjąć, że w całym przydatnym środowisku populacja wilków osiągałaby takie samo zagęszczenie, jak we wschodniej i południowej części kraju (2-2,5 osobnika na 100 km kw.), w Polsce mogłoby żyć nie 500-700, lecz około 1500 osobników.

Ilościowe określenie wymagań środowiskowych wilków pozwala nie tylko na przewidywanie przestrzennego ich rozmieszczenia w Polsce, ale także na lepsze zrozumienie zmian populacji tych zwierząt w czasie. Wzrost lesistości kraju z 21 proc. w roku 1946 do 29 proc. w 2007 oraz wzrost liczebności populacji dzikich ssaków kopytnych (jeleni, dzików, saren) obserwowane w ostatnich dziesięcioleciach niewątpliwie sprzyjały wilkom. Prawdopodobnie po raz pierwszy od kilku stuleci zasoby lasów w naszym kraju przestały się kurczyć pod naporem cywilizacji, a zaczęły rosnąć. Wszystko wskazuje na to, że lasy kontynentalnej Europy, w tym Polski, będą nadal poszerzać swój zasięg i, co nie mniej istotne, zwiększać swoje bogactwo gatunkowe i strukturalne. Zatem potencjalnych środowisk nie powinno wilkom w najbliższej przyszłości brakować.

Najważniejszymi czynnikami hamującymi rozwój populacji tego drapieżnika są zagęszczenie wsi i innych osad oraz gęstość dróg i natężenie transportu drogowego. Pierwszy z nich, paradoksalnie, prawie nie zmienił się od blisko 60 lat. Ludność Polski wzrosła co prawda z niespełna 24 mln po II wojnie światowej do ponad 38 mln obecnie, jednak cały przyrost przypadł na miasta. W tym samym czasie liczba osób zamieszkujących tereny wiejskie zmalała z 16 mln zaraz po wojnie do niespełna 15 mln obecnie. Wyludnianie się wsi i małych osad, obserwowane niemal w całej Europie, sprzyjało i nadal sprzyja odradzaniu się dzikiej przyrody, w tym dużych drapieżników.

Zabójcza infrastruktura

Inaczej wygląda problem drugiego czynnika limitującego występowanie wilków: gęstości dróg i natężenia ruchu drogowego. Zagęszczenie dróg utwardzonych zwiększało się w Polsce dość powoli i liniowo od 31 km/100 km kw. w 1946 roku (drogi miejskie i pozamiejskie łącznie) do 83 km/100 km kw. w 2007 roku. Natomiast liczba poruszających się po tych drogach samochodów osobowych wzrosła wykładniczo: od 23 tys. w 1946 roku do 14,6 mln w roku 2007! Najprawdopodobniej to właśnie "poszatkowanie" środowiska drogami o dużym natężeniu ruchu stało się obecnie głównym czynnikiem ograniczającym wzrost populacji wilka w Polsce. Planowany rozwój infrastruktury drogowej w naszym kraju, jeśli nie będzie szedł w parze z odpowiednimi środkami zaradczymi, może okazać się zabójczy nie tylko dla wilków, ale całej zachowanej jeszcze bioróżnorodności kraju.

Powstaje zatem pytanie, czy wilki mają szansę dotrzeć do potencjalnie przydatnych środowisk na zachodzie Polski, jeśli wcześniej muszą się bez szwanku przedostać przez kilkanaście-kilkadziesiąt dróg szybkiego ruchu. Trudno oszacować, ile tych drapieżników ginie każdego roku pod kołami pojazdów, ale nawet fragmentaryczne informacje wskazują, że nie są to rzadkie przypadki.

Ratunkiem wobec nasilającego się zagrożenia fragmentacji środowiska z powodu rozbudowy dróg, autostrad i linii kolejowych jest ochrona ciągłości ekologicznej, a w szczególności korytarzy ekologicznych, którymi zwierzęta będą mogły migrować. Sieć takich korytarzy została już wstępnie dla Polski opracowana i powinna być brana pod uwagę przy planowaniu przebiegu nowych dróg oraz projektowaniu przejść dla zwierząt na istniejących i nowo budowanych drogach. Ważne jest, by przejść tych nie było zbyt mało, a ich rozmiary i wygląd ułatwiały zwierzętom korzystanie z nich.

