wtorek, 29 maja 2012

Leśna impresja

Wyrwana z betonu miasta odnoszę wrażenie nierzeczywistości lasu. Dźwięk w tle dopiero po chwili dociera powitaniem kruków.
Las mówi głosem ptaków, porusza się mrowiskiem i wiatrem. Frunie na skrzydłach pszczół i trzmieli.
Śmierć pod stopami pełza martwym wężem.
Natura zakreśla kręgi.

poniedziałek, 28 maja 2012

Myśli spod kapelusza

Usiłuję być normalna w tym nienormalnie realnym świecie. Nie skosztuję jednak napoju ze źródła tego obłędu. Dzięki temu mam lepszy widok na całość :)

wtorek, 22 maja 2012

Szepty wieczorne

Nadciąga burza.

Cienie Umarłych tańczą na ścianach, a anioły krwawią srebrzystobiałą posoką.
Ona płacze rozkładając skrzydła .
Złoty Wojownik stoi samotnie z uniesionym mieczem. Wróg i przyjaciel ściele się martwo u jego stóp.

Mówią, ze anioły są wieczne, a jednak pod ciosem miecza odchodzą do Źródła.
Zostaje tęsknota i niepokój.

Nadciąga burza.

poniedziałek, 21 maja 2012

Szamanizm jako sztuka ekstazy oraz uzdrawiania u Ludów Syberyjskich oraz Indian Ameryki Północnej

Za pozwoleniem autorki Beaty Jeleniewicz  zamieszczam artykuł o szamanizmie. Link do strony, gdzie został opublikowany podaję na końcu tekstu.
................................................................................


Szaman zaczyna swe nowe, prawdziwe życie przez „oddzielenie się”, czyli jak się zaraz przekonamy, duchowy kryzys niepozbawiony tragicznej wielkości ani piękna” - Mircea Eliade - „Szamanizm i archaiczne techniki ekstazy”
W poprzednich artykułach wyjaśniliśmy sobie kim jest szaman i aby bardziej zobrazować istotę tego zjawiska odróżniliśmy szamanizm od zjawiska magii oraz psychopatologii.
Przejdźmy teraz do następnych tematów, a mianowicie do tego jakie są znaczące różnice pomiędzy szamanizmem syberyjskim, a północnoamerykańskim i rozpocznijmy obszerny temat dotyczący tego w jaki sposób zostaje się pełnoprawnym szamanem.


Szamanizm syberyjski, a szamanizm Indian Ameryki Północnej

Szamanizm Indian Ameryki Północnej pomimo wielu podobieństw, które spotykamy na całej kuli ziemskiej w przypadku tego zjawiska, różni się od szamanizmu syberyjskiego.
Oczywiście istnieje również pewna złożoność tego zjawiska w obrębie samego szamanizmu syberyjskiego, jak i północnoamerykańskiego jednak możemy zauważyć pewne ogólne różnice dotyczące ich obu.

Praktykujący w naturze”

Indiański native healerMedicine Grizzlybear Lake opisuje, że szamani w jego kulturze to przede wszystkim osoby leczące ludzi z wszelkiego rodzaju chorób, pomagające rozwijać się duchowo, rozwiązujące rozmaite problemy wewnętrzne swoich pacjentów.
Jeśli medicine man nie był w stanie znaleźć odpowiedzi na przyczynę choroby pacjenta udawał się na poszukiwanie wizji, w których konsultował się z duchami oraz ze Stwórcą. Robił to jednak w nieco odmienny sposób niż szaman syberyjski.

Przede wszystkim szamani Indian Ameryki Północnej są głęboko związani z naturą. Nazywają siebie „praktykującymi w naturze”, a stan ekstazy i związane z nim wizje osiągają dzięki postom, głodówkom, męczącym podróżom na długie odległości, dźwiękom bębna, grzechotki czy szeroko rozumianemu oczyszczaniu ducha jak również ciała w tak zwanych szałasach potów.
Posiadają szereg sposobów na otrzymywanie transu, a co za tym idzie wymaganych wizji świadczących o kontakcie z duchami.

Wielki szamanizm”

W tym momencie uwidacznia się nam pierwsza znacząca różnica pomiędzy obydwoma szamanizmami.
Indiańscy rdzenni uzdrowiciele, czy też jak przyjęło się mówić szamani, różnią się od szamanów syberyjskich przede wszystkim tym, że rodzaj transu, czy też ekstazy, jakiej doświadczają jest płytszy, nie tak głęboki, jak trans osiągany przez szamanów syberyjskich, na których znaczący wpływ mają niezmiernie niska temperatura, monotonia krajobrazu, długie noce, czy też samotność, jak podają niektórzy autorzy.

Tylko szamani syberyjscy osiągają najgłębszy stan ekstazy, zwany również stanem kataleptycznym, którego osiągnięcie dla wykwalifikowanego szamana jest bardzo proste, podobnie jak dla nas zapadnięcie w sen.
Eliade w swojej książce: „Szamanizm i archaiczne techniki ekstazy” opisuje: „W strefie arktycznej ekstaza szamańska jest zjawiskiem spontanicznym i organicznym; tylko w tej właśnie strefie można mówić o „wielkim szamanizmie”, to znaczy ceremonii, która kończy się rzeczywistym transem kataleptycznym, podczas którego dusza, jak się zakłada, opuszcza ciało i podróżuje do niebios lub podziemnych piekieł”.

