czwartek, 23 grudnia 2010

Rozważania

Pokochałam pustynię, choć nigdy wcześniej moja stopa na niej postała. A jednak właśnie tam zapragnęłam tańczyć.

Wczuwam się w trwanie.

Pustynia ma urok życia i śmierci. Jest odbiciem dualizmu wszechświata, choć z pozoru wydaje się jałowa i martwa.

Pustynia to moje Tao, które odnalazłam na styku piasku i nieba nade mną.

Życie i śmierć są tu namacalne i dotykalne. Pulsujące istnieniem organizmy pod powierzchnią piasku i bielejące w nim kości tych, których czas się skończył.

Pozorny brak wody zrasza o świcie kroplami rosy ziarenka bezmiaru czasu. Palące słońce rozgrzewa krew za dnia by noc miała, co schładzać.

I jest tu cisza.

Cisza, która krzyczy tysiącami ulotnych dźwięków.

Lubię leżeć na granicznej linii życia i śmierci, na powierzchni piasku. Na linii mego Tao.

Tu wiem, że Tao jest milczeniem i jest mową. I nie ma w tym metali srebra i złota. Jest jedność.

Mówi się, że słowa nie są dobre, bo wprowadzają w błąd, nie opisują tego, co zrozumieć może tylko serce.

Tu na pustyni zaczyna się rozumieć ograniczoność słów. Bo Pustyni nie da się wyrazić słowem.

A jednak to właśnie słowo było pierwsze…

sobota, 18 grudnia 2010

Wędrowanie

Lubię góry. Góry, las, przyrodę. Kto w dzisiejszych czasach nie lubi?
Z okna widzę Góry Sowie i Ślężę. Dwa moje ukochane miejsca na Ziemi.
I gdy przychodzi dzień wolnego, jadę tam lub…. Tam.
Staję na początku szlaku i unosze powoli głowę ku szczytowi, na który zamierzam wejść.
Zaczyna się wędrówka.
Zwykle towarzyszy mi syn. Czasem ktos z przyjaciół. Ale tam na szlaku, w czasie wedrowania jestem tylko ja otaczający mnie świat. Ten zas jest jakby pełniejszy, bardziej tłoczny, bo zewsząd spoglądają na mnie ci, których z reguly nie zauważamy.

Kocham rozmowy ze sobą, moje wlasne medytacje w czasie tej wedrówki.
Wtedy bardziej otwieram się na Boga, a On mówi jakby głośniej i wyraźniej.
Co czuję?
Niepokój, a nawet lek, kiedy przemierzam uroczyska Gór Sowich. Cisza tego miejsca, gdzie nawet owady milkną jest ciężka. Inna od lekkości ciszy Pustyni.
Chłonę zieleń i dźwięk, kiedy przekraczam tę granicę życia i śmierci. I idę dalej. Przy szczycie odczuwam już drżenie a potem z radością wędrowca spoglądam na mój dom. Teraz jakby maleńki i odległy, z wysokości Wielkiej Sowy.
Inaczej jednak odczuwam potęgę Ślęży i jej odwiecznych duchów. Gdy idę w górę słyszę ich rozmowy i głosy. Mówią do mnie, czasem się skarżą, czasem zartują.
Nie oglądam się za siebie nigdy, kiedy wchodzę na Ślężę. Dla mnie to rodzaj prawa.
Na szczycie, za starym, opuszczonym kosiółkiem jest skała. Poszarpana gdy się na nią wchodzi i płaska jak stół gdy się już na niej stanie. Dla mnie i syna to sam szczyt tej świętej góry. Kładziemy się na nim i obserwujemy sokoły na niebie. A potem wyciągamy bębny i gramy w rytm jai dyktuje nam serce, i nie ma świata wokół, tylko My, Moc Ślęzy i duchy tej góry. Nawet jej władca, Mądry Niedźwiedź, przysiada obok. Przymyka powieki i słucha rytmu serca bębna i Ziemi. I góry.
Na te jedną chwilę nie ma wokół nic. Ani turystów, ani gwaru ani nawet nas. Tylko Rytm. Życie.
Wokół leżą rozsypane runy i amulety, które chłoną moc tej świętej góry. Nasycają się nią by potem oddać ją nam.
Bęben cichnie i wraca życie.
Ja i syn powoli schodzimy w dół. Często w milczeniu, często rozmawiając już o zwyczajnych sprawach jak matka i dziecko. Magia została na szczycie i w nas…
Nie oglądamy się za siebie….

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Pustynna cisza

Pustynia ma w sobie magiczny urok ciszy i pustki, a jednoczesnie przepełniona jest tętniącym życiem. Nie dziwię się mistykom, ze wlasnie na pustyni szukali oświecenia.
Witold Gąbrowicz napisał kiedyś: „Pustka. Pustynia. Nic. Ja sam tutaj jestem. Ja sam.”
Ja bym sparafrazowała to tak: „Pustka. Pustynia. Nic. Ja i Bóg tutaj, sam na sam”.

Na pustyni jest cisza. Cisza nie zakłócana niczym.

Leżę na piasku. Moja dłoń niczym klepsydra przesypuje ziarenka. Saharyjskie, drobne. W dotyku Pustynia jest aksamitna. Miękka i cicha jak szept aniołów. Nie istnieje czas, istnieje Trwanie.
Leżę, spoglądam w niebo, moje ciało wibruje życiem.
Cisza jest namacalna, materialna w dowolnej formie, jaką jej nadamy.
Odczuwam Bycie.
Jestem.
Trwam.
Życie wokół mnie tętni, niczym wartka krew w żyłach. Wyczuwam je każdą komórką mego ciała. Wszystkich moich ciał. Mojej duszy.
Pustynia żyje. Tuż pod powierzchnią piasku faluje w milionach istnień.
Jestem Jednością z nimi.
Pustynia.
Ja i Bóg. Jedność.
Wstaję i idę w światło. Nie zostawiam już śladów stóp na piasku. Jest dzień czterdziesty pierwszy….