Dobre rozwiązania w tej mierze służą nie tylko ratowaniu przyrody, ale także bezpieczeństwu człowieka: kolizje pojazdów z dużymi ssakami są zazwyczaj wypadkami o bardzo poważnych konsekwencjach dla ludzi.

Czy warto podejmować te wszystkie wysiłki, aby mieć w Polsce 1500 wilków? Czy nie będą one zagrożeniem dla ludzi, zwierząt hodowlanych i łownych? Informacje o szkodach powodowanych przez wilki wśród zwierząt gospodarskich są w Polsce bardzo dobrze dokumentowane od 1999 roku. Właściciel zwierzęcia zabitego przez wilki otrzymuje odszkodowanie, zatem opłaca mu się zgłaszać fakt poniesienia szkody.

Wilki zazwyczaj napadają na zwierzęta pozostawiane na noc na pastwiskach oddalonych od zabudowań. Najczęściej ofiarami padają owce, a z roku na rok liczba zagryzionych sztuk rośnie. W 1999 zginęło ich około 250, a w 2007 już ponad 800. Corocznie ofiarą wilków pada też około 150 sztuk bydła (krowy, jałówki i cielęta), 20-30 kóz, kilkanaście-kilkadziesiąt psów, kilka koni, a w 2007 roku po raz pierwszy drapieżniki zabiły 5 strusi na jednej z ferm tych egzotycznych zwierząt. Najbardziej uciążliwe wilki, często atakujące zwierzęta hodowlane, mogą być interwencyjnie odstrzelone za zgodą Ministra Środowiska.

Nie taki wilk straszny

Rozprzestrzenianie się wilków w nowe regiony, głównie do zachodniej części kraju, nie spowoduje znacznego wzrostu szkód, ponieważ na obszarach tych zagęszczenie bydła, owiec, kóz i koni jest niewielkie. Doświadczenia z województwa lubelskiego pokazują, iż mimo licznej populacji wilków (około 130 osobników, czyli 25-30 watah) niemal nie notuje się tam napaści na niezbyt liczne w tym rejonie zwierzęta gospodarskie.

A co ze "szkodami" powodowanymi przez wilki wśród dzikich zwierząt? Przekonanie, iż drapieżniki polujące na inne dziko żyjące gatunki narażają człowieka na stratę, zrodziło się dopiero w XIX wieku, kiedy tworzono tzw. racjonalną (wedle ówczesnych przekonań) gospodarkę łowiecką. Wilki zaczęto traktować jak szkodniki.

Dziś przy planowaniu odstrzałów zwierzyny łownej przez myśliwych pod uwagę jest brana obecność drapieżników oraz ich potrzeby pokarmowe. Coraz powszechniej jest rozumiana nie tylko rola wilka w naturalnej regulacji liczebności ssaków kopytnych w lasach, ale także jego znaczenie jako gatunku wskaźnikowego w ochronie przyrody. Obecność drapieżnika na danym obszarze wskazuje, że jest to wystarczająco dobre środowisko życia także dla wielu innych gatunków zwierząt.

Nastawienie człowieka do wilka zmieniło się znacznie przez ostatnie 50 lat. Wspomniane na początku "rozejście się" środowisk życia wilków i ludzi (obecnie w Polsce 62 proc. ludności mieszka w miastach i ma znikomy kontakt z dziką przyrodą) powoduje, że dla zdecydowanej większości społeczeństwa wilk jest zagrożeniem tak samo nierealnym, jak tyranozaury lub kosmici. Dodatkowo silny wpływ na potoczne postrzeganie dużych drapieżników mają cieszące się ogromną popularnością filmy przyrodnicze, gdzie można "z bliska" oglądać życie tygrysów, lwów, wilków, niedźwiedzi, pokazanych zwykle realistycznie, ale też z dużą sympatią. Współczesnych Polaków wilki często bardziej fascynują, niż przerażają. Warto jednak pamiętać o przestrodze największego klasyka badań nad tymi drapieżnikami, amerykańskiego uczonego polskiego pochodzenia, L. Davida Mecha, który napisał: "Wilk nie jest zwierzęciem ziejącym nienawiścią ani też maskotką do przytulania. Nie jest ani niebezpieczny, ani sympatyczny. Jest po prostu jednym z wielu interesujących gatunków prześladowanych przez człowieka od stuleci, który potrzebuje miejsca do życia".