Folklor szamański i nietypowe osobowości

Jedni i drudzy szamani różnią się także pod innymi względami.
Jerzy Wasilewski w swojej książce pt. "Podróże do piekieł. Rzecz o szamańskich misteriach" zaznacza, że szamanizm syberyjski zawiera szereg złożonych zjawisk oraz form. Na szczególną uwagę zasługuje postać samego szamana.

Wśród tamtejszych szamanów oprócz kobiet i mężczyzn w tej roli spotkać można ludzi o najróżniejszych odchyleniach od tzw. normy, w tym osobników dwupłciowych (hermafrodytów) oraz nawet transwestytów, czyli osoby naśladujące ubiorem, zachowaniem oraz stylem płeć przeciwną.
Wasilewski opisuje, że jest to szczególnie spotykane zwłaszcza na dalekiej północy, wśród Czukczów, Kamczadalów, Koriaków i azjatyckich Eskimosów.
O takich szczególnych przypadkach raczej nie słyszy się wśród
szamanów Ameryki Północnej.
Poza tym szamanizm syberyjski obfituje w ogromną złożoność folkloru szamańskiego, jak podaje autor cechuje go wręcz wartość artystyczna.
Odnajdujemy w nim bogactwo poezji, zaklęć oraz modlitw, na uwagę zasługuje także ubiór szamana oraz jego bęben.

Strój szamański

Jak wynika ze słów Daana van Kampenhouta na obszarach Syberii szamański kostium był częścią podstawowego i niezbędnego wyposażenia szamana podobnie jak rytualny bęben oraz pałka, które były symbolami wiedzy plemienia a także praw uniwersum.
Kostium był ozdabiany twardymi materiałami takimi jak żelazo aby mógł ochronić ciało szamana przed złymi duchami podczas gdy on sam przebywał daleko poza ciałem.
Często ważył on nawet kilkadziesiąt kilogramów, a syberyjski szaman mógł tańczyć w nim nawet po pare godzin, co wydawało się wręcz niemożliwe.
Wasilewski dodaje, że najbardziej podobnym, do
szamanizmu syberyjskiego na terenie Północnej Ameryki jest jedynie szamanizm grup północno-zachodniego wybrzeża Pacyfiku.
Zaliczają się do niego plemiona takie jak Kwakiutle, Tlingitowie, Haida i inni.
Podobieństwo do
szamanizmu syberyjskiego w tych plemionach można dostrzec na podstawie stroju oraz bębna używanych przez tamtejszych szamanów.

Głębokość transu

Ciekawym zjawiskiem odróżniającym szamanizm północnoamerykański od syberyjskiego są także praktyki podobne do szamańskich spotykane w plemieniu Apaczów, które opisuje Jerzy Wasilewski.
W plemieniu tym każdy mężczyzna uczy się jak otrzymywać wizje oraz jak rozmawiać z duchami aby móc leczyć.
W tym przypadku nie możemy więc mówić o typowym zjawisku szamanizmu jaki spotykamy w innych plemionach, gdzie szaman jest jedynym wybranym pośród całego plemienia.

Wasilewski wyjaśnia również, że u Indian północnoamerykańskich prawdziwy głęboki trans oraz motyw "duchowego lotu do nieba" zdarza się rzadko, a główne działania szamana sprowadzają się przede wszystkim do wróżenia oraz leczenia.
W każdym razie możemy podsumować, iż wśród szamanówz obu kultur występuje wejście w stan ekstazy, połączenie z Naturą i nawiązanie kontaktu z Innym Światem oraz zamieszkującymi je duchami, a sama profesja szamańska jest bardzo odpowiedzialnym oraz ciężkim do sprostania zadaniem.
Pewne różnice pomiędzy obydwoma rodzajami szamanizmu uwidocznią się nam również podczas kontynuowania tematu.

"Szamanem nie można zostać - trzeba się nim urodzić"

Temat dotyczący wyboru nowego szamanaoraz niezwykłych zjawisk i wypadków, jakie przydarzają się przyszłemu szamanowi, w celu zakomunikowania mu o jego wyborze, jest jednym z obszerniejszych tematów dotyczących tego zjawiska.
Dlatego też nie sposób skrótowo przedstawić jego złożoności.
Postaram się jednak uchwycić jego najważniejsze oraz najciekawsze elementy.

Jakuci powiadają, że: „Szamanemnie można się stać, ale trzeba się nim urodzić”, zatem możemy wywnioskować, iż Jakuci twierdzą, że kto nie urodził się w rodzinie z tradycjami szamańskimi nie może nazywać siebie pełnoprawnym szamanem.
Wiąże się to z wierzeniem, że nieżyjący przodkowie szamani obserwujący z nieba wyszukują sobie następców spośród swojego rodu aby przekazać im całą swoją wiedzę oraz umiejętności.

Przykładowo według Buriatów to dusze przodków-szamanów wybierają kandydata spośród swojej rodziny, po czym jego dusza jest unoszona przez duchy na Zachód, jeśli ma on stać się białym szamanem, albo na Wschód, jeśli ma zostać czarnym szamanem.
Następnie w pałacach bogów dusza szamana jest pouczana przez przodków-szamanów o czekającej go roli i tajnikach rzemiosła.