W Polsce wilki zdają się mieć jeszcze dużo miejsca do życia. I po raz pierwszy od wielu stuleci mają szansę zająć je bez kolizji z interesami nas - ludzi.

Prof. dr hab. Włodzimierz Jędrzejewski i prof. dr hab. Bogumiła Jędrzejewska - pracują w Zakładzie Badania Ssaków PAN w Białowieży, specjalizują się w ekologii zwierząt. W. Jędrzejewski jest koordynatorem Ogólnopolskiej Inwentaryzacji Wilka i Rysia (www.zbs.bialowieza.pl/wilkrys).

WIEDZA I ŻYCIE nr 3/2009

sobota, 19 marca 2011

Ochrona wilka

Ochrona gatunkowa zwierząt, zwłaszcza gatunków zagrożonych wyginięciem, oparta w naszym kraju na przepisach ustawy o ochronie przyrody z 1991 roku, zbieżna jest ze strategicznymi celami światowej ochrony przyrody, którymi są: zachowanie bioróżnorodności, zapewnienie ciągłości istnienia gatunków i ekosystemów, utrzymanie procesów ekologicznych, przywracanie do właściwego stanu zasobów i składników przyrody oraz kształtowanie właściwych postaw człowieka wobec przyrody.
Pojęcie ochrony gatunkowej jest szeroko znane i na ogół akceptowane przez społeczeństwo. Coraz większe zainteresowanie budzi zwłaszcza ochrona tak zwanych gatunków kluczowych, będących elementem silniej niż pozostałe wpływającym na funkcjonowanie całego układu biocenotycznego, od których zależy obecność innych zwierząt w środowisku . Do takich, bez wątpienia, należą duże drapieżniki, a wśród nich wilk (Canis lupus L.). Ponieważ duże drapieżniki wymagają do swego życia znacznych areałów, dlatego objęcie ich bezwzględną ochroną wymaga jednocześnie zabezpieczenia rozległych obszarów o prawidłowej strukturze krajobrazu z zachowanymi w możliwie nienaruszonym stanie układami biocenotycznymi. Znajdujące się na szczycie piramidy troficznej duże drapieżniki kształtują liczebność i strukturę populacji swoich ofiar. Dlatego nawet niewielkie wahania liczebności populacji drapieżników wywołują zdecydowanie większe zmiany w kontrolowanych przez nie populacjach ofiar. Ochrona dużych drapieżników, w tym wilka, ma więc głęboki sens biologiczny.

Ochrona wilka dotyczy bowiem nie tylko ochrony samego gatunku, ale obejmuje zachowanie określonych układów biocenotycznych i ochronę znacznych obszarów, których zwierzęta te potrzebują do swego życia.
Wilki od kilkunastu lat zaczynają ponownie, aczkolwiek powoli, rozszerzać zasięg występowania w naszym kraju. W okresie lekkich, szczególnie bezśnieżnych zim utrudniających myśliwym i kłusownikom tropienie i odstrzał wilków, zwierzęta te zaczynają powracać na obszary, z których zostały wyparte przez człowieka. Na zachód od Wisły ich główną, wręcz historyczną już ostoją, jest Puszcza Notecka obejmująca jednolity masyw leśny o długości 120 km i szerokości od 20 do 30 km. Jeszcze w 1988 roku populacja wilków w Puszczy Noteckiej liczyła około 18 osobników. Według oficjalnych danych podczas 10 sezonów łowieckich (lata 1980-1990) odstrzelono tam 11 wilków. W omawianym dziesięcioleciu miały w Puszczy Noteckiej miejsce udokumentowane przypadki wybierania młodych wilków z gniazda. O rzeczywistych rozmiarach zabijania wilków w Puszczy Noteckiej niech świadczy fakt, że tylko w jednym sezonie łowieckim 1990/1991 odstrzelonych zostało około 10 wilków. Populacja wilka na tym terenie zmniejszyła się obecnie do zaledwie kilku osobników, a część wilków z Puszczy przeniosła się na północ do lasów województwa pilskiego, gdzie kształtuje się powoli naturalna mikropopulacja. Dalszy jej rozwój uzależniony jest od działalności człowieka.
Rejestrowany powolny powrót wilka na zachód Polski, przy nasilającej się presji łowieckiej i wzrastającym prześladowaniu przez kłusowników, wymaga podjęcia natychmiastowych, radykalnych działań zapobiegających eksterminacji tego zwierzęcia. W oparciu o wniosek przedłożony przez autorów tego artykułu za pośrednictwem Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody, którym był prof. Krzysztof Kasprzak, Wojewoda Poznański dr Włodzimierz Łęcki uznał wilka za gatunek podlegający pełnej, całorocznej ochronie na obszarze naszego województwa. Ten akt prawny opublikowany został dnia 14 kwietnia 1992 roku w rozporządzeniu wojewody nr 2/92. Warto zaznaczyć, że rozporządzenie to było pierwszym w całej Polsce i Europie aktem prawnym obejmującym pełną ochroną wilka tam, gdzie on występował. Podjęliśmy działania w kierunku objęcia wilka całoroczną ochroną w dalszych województwach zachodniej Polski. W sukurs naszym działaniom ochronnym przyszedł mgr inż. Paweł Przychodniak, który w 1992 roku zabronił w administrowanym przez siebie Nadleśnictwie Sarbia (woj. pilskie), stanowiącym obwód dewizowy dla myśliwych, przede wszystkim z Niemiec, odstrzału wilków. Działania, zainspirowane w województwie poznańskim i rozszerzone o akty prawne w formie rozporządzeń wojewodów większości województw Polski znalazły w rezultacie swe odbicie w rozporządzeniu Ministra Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa z dnia 6 stycznia 1995 w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt, które bierze pod ochronę wilka na obszarze 46 województw w kraju z wyjątkiem województw: przemyskiego, suwalskiego i krośnieńskiego. Na tych trzech terenach wilk jest zwierzęciem łownym na mocy innych rozporządzeń Ministra. Jednak wojewodowie województwa przemyskiego i suwalskiego na mocy uprawnień, przysługujących im z tytułu Ustawy o Ochronie Przyrody z 16 października 1991 roku, objęli wilka całoroczną ochrona prawną. Niestety, do dziś nie skorzystał z takich uprawnień wojewoda krośnieński, w którego rękach znajduje się trzon populacji wilka w Polsce. Los tego, zagrożonego w swym istnieniu w Polsce, gatunku uzależniony jest więc od jednego podpisu jednego człowieka. Los wilka w Europie Zachodniej, dokąd usiłują się przedostać wilki z naszego kraju, uzależniony jest od naszej świadomości społecznej i naszej odpowiedzialności wobec przyrody i przyszłych pokoleń. Czas więc wykonać kolejny krok i objąć ochroną gatunek zagrożony w skali nie tylko Europy, ale i Świata.
Wilk jako gatunek podlega Konwencji Waszyngtońskiej, do której Polska przystąpiła w roku 1990, oraz Konwencji Berneńskiej. Ochrona wilka w Polsce nie jest więc prywatną sprawą Polaków, tym bardziej, że podobno zamierzamy wejść do Europy.