Zwierzęcy przodkowie

Takie podejście jest też prawdopodobnie związane z totemistycznymi wierzeniami plemion syberyjskich, które wierzyły, że dany ród to potomkowie określonych zwierząt.
Jak opisuje Andrzej Szyjewski, według wierzeń syberyjskich, pierwszy szaman pochodził od zwierzęcych przodków czy też szamańskich duchów opiekuńczych, którzy byli jego przodkami. Często wierzono też, że szaman jest ich chodzącą inkarnacją.
Zgodnie z tymi mitami uważano, że szamani nie wywodzą się od „ziemskiego ojca”.
Wobec tego przyszły szaman mógł urodzić się tylko w rodzinie od lat zajmującej się profesją szamańską, gdyż rodzina ta nie należała do zwyczajnych ludzi.

Jak dalej opisuje Szyjewski, przekonanie to było wśród ludów Syberii tak silne, że gdy w rodzinie szamańskiej nie narodził się żaden członek powołany do szamanienia mówiono, że duchy szamańskie porzuciły daną rodzinę lub zostały porwane przez wrogiego szamana.
Wprowadzało to natychmiastowe poczucie zagrożenia i lęku w społeczności oraz natychmiastowe poszukiwanie nowego szamana.

Wybór przez duchy

Pomimo wyraźnego nacisku na urodzenie w rodzinie szamańskiej przez różne opisywane przez nas kultury, Eliade powołując się na prace K. E. Karjalainena i W. M. Michajłowskiego podkreśla, że szamanizm bez względu na sposób rekrutacji zawsze jest darem od bogów lub duchów, a tylko w sposób pozorny jest on dziedziczny (np. u Wotiaków) gdyż pouczenie następuje również przez sny i wizje otrzymywane od samego najwyższego boga.
W każdym razie samo pochodzenie z rodziny szamańskiej nie wystarcza, jak podaje wielu autorów. Kandydat musi być przede wszystkim wybrany przez duchy, a kiedy to osiągnie, musi być prowadzony i nauczany przez starego
szamana.
Wiąże się to z doświadczeniem specjalnej inicjacji, której przejście nie należy do najłatwiejszych i nie każdy jest w stanie temu sprostać.

Dziedziczne przekazanie i spontaniczne powołanie

Na podstawie przeprowadzonych badań nad szamanizmem syberyjskim oraz środkowoazjatyckim Eliade wnioskuje o współistnieniu szamanizmu dziedzicznego z szamanizmem nadawanym bezpośrednio przez duchy czy tez bogów (spontaniczne powołanie) oraz o występowaniu zjawisk chorobowych ("choroba inicjacyjna") towarzyszących spontanicznej elekcji lub dziedzicznemu przekazaniu funkcji szamańskiej.
Znane są również przypadki, w których osoby same decydują się na objęcie tej profesji, jednak tacy szamani uznawani są za słabszych od tych wymienionych wyżej, ponieważ nie dostąpiły one zaszczytu wybrania przez duchy.

Podwójne pouczenie

Jak wskazuje Eliade, kandydat na szamana niezależnie od metody doboru zostaje nim dopiero po spełnieniu dwóch kluczowych warunków, które nazywa podwójnym pouczeniem.
Pierwsze pouczenie to pouczenie ekstatyczne w postaci snów, transów itd. natomiast drugie polega na pouczeniu tradycyjnym: adept zgłębia szamańskie techniki, mitologie i genealogie rodu, tajemny język, imiona i funkcje poszczególnych duchów.
Obydwa pouczenia dokonywane są przez duchy oraz starego mistrza szamana, który jest nauczycielem neofity i są jednoznaczne z inicjacją.

Warto zauważyć, że zebrane przez Eliadego materiały o snach szamańskich wskazują, iż chodzi tu o inicjację, której struktura jest doskonale znana w historii religii.
Nie wiąże się ona absolutnie z żadnymi halucynacjami o bezładnej formie, czy indywidualnymi fabulacjami.
Jak podaje autor zarówno fabulacja jak i halucynacje przebiegają zgodnie z tradycyjnymi, koherentnymi modelami, które są dobrze wyartykułowane i zawierają bogatą zawartość teoretyczną.

Sposoby rekrutacji szamana

Teraz przyjrzyjmy się jak wyglądają przykładowe pierwsze oznaki powołania kandydata do objęcia funkcji szamana.
Otóż jak dowiadujemy się z ksiązki Wasilewskiego „Podróże do piekieł. Rzecz o szamańskich misteriach” o wczesnym powołaniu do szamanienia mogło świadczyć np. urodzenie „w czepku”, a szczególnie w tzw. „koszulce”, niezwykłe zjawiska atmosferyczne towarzyszące narodzinom np. zaćmienie Słońca, płacz krwawymi łzami, widoczne zęby, spanie twarzą do dołu, przeżycie wyimaginowanego "uderzenia końcem tęczy", czy też znalezienie w stepie jakiegokolwiek obiektu niebiańskiego pochodzenia, czyli np. „strzałki piorunowej” (ostrego grotu strzały).