Andrzej Bereszyński
Tadeusz Mizera
.....................................
źródło: http://www.salamandra.sylaba.pl/magazyn/b04a06.html

Moje wilcze widzenie świata

To jedno z moich ulubionych zdjęć wilków. Ukazuje coś, czego wielu ludziom brakuje. Miłość i lojalność, zaufanie i uczciwość. Ta para będzie ze sobą na dobre i złe. Nie będzie zbędnych pytań, oraz żadnych "ale". Są. Nie ma w nich oceniania i pretensji. Są sobie równi, wspólnie polują, wychowują dzieci i łapa w łapę bronią swego stada i terytorium. Gdybyśmy my ludzie, potrafili żyć jak wilki w stadzie, ich prawami i zasadami się kierować, nie byłoby zdrad, rozwodów i tylu frustracji.
Wilk to też symbol cech takich jak siła, lojalność, niezależność, niezłomność. Wilczyca, to symbol mądrego macierzyństwa. Ona wychowuje silne i mądre szczenięta dla świata i dla nich, nie dla siebie. To ważne. Sama mam syna i wiem, jak trudno myśleć o chwili, kiedy wyjdzie w świat i zacznie być samodzielny. A wiele matek wychowuje dzieci zaborczo jakby dla siebie. Wilczyca wie, ze pewnego dnia przegoni je z gniazda, ale do tego czasu ona i cała wilcza społeczność nauczą je co znaczy być silnym Alfa.
Wilk to też umiejętność dostosowania się do każdej sytuacji i zawsze pozostawanie wolnym, nawet w klatce. Bo wilcza wolność jest w sercu wilka.
Warto się od wilka uczyć.

O wilku w słowach kilku

Wilk jest największym żyjącym w Europie drapieżnikiem z rodziny psowatych (Canidae). Około 90% wilków żyje w grupach rodzinnych tzw. watahach. Wilki samotne, to najczęściej osobniki młode, migrujące w poszukiwaniu nowego terytorium i partnera, lub też osobniki chore albo stare. W populacjach znajdujących się pod presją łowiecką udział zwierząt samotnych zwiększa się o osobniki z watah rozbitych wskutek odstrzałów. Średnia liczebność wilczej grupy w warunkach polskich to 4-6 wilków. Czasami spotyka się watahy większe, ale zwykle ulegają one trwałemu podziałowi na dwie mniejsze. Grupa rodzinna składa się z jednej rozmnażającej się pary, oraz z jej potomstwa z ostatnich lat. W szczególnych sytuacjach, wataha może zaakceptować przyłączenie się osobnika niespokrewnionego.
Rozród

Ruja u wilków występuje tylko raz w roku, w lutym. Szczenięta jedynej w watasze pary rodzicielskiej rodzą się na przełomie kwietnia i maja. Jest ich około 5-6. Jednakże do zimy dożywają średnio tylko dwa szczenięta na watahę na nizinach, a w górach jeden. Pierwsza zima jest zazwyczaj najtrudniejsza dla młodocianych osobników i wśród nich notuje się największą śmiertelność z wycieńczenia, głodu czy chorób.
Terytoria

Każda wataha zajmuje oddzielne terytorium, które w zależności od lokalnego zagęszczenia dzikich zwierząt kopytnych ma różną wielkość. W Polsce osiąga ono od 150 km2 w górach do 350 km2 na nizinach. Średnie zagęszczenie wilków w naszych lasach nizinnych wynosi około 2-2,5 osobników/100 km2, a w górach od 1,5-4 osobników/100 km2 . Wykorzystanie terytorium zmienia się w zależności od sezonu. Podczas wychowu młodych wataha koncentruje swoją aktywność w niewielkim promieniu wokół nory i miejsc odpoczynku, by móc karmić i chronić swoje młode. Zdarzają się jednak błyskawiczne wypady na krańce terytorium, żeby zapolować np. na niestrzeżony inwentarz. Natomiast jesienią i w zimie terytorium użytkowane jest w sposób rotacyjny, każda jego część jest regularnie, co kilka dni, wykorzystywana jako miejsce pobytu i polowań. Długie, wielokilometrowe wędrówki są wówczas bardzo częste.
Co jedzą wilki?

Podstawą diety wilków są dzikie ssaki kopytne. Stanowią one 85-98% masy zjedzonego przez nie pokarmu. Gatunkiem dominującym wśród ofiar wilków jest jeleń. Sarna i dzik są ważnym, ale zależnym od lokalnych warunków i pory roku, źródłem pokarmu. Na obszarach, gdzie zalega gruba warstwa śniegu, udział tych dwóch gatunków w diecie może wzrastać w okresie zimy. Ponadto wilki polują na zające, lisy, borsuki, bobry, a nawet gryzonie. Zwierzęta gospodarskie stanowią zaledwie 2-3% masy zjedzonego przez nie pokarmu.

W Polsce podczas badań stwierdzono, że najczęstszymi ofiarami wśród jeleni są cielęta oraz dorosłe samice, znacznie rzadziej byki. Wśród dzików zabitych przez wilki największy udział stanowią osobniki młodociane. W przypadku sarny, ze względu na jej niedużą masę, brak jest wyraźnej selekcji. Badania wskazują, że wśród dorosłych ofiar wilków są osobniki zdrowe, ale też osobniki chore, bardzo stare, poranione, a więc takie, które nie przeżyłyby zbyt długo. Udział takich właśnie osłabionych zwierząt oraz udział zwierząt w dobrej kondycji w diecie wilków zależy od wielu czynników środowiska np. struktury lasu, ukształtowania terenu, pory roku i lokalnych warunków klimatycznych. Szczególnie gruba pokrywa śnieżna jest czynnikiem, który może znacząco przyczynić się do zabijania przez wilki osobników, które w warunkach normalnych byłyby dla nich zupełnie niedostępne, lub też do zabijania większej liczby zwierząt, niż jest to konieczne.

Głównym czynnikiem ograniczającym zagęszczenie ssaków kopytnych w lesie jest dostępność pokarmu. Bytowanie wilków w kompleksie leśnym może jedynie obniżać zagęszczenie jeleni, saren i dzików, natomiast nie doprowadza do ich wytępienia. Drapieżnictwo spowalnia tempo wzrostu populacji zwierząt kopytnych i zapobiega osiąganiu maksymalnych zagęszczeń wyznaczanych przez zasoby pokarmowe.
.................................................
źródło: http://www.polskiwilk.org.pl/wilk

Indiańska przypowieść o dwoch wilkach

Pewnego wieczoru dziadek opowiedział swemu wnuczkowi z plemienia Cherokee o bitwie, która toczy się wewnątrz każdego człowieka:
Mój drogi, ta bitwa dotyczy dwóch wilków, które się w nas znajdują.
Jeden z nich jest Złem. Jest złośliwy, zawistny i zazdrosny, smutny i zrozpaczony, chciwy, arogancki, użalający się nad sobą, winny, zawstydzony, fałszywy, kłamliwy i próżny, z kompleksem mniejszości lub wyższości, egoistyczny.
Drugi jest Dobrem. Jest radością, miłością, pokojem i spokojem, nadzieją,optymizmem, pokorą, uprzejmością, dobrocią, współczuciem, hojnością,empatią, odwagą i wiarą."
Wnuczek pomyślał chwilę i zapytał swego dziadka: "Który z nich zwycięża?" Stary Cherokee odpowiedział: "Ten, którego karmisz".

wtorek, 15 marca 2011

Uśmiercanie przeszłości

Niedawno rozmawiałyśmy z przyjaciółką o Króliczej Norze. W trakcie dyskusji powiedziała, że przeszłość jest zawsze żywa. Te słowa zatrzymały mnie. Przeszłość, która odchodzi w niebyt, w każdej sekundzie życia miałaby być żywa?