Innymi oznakami mogły być też np. dodatkowy palec czy żebro, garbatość, kulawość, uszkodzony wzrok, specjalne znamię odporne na ból oraz inne oznaki świadczące o odmienności.
Jak opisuje Wasilewski bywało, że znaki te interpretowano zbyt nadgorliwie, a wtedy szamanami mogli zostać niezbyt odpowiedni kandydaci.

Sny, wizje, rażenie piorunem

M. Lörler opisuje natomiast, że częstym sposobem powołania do pełnienia funkcji szamana była również nagła wizja, podczas której przyszłemu szamanowi objawiała się istota (najczęściej duch zmarłego szamana lub przodka), która oznajmiała mu przyznanie owej zaszczytnej roli.
Czasami oznaką są też sny oraz wizje rodziców przyszłego szamana, które komunikują o jego przyszłym narodzeniu. Tak było np. w przypadku szamana plemienia Oglala Lakota (plemię Siuksów) Zintkala Oyate.
Jego ojciec wiedział, że chłopiec zostanie szamanem jeszcze zanim przyszły medicine man przyszedł na świat.
W przypadku plemienia Lakota, jak mówi sam Zintkala medicine manem zostaje się tylko poprzez odpowiednią linię krwi w której przodkowie od pokoleń byli szamanami.

Częstym znakiem powołania w przypadku plemion syberyjskich było również rażenie piorunem kandydata, który go nie zabijał, a jedynie wymazywał jego wcześniejszą pamięć, tak a by mógł zbudzić się do całkiem nowego życia.
Sam piorun wskazywał na niebiańskie pochodzenie mocy szamańskich oraz bezpośredni wybór przez samych bogów.

Choroba inicjacyjna

W większości wypadków do rekrutacji dochodziło najczęściej w wieku osiągnięcia przez kandydata dojrzałości płciowej.
Kandydat zapadał wtedy najczęściej na dziwną chorobę, tzw. „chorobę inicjacyjną”, z której nikt nie potrafił go wyleczyć, nawet stary szaman, a uleczenie następowało dopiero wówczas, kiedy sam neofita podjął się szamanienia.
Choroba ta ze względu na swoje objawy może przypominać opętanie przez duchy, po części można ją nawet tak nazwać, gdyż duchy nie przestaną dręczyć kandydata dopóki ten nie spróbuje przezwyciężyć choroby i przyjąć na siebie swojego przeznaczenia, czyli objąć szamańskiej profesji.

Trzeba zaznaczyć, że w inicjacji szamańskiej nie chodzi o samą chorobę, która jest oznaką rekrutacji, ale właśnie o umiejętność jej wyleczenia przez samego chorującego, co daje mu możliwość osiągnięcia mocy szamańskich oraz leczenia innych.

Skutki odmowy

Jak opisują różni autorzy badający zjawisko szamanizmu, niepodjęcie próby uleczenia „choroby inicjacyjnej” oraz zbagatelizowanie oznak wskazujących na wybór kandydata przez duchy może prowadzić do poważnych powikłań zdrowotnych, a nawet śmierci kandydatów lub członków ich rodzin.
Przykładowo, Andrzej Szyjewski w swojej książce „Szamanizm” opisuje, że Czarny Łoś (Black Elk), słynny szaman plemienia Siuksów czyli Oglala Lakota zanim podjął się szamanienia długo ukrywał swoje wizje świadczące o powołaniu przed innymi. Bał się o nich mówić komukolwiek.
Skończyło się to tym, że pewnego dnia jego nogi odmówiły mu posłuszeństwa, a jego twarz, nogi i ręce okropnie spuchły. Czarny łoś po prostu przestał chodzić.
Podobne skutki w przypadku bagatelizowania objawów rekrutacji dzieją się w obydwu rodzajach omawianych przez nas szamanizmów.

Inny indiański native healer, M. G. Lake, który próbował pozbyć się funkcji zesłanej mu przez duchy, starając się o odebranie mu mocy szamańskich spotkał się z taką oto odpowiedzią jednego z członków swojej Starszyzny:
„Nie masz prawa sprzeciwiać się temu, o czym zadecydował Wielki Duch. Zostałeś wybrany na szamana na długo przed tym, zanim przybyłeś na Ziemię w tym ciele. Masz obowiązek podążać za wezwaniem. Jeżeli nie, zranisz swoją rodzinę, swój lud oraz duchowe działanie i obraz Uniwersum.”
Z kolei inny z członków Starszyzny, który próbował pomóc mu w odrzuceniu ciężkiego brzemienia w rok później zmarł.

Powołanie przez Wielkiego Ducha

U Indian Ameryki Północnej, rekrutacja wiąże się przede wszystkim z wyborem przez Wielkiego Stwórcę, czyli inaczej Wielkiego Ducha i jest ona bezdyskusyjna.
Nie można pozbyć się raz nadanych mocy, trzeba wziąć na siebie zarówno cierpienie jak i lęk, nienawiść, gniew, ból, pomieszanie oraz ludzkie choroby.

Jest to oznaką odmienności, nie można od niej uciec, trzeba pozostać silnym i poddać się przeznaczeniu, które jak wierzą Indianie pochodzi od najwyższego boga i oznacza szczególne wyróżnienie kandydata spośród innych ludzi.
Powołanie jest najczęściej związane z przynależnością do rodziny, w której występowali szamani, stanowi więc, jak w przypadku większości szamanów syberyjskich, genetyczne dziedzictwo.
Podobnie jak kandydaci syberyjscy, Indianie uczą się
technik szamańskich, metod uzdrawiania, poszukiwania wizji, jak również radzenia sobie z nową sytuacją od starych szamanów, swoich najważniejszych nauczycieli.