Niestety moja przyjaciółka miała rację. Przeszłość żyje w nas, w naszych sercach, w naszej pamięci. Tam jest żywa i co gorsze ma wpływ na naszą teraźniejszość i przyszłość. Ktoś może tu powiedzieć, że przecież przeszłość nas uczy, więc trzeba ją szanować i pielęgnować. Tak, uczy nas. Jest naszym bagażem doświadczeń, z których jak najbardziej czerpiemy wiedzę. Poza tym jednak jest martwa. Nic w niej nie zdołamy zmienić, nie mamy już na nią wpływu, a im dalej w przyszłość idziemy, tym staje się bardziej mglista i zakurzona, niewyraźna. Mimo to wciąż sięgamy do przeszłości, ożywiając ją. Co gorsza, bardzo często wydobywamy z niej to, co bolesne, przykre. Zrzucamy winę na nieboszczkę przeszłość i trwamy w niej, zamiast poczuć, czym może być zaczerpnięcie oddechu teraźniejszości. A przecież Zycie polega na Byciu w Tu i teraz. Przeszłość miła swoje przysłowiowe 5 minut. Była „Tu i Teraz”, ale odeszła. Teraz jest „Tam i Przedtem”. Po co więc ją ożywiać?

Przeszłość nas kształtowała, nadała formę i treść tego, jacy jesteśmy dziś. Ale czy żyjąc w niej, nie pozwalamy by wciąż to robiła? Czy nie lepiej z wdzięcznością przyjąć od niej to, co było dobre, a odrzucić i zmienić to, co nam się nie podoba? Ja uważam, że jak najbardziej jest to wskazane.

W przeszłości wiele jest bolesnych wspomnień, do których z masochistyczną lubością wracamy, zrzucamy odpowiedzialność za to, co Jest, na to, co Było.

Pewna osoba powiedziała mi, że trudno wymagać od dziecka by wzięło odpowiedzialność za siebie, by kształtowało samo siebie. Rodzice, potem środowisko, kształtują nas poprzez nadawanie takich a nie innych matryc. Często tych samych, jakie i oni w sobie noszą. Z czasem przychodzą lęki, depresje i wizyty u psychoterapeutów, gdzie na dłużej można utknąć w przeszłości i zatrzymać się w miejscu. A tymczasem wystarczy uśmiercić przeszłość.

W Króliczej Norce trzeba przywołać ją, spojrzeć w jej twarz i ustalić, co zatrzymujemy, jako spadek, co odrzucamy. Nasze bolesne doświadczenia są jakąś wiedzą, z której możemy czerpać, ale czy musimy wbijać sobie je w serce wciąż od nowa? Moim zdaniem lepiej jest pochować przeszłość, zostawić ją niczym fotografie w albumie wspomnień i tyle. Zamiast tkwić Tam, zacząć Być Tu i Teraz. Bo tylko w Tu i Teraz jest wieczność.

Ktoś może powiedzieć, że łatwo mówić, gorzej zrobić, bo i blizny na duszy nie goją się nigdy. Nie zgadzam się z tym. Blizny na duszy można wyleczyć jednym cięciem. Wystarczy chcieć. Bo wracając i przeżywając od nowa to, co było, tylko je rozdrapujemy, nie pozwalamy się zagoić. I naprawdę można to zrobić szybko. Trzeba uświadomić sobie, czym były, a były doświadczeniem. Doświadczeniem, które dało nam jakąś wiedzę, miało miejsce i odeszło. Nie zmienimy tego, więc, po co sypać sól w rozdrapywane rany?

Dziecko kształtowane przez rodziców nie ma wpływu na pewne rzeczy. Jednak, kiedy dziecko staje się dorosłym nie może już obarczać odpowiedzialnością przeszłości, za każdą nieudaną rzecz w życiu Tu i Teraz. Bo Tu i Teraz to my ponosimy odpowiedzialność za siebie. Jeśli wciąż pozwalamy sobą manipulować, jeśli nie robimy nic, by zmienić w nim cos na lepsze i kształtować siebie według nowych matryc, to pretensję możemy mieć jedynie do siebie, nie do przeszłości. Ta naprawdę jest martwa, więc nie ma, co już szarpać tego trupa.

W książce Anthonego de Mello „Minuta mądrości” jest taka oto przypowieść:

„- Jak mógłbym osiągnąć życie wieczne?