Niezwykłe zachowanie

Niezależnie od tego, w jaki sposób dokonuje się rekrutacja, musimy zauważyć inną bardzo ciekawą rzecz związaną z wyborem i chorobą inicjacyjną, a mianowicie, że przyszły szaman zawsze odznacza się dziwnym, czasem nawet szokującym zachowaniem, co również stanowi o jego elekcji.
Andrzej Szyjewski opisuje, iż kandydat na szamana odznacza się niezwykłym wyglądem oraz zachowaniem.
Niepokojony przez duchy przyszły szaman może np. mdleć, zdradzać zbytnią nerwowość, odczuwać ucisk w piersiach, mieć przywidzenia i intensywne drgawki, śmiać się lub płakać bez powodu, być szczególnie bojaźliwym, unikać ludzi, zakrywać twarz włosami.

Inne opisy mówią, iż przyszły szaman staje się szalony, poszukuje samotności, ucieka do lasu, rozszarpuje i zjada zwierzęta, dużo sypia, miewa prorocze sny, tnie się, jest podatny na ataki epilepsji (co u Ałtajczyków jest widzialnym dowodem na to, że posiadał przodka szamana), niekiedy traci przytomność, ogólnie odznacza się niecodziennym zachowaniem, które może trwać nawet kilka lat.
W tym czasie jest on bacznie obserwowany z daleka przez swoją rodzinę gdyż występuje prawdopodobieństwo, że może stać mu się krzywda.

Zdarzały się również przypadki, że pozostając w owym stanie kandydat na szamana popełniał samobójstwo. Dlaczego tak się dzieje?
Ponieważ wybór na szamana wiąże się przede wszystkim z ogromnym cierpieniem oraz poświęceniem.
Szaman musi odznaczać się niezmiernie silną psychiką oraz wytrwałością, aby stawiać czoła nieprzewidywalnym sytuacjom, wizjom, chorobom, a także niebezpieczeństwom, związanym z tym, czego się podejmuje, ale o tym oraz o przezwyciężeniu „choroby inicjacyjnej” w następnej części.

............................................

Źródło: http://www.ezoteria.pl/artykuly/szamanizm/158-szamanizm-jako-sztuka-ekstazy-i-uzdrawiania-3.html

 

 

sobota, 5 maja 2012

Reiki: mit założycielski i prawdziwa historia

Poniższy artykuł jest autorstwa Wojciecha Usarzewicza, na końcu tekstu podaję link źródłowy.
..................................................................................................

Reiki: mit założycielski i prawdziwa historia

Zostałem poproszony przez moją dobrą znajomą, Agnieszkę Cupak, o spisanie krótkiej historii metody Reiki, nie mogąc oprzeć się argumentowi, iż jest ona istotnym elementem procesu nauczania tej metody uzdrawiania duchowego, który nie może zostać pominięty. Wiedza o tym, jak Reiki powstało i ewoluowało, pozwala na ogarnięcie, co my tak naprawdę praktykujemy i gdzie, po ukończonym kursie, znajdujemy się w ruchu Reiki, jak określił tę reikową społeczność socjolog, dr Możdżyński. Co więcej, znajomość historii Reiki pozwala na porównanie tej oficjalnej wersji z tak zwaną “legendą Reiki”, która, wręcz w formie mitu, buduje pewne mistyczne podstawy dla tej metody, a która jednak nie do końca jest zgodna z prawdą.

Legenda Reiki

Zacznijmy może od pewnego punktu wyjścia, właśnie od legendy Reiki. Ten swoisty mit założycielski to raczej bardzo ogólny zarys historii, która funkcjonowała przez około 40-50 lat w międzynarodowym środowisku Reiki, a który to mit został w końcu naprostowany w drugiej połowie lat 90-tych XX wieku.
Legenda głosi, iż na przełomie XIX i XX wieku żył w Japonii katolicki ksiądz – Mikao Usui. Niektóre wersje legendy określają go jako zwykłego nauczyciela w szkole katolickiej, inne wersje wspominają o rektorze chrześcijańskiego uniwersytetu Doshisha. W czasie jednego ze swoich wykładów Usui miał dostać od uczniów pytanie – jak uzdrawiał Jezus? I jak dokonywał tych wszystkich cudów? W końcu, jak Ci uczniowie mogą podobnych cudów dokonywać? Nie będąc w stanie odpowiedzieć na to pytanie, Usui postanowił porzucić pracę na uczelni i wyruszyć na poszukwianie odpowiedzi.
Miał dalej podróżować do Chin, Indii, a także do Stanów Zjednoczonych, gdzie miał studiować teologię i uzyskać tytuł doktora. Świeżo upieczony dr Usui miał też studiować starożytne języki, by w końcu powrócić do Japonii i na górze Kurama, po 21 dniach postu, osiągnąć oświecenie. Wtedy to miało spłynąć na niego boskie światło, energia Reiki, którą w późniejszym czasie Usui zaczął stosować do uzdrawiania innych. Zaczął nie tylko uzdrawiać, ale i inicjować do tej sztuki. Między innymi inicjował pana Chujiro Hayashiego, którego miał mianować swoim następcą. Hayashi zaś wyszkolił panią Hawayo Takatę, która przeniosła Reiki do Stanów Zjednoczonych.
I tutaj kończy się różnica między legendą a faktami historycznymi. Niektóre wersje legendy podają czasem mniej, czasem więcej szczegółów z życia Usuiego. Różnice te wynikają zapewne, czego można się jedynie domyślać, z faktu, iż historia ta była przekazywana oralnie, z ust do ust, a dopiero w latach późniejszych, po śmierci Hawayo Takaty, została spisana przez różnych autorów, w różnej postaci. Tego typu pomieszania nie są jednak czymś nowym, a tym bardziej czymś unikalnym – często można się ich doszukać w przypadku współczesnych ścieżek ezoterycznych.

Prawdziwa historia Reiki

Tyle legendy, a jak było naprawdę? Tego zapewne już się nie dowiemy, jednak w oparciu o dostępne zapiski historyczne, relacje uczniów Usuiego, dokumenty z Uniwersytetu Chicago i Doshisha, a także kamień nagrobny na grobie Usuiego, możemy mniej więcej przedstawić prawdziwą historię Reiki.
Mikao Usui faktycznie żył, urodził się 15 sierpnia 1865 roku, zmarł 9 marca 1926 roku. Był buddystą, o czym poświadczyli członkowie Usui Reiki Ryoho Gakkai, oficjalnej organizacji Reiki założonej przez Usuiego. Miał żonę, Sadako Suzuki oraz dwójkę dzieci. Jako buddysta mieszkający w Japonii z pewnością był też powiązany z lokalną religią Shinto. Jak podają niektóre źródła, Usui był wykształconym człowiekiem w okresie, kiedy tradycja Japonii łączyła się z ideałami zachodu wprowadzanymi przez cesarza Meiji. Studiował medycynę, filozofię, religię, prawdopodobnie uzyskał doktorat z literatury. Jak podaje inskrypcja na grobie Usuiego, a także jak wynika z przekazów ustnych, Usui był wykształconym i ciepłym, choć skromnym człowiekiem. Nigdy nie odmawiał pomocy i mocno trzymał się ideałów Buddyzmu.
W 1892 roku zaraził się cholerą – w czasie choroby, z której wyzdrowiał, miał doświadczyć wizji Buddy Wairoczany i uzyskać od niego duchowe nauki.
Po wyzdrowieniu Usui udał się do mistrza Watanabe, ze szkoły Buddyzmu Shingon, w celu pobierania nauk. Nie było to dla niego problemem, bowiem już w dzieciństwie spędził kilka lat na studiowaniu nauk Buddyjskich. W czasie drugiej “tury” nauk miał się zetknąć z dużą ilością tekstów związanych z Buddyzmem, Taoizmem czy Shinto, studiując między innymi Tantry medyczne i nauki Buddy Medycyny. Nie ma dowodów na jego podróże po świecie. Na pewno nie był ani uczniem, ani wykładowcą na uniwersytecie Doshisha czy Chicago – obydwa uniwersytety potwierdziły pisemnie, że osoba Mikao Usuiego nie figuruje w archiwach.
W 1914 Usui roku udał się na 21-dniową medytację na górę Kurama i tam osiągnął Satori – co tłumaczy się nie tyle jako całkowite oświecenie, ale jako nagły wgląd. Wgląd między innymi w sztukę uzdrawiania za pomocą Reiki. Nowo uzyskaną zdolność, a właściwie metodę pracy z duchową energią, Usui nazwał Usui Shiki Ryoho Reiki – tłumaczymy to jako Metoda Uzdrawiania Duchowego wg. Usuiego. Słowo Reiki w Japonii już w tym okresie funkcjonowało, a z energii uznawanej jako Reiki korzystało wiele “szkół” i praktyków – przypominam, iż słowo “Reiki” w zamyśle określa nie tyle metodę, to samą energię. Usui przez lata zbierał elementy układanki, które, dzięki satori na górze Kurama, ułożyły się w końcu w całość.
Usui zaczął więc uzdrawiać. W 1921 roku otworzył klinikę Reiki w Harajuku. Słowo “klinika” należy rozumieć jako praktykę medyczną, taką jaką dziś lekarze zakładają prywatnie. Nie chodzi tutaj o wielki szpital, jak niektórzy chcieliby myśleć. W tym samym roku założył stowarzyszenie Usui Reiki Ryoho Gakkai, które istnieje do dziś, a które pielęgnuje klasyczne “Usui Reiki” na terenie Japonii. Po śmierci Usuiego rolę przewodniczącego organizacji przejął Juzaburo Ushida. W 1926 roku Usui zmarł. Do tego czasu nauczył “pierwszego stopnia Reiki” jednak aż 2000 osób. Około 40 osób osiągnęło stopień Okuden, a 17 osób zyskało tytuł Shinpiden i uprawnienia do nauczania.