- Życie wieczne jest teraz. Wejdź w teraźniejszość.

- Ależ czy ja nie jestem obecny w teraźniejszości?

- Nie.

- Dlaczego?

- Dlatego że nie zerwałeś z twoją przeszłością.

- Dlaczego miałbym się rozstawać z moją przeszłością? Nie wszystko w niej było złe.

- Z przeszłością należy się rozstać nie, dlatego, że była zła, lecz dlatego, że jest martwa.”

Kiedyś żyłam przeszłością i oddychałam jej trupim jadem. Potem przeczytałam te minutową mądrość. Dziś wiem, że przeszłość można zostawić martwą jednym cięciem. A gdy się zdarza, że jakiś jej duch nawiedza mnie w teraźniejszości, zabieram go do Króliczej Nory i odsyłam tam, gdzie jego miejsce. Do grobu z napisem Przeszłość.

Pozdrawiam

niedziela, 13 marca 2011

Dziecko, lustrzany nauczyciel


Czy dziecko może być naszym nauczycielem? Oczywiście, że tak. Jednym z najlepszych, jakich mamy w całym życiu.

Ja jednak chciałabym tu poruszyć sprawę czegoś, co nazywam „Lustrzanym nauczycielem”. O czym piszę, wie chyba każdy rodzic. Bo dzieci, to nasze lustrzane odbicia. Lustra, które uczą nas najwięcej o nas samych.

W Dziale „UMYSŁ” stworzyłam poddział „Królicza Nora”, gdzie staram, by poruszano tematy związane z postrzeganiem świata, a przede wszystkim zagłębianiem się w siebie i zmianą tego, co nam się w nas nie podoba. A nasze dzieci – lusterka, mogą być nam w tym bardzo pomocne. Bo ukazują nam nas samych, czasem w bardzo krzywym i niestety bolesnym zwierciadle.

Zdarza mi się dość często zareagować bardzo emocjonalnie na pewne rzeczy, jakie się zdarzają w moim życiu. Należę do tych osób, które dają upust tym emocjom. Tak naprawdę zwróciłam na to uwagę dopiero wtedy, kiedy mój syn zareagował na coś w identyczny sposób. Przy tym w pierwszej chwili jego gestykulacja i słowa wydały mi się raczej komiczne, bo w wykonaniu 3-5 latka, takie się wydaję. Nagle jednak uświadomiłam sobie, ze patrzę na swoje małe zwierciadełko. I przestało mi się to wydawać komiczne, za to zmusiło do spojrzenia na siebie i… w siebie. Mój syn zagonił mnie do Króliczej Nory ;).

Od tamtego czasu dużo uważniej obserwuję swoje dziecko, przyglądam mu się jak małemu lusterku, które pytam „Lustereczko powiedz przecie, jaka jestem w tym oto świecie”. I to Lusterko pokazuje mi całą prawdę o mnie i otaczającej nas rzeczywistości. Bo im dziecko starsze, tym więcej ukazuje. „Przynosi” do domu zachowania, słownictwo, znalezione w przedszkolu, czy na szkolnych korytarzach. Naszą rolą jest weryfikowanie tych znalezisk. W ten sposób kształtujemy kolejne pokolenia ludzi.

Taka obserwacja dzieci, nie tylko swoich, wiele nas też uczy o świecie wokół nas. Pamiętam, jak mój syn wszedł w etap zadawania pytań (w zasadzie nie wyrósł z niego do dziś ;) ). Wtedy nauczył mnie wiele o świecie. Bo jego pytania czasem były zaskakujące. I zmuszały do analizy i czasem weryfikacji pewnych schematów i wzorców.

Warto, więc wsłuchać się i wpatrywać w nasze i nie nasze dzieci. One są odbiciem i nas, i świata, w jakim żyjemy. Odbierają go poprzez emocje i wyostrzone zmysły. Obserwują go wnikliwie i badają, a następnie ujawniają w swoich zachowaniach, słowach, działaniach.

Pozdrawiam

Gelnhausen, Niemcy lipiec 2010