Rozwój Reiki po Usuim

Jednym z uczniów Usuiego był oficer w służbie marynarki Japonii, Chujiro Hayashi. Wbrew legendzie Reiki, nie był on następcą Usuiego. Opuścił organizację Usui Reiki Ryoho Gakkai, by zacząć rozwijać Reiki we własnym zakresie. Hayashi jest zapewne osobą, która wprowadziła “układy dłoni” dla zabiegów Reiki, wykorzystując wiedzę medyczną do rozwijania tej metody. W latach 30-tych XX wieku Hayashiego odwiedziła Hawayo Takata, obywatelka Stanów Zjednoczonych pochodzenia japońskiego. Ciężko chora Takata została wyleczona przez Hayashiego poprzez zabiegi Reiki i udało się jej go namówić na to, by przekazał jej wiedzę z zakresu Reiki. Hayashi zgodził się, pomijając długi okres szkolenia pomiędzy poszczególnymi stopniami, dlatego Takata tak szybko została nauczycielem. Być może Hayashi zrobił tak dlatego, że spodziewał się wybuchu wojny i nie chciał, by Reiki utknęło w Japonii, nie wspominając o całkowitym zaniku. Dla przykładu, Usui Reiki Ryoho Gakkai zostało rozwiązane na czas II Wojny Światowej, a ponowne zawiązanie po wojnie nie zmieniło faktu, iż jest to organizacja hermetyczna, która momentami ma negatywny stosunek do Reiki zachodniego.
Takata została dostrojona do III stopnia, Shinpiden, a Hayashi powrócił do Japonii, gdzie, z bliżej niejasnych przyczyn, popełnił Seppuku. Hawayo Takata nie próżnowała – zaraz po wojnie zaczęła popularyzować Reiki na terenie USA – wpierw na terenie Hawajów, później zaś na terenie kontynentu. I tutaj dopiero pojawiła się legenda Reiki. Po wojnie amerykanie nie ufali japończykom, Takata musiała więc zmodyfikować system japoński w taki sposób, by był przystępniejszy dla zwykłych amerykanów. Takata stworzyła podział na zaledwie 3 stopnie Reiki. Usunęła elementy nauk buddyjskich i, w końcu, usunęła też tak zwane techniki dodatkowe – medytację Gassho, praktykę Reiji-Ho i inne. System Reiki został uproszczony. Takata, zapewne by przekonać większą ilość chętnych do Reiki, stworzyła też legendę Reiki – Usui stał się chrześcijaninem, który podróżował do oświeconej Ameryki, by pobierać nauki na cywilizowanym uniwersytecie. Ta wersja historii zaraz po wojnie była przystępniejsza i łatwiejsza do zaakceptowania dla nieufnych amerykanów. W końcu Takata twierdziła, że jest jedynym nauczycielem Reiki na świecie, bowiem wszyscy nauczyciele Japońscy mieli zginąć w czasie wojny – nie było to prawdą, choć Takata mogła o tym nie wiedzieć – choć wróciła po wojnie do Japonii i nauczała tam pierwszych dwóch stopni Reiki, nie ma dowodów na to, że spotkała kiedyś jakiegoś nauczyciela z organizacji Usuiego.
Takata na początku swojej działalności traktowała Reiki jako wiedzę przekazywaną w sposób oralny – nie zezwalała na robienie notatek czy nagrania w czasie kursów. Sam Usui spisał nawet podręcznik i pozwalał na robienie notatek. Z tej różnicy wynikł później problem wymieszanej wiedzy u uczniów Takaty, a także różnice w rysowaniu i czasem nawet nazewnictwie znaków Reiki. Mimo wszystko, to dzięki działalności Takaty Reiki przyjęło się na zachodzie. Wyszkoliła ona aż 22 nauczycieli Reiki. Odeszła w grudniu 1980 roku.

Reiki po Takacie

Wyszkoleni przez Takatę nauczyciele kilkukrotnie spotkali się później w celu ustalenia, czego tak naprawdę nauczała ich Takata – chciano ujednolicić te nauki, by móc przekazywać je dalej. Wtedy pojawiły się problemy związane z sukcesją. Innymi słowy, pojawiła się walka o przywództwo w ruchu Reiki, bowiem Takata nie określiła swojego następcy. Wtedy Barbara Weber Ray ogłosiła, że zawarła z Takatą umowę i to jej przysługuje tytuł Wielkiego Mistrza Reiki – tytuł, który tak przy okazji, nigdy nie istniał w klasycznym Usui Reiki, a pojawił się jakoby z powietrza – czy też, z czyjegoś ego. Oczywiście, nie wszyscy nauczyciele zgodzili się z przywództwem Ray, toteż nastąpił pierwszy rozłam. Ray stworzyła organizację The Radiance Technique i zarejestrowała znak handlowy “Autenthic Reiki”.
W 1983 stworzono istniejącą do dziś organizację Reiki Alliance – nauczyciele po Takacie, nie zgadzający się z rolą Weber Ray, chcieli również mieć własną organizację. Rolę lidera przyjęła tutaj Phyllis Ley Furumoto. Organizacja postawiła barierę finansową dla nowych nauczycieli – koszt inicjacji do 3-go stopnia Reiki wynosił aż 10 tysięcy dolarów. Organizacja ta do dzisiaj liczy sobie tę sumę za trzeci stopień. Nie spodobało się to niektórym nauczycielom, przez co nastąpił jeszcze jeden rozłam – Iris Ishikuro zaczęła rozwijać Reiki we własnym zakresie, obniżając cenę inicjacji do “trójki” z 10 tysięcy do 1000 dolarów (dziś trzeci stopień można zrobić jeszcze taniej). W latach 90-tych Furumoto próbowała zarejestrować nazwy “Reiki”, “Usui System” i “Usui Shiki Ryoho” dla własnej firmy, ale nie spodobało się to innym praktykom Reiki, przez co Furumoto wycofała się z tego pomysłu.
W latach 80-tych i 90-tych, w czasie walk między organizacjami, walk o sukcesję, wykształcił się również pewien ruch – ruch nauczycieli niezależnych. Byli to praktycy Reiki, którzy chcieli po prostu propagować tę metodę, bez wdawania się w politykę czy wewnętrzne konflikty. To głównie dzięki nauczycielom niezależnym Reiki jest dziś tak popularne i łatwo dostępne. W ten oto sposób Reiki przestało być jednolitym ruchem, a także przestało mieć konkretnych liderów.
Pod koniec lat 90-tych, niezależni nauczyciele – Walter Lubeck, William Lee Rand oraz Frank Petter, poświęcili się pracy na rzecz odkrycia prawdziwej historii Reiki. Po wielu latach badań i podróżach do Japonii, udało im się nakreślić to, co dziś nazywamy “prawdziwą historią Reiki”. Dzięki zbieraniu dokumentów, latach rozmów i poszukiwania “świadków”, nie tylko na nowo odkryli źródła Reiki, ale też wprowadzili do “zachodniego Reiki” zapomniane techniki dodatkowe, na przykład wspomniane już medytację Gassho czy technikę Reiji-Ho. Pod koniec pierwszej dekady XXI wieku Walter Lubeck wraz z Markiem Hosakiem rozwinęli też badania w zakresie poszukiwania starszych źródeł Reiki w tekstach buddyjskich, shintoistycznych i taoistycznych.
Dziś Reiki jest niezwykle popularne – olbrzymia ilość nauczycieli i skuteczność tej metody zarówno w praktykach uzdrawiania, jak i w zakresie rozwoju duchowego sprawiają, że coraz więcej osób decyduje się na kurs tej metody. Dzięki działalności wielu nauczycieli, wewnętrzne konflikty i problemy z sukcesją ucichły.
Reiki w Polsce pojawiło się pod koniec lat 80-tych. Jan Peterko uzyskał swój stopień nauczycielski w 1989 roku i zaczął propagować tę metodę. Na początku lat 90-tych Reiki w Polsce popularyzowała również siostra Mariusza. Z biegiem czasu, w kraju nad Wisłą pojawiło się więcej nauczycieli, którzy swoje stopnie nauczycielskie uzyskali od praktyków z zagranicy. Tak oto przedstawia się, w wielkim skrócie oczywiście, historia metody Reiki. Jak widać, Usui Reiki, a dalej i Takata Reiki (znane też jako Reiki zachodnie) jest metodą stosunkowo młodą – ale skuteczną. Przypominam jednak, że Reiki nie wzięło się z powietrza – to, co dziś nazywamy Reiki, istnieje znacznie dłużej niż technika spopularyzowana przez Usuiego, ale o tym może innym razem.
Teraz trzeba odpowiedzieć na istotne dla wielu pytanie. Legenda Reiki o chrześcijaninie Usuim i podróżach do USA była nauczana przez wiele lat i do dziś wielu nauczycieli tę legendę popularyzuje, pomijając fakty z tej czy innej przyczyny. Czy fakt, że legenda Reiki różni się od prawdziwej historii tej metody, w jakiś sposób negatywnie wpływa na praktykę osób, które zostały nauczone legendy? Szybką odpowiedzią jest definitywne stwierdzenie – nie! Jeśli kursant został do Reiki dostrojony, to Reiki płynie i działa. To, jakiej wersji historii zostało się nauczonym tworzy jedynie bliznę na płaszczyźnie wiedzy, ale nie skuteczności praktyki.
Istotnym jest jednak bycie świadomym różnic między legendą a prawdziwą historią i nauczanie tej wersji, która opiera się o fakty, nie zaś o mit założycielski – świadczy to o wiedzy i profesjonalizmie praktyka. Legenda powinna pozostać ciekawostką dla socjologów, zaś kursantom warto przekazywać poprawną wiedzę i w końcu zaprzestać szerzenia mitu.
Wybrana bibliografia:
- Hosak M., Lubeck W., The Big Book of Reiki Symbols. Twin Lakes 2009.
- Lubeck W., Petter F., Rand W.L., The Spirit of Reiki, The Complete Handbook of the Reiki System.Twin Lakes 2009.
- Możdżyński, P. Duchowość ponowoczesna. Ruch Reiki w Polsce. Kraków 2004.
- Hayashi Ch.; Petter F.; Yamaguchi T.: The Hayashi Reiki Manual. Twin Lakes 2003.
- Petter, F. Reiki Fire. New Information about the Origins of the Reiki Power, A Complete Manual. Twin Lakes 2010.
- Petter, F. Reiki, The Legacy Of Dr. Usui. Rediscovered documents on the origins and developments of the Reiki system, as well as new aspects of the Reiki energy. Twin Lakes 2010.
....................................................
 http://ezokultus.eu/p/reiki-mit-zalozycielski-i-prawdziwa-historia/353