środa, 11 maja 2011

Mądrości w sieć złapane

Budda i bandyta Pewnego razu zagroził Buddzie śmiercią bandyta zwany Angulimal.
„Bądź, zatem łaskaw spełnić moje ostatnie życzenie”, powiedział Budda.
„Odetnij tę gałąź z tego drzewa”.
Jedno ciecie mieczem i było zrobione!
„Co teraz?” zapytał bandyta.
„Przyłóż ją z powrotem, tak aby się zrosło”, powiedział Budda.
Bandyta roześmiał się. „Musisz być szalony, jeśli uważasz, że ktokolwiek może to zrobić”.
„Wprost przeciwnie, to ty jesteś szalony, jeśli sądzisz, że jesteś potężny, bo możesz ranić i niszczyć. To jest zadanie dla dzieci. Tylko wielcy wiedzą, jak tworzyć i leczyć.

Wgląd

Pewien pisarz przybył do klasztoru, by napisać książkę o Mistrzu.
- Ludzie mówią, że jesteś geniuszem. Czy to prawda? – zapytał.
- Możesz tak powiedzieć – odpowiedział Mistrz, bez nadmiaru
skromności.
- A co sprawia, że ktoś staje się geniuszem?
- Zdolność rozpoznawania.
- Rozpoznawania czego?
- Motyla w gąsienicy, orła w jaju, i świętego w egoiście.

Przebaczyć nazistom?

Były więzień nazistowskiego obozu koncentracyjnego był w odwiedzinach u przyjaciela, który wraz z nim dzielił to ciężkie doświadczenie.
„Czy przebaczyłeś nazistom?” zapytał przyjaciela.
„Tak”.
„A ja nie. Ciągle trawi mnie nienawiść do nich”.
„W takim razie”, powiedział łagodnie przyjaciel,
„oni nadal cię więżą…”

Prawdziwy sens tragedii

Pewien ptak codziennie chronił się w suchych gałęziach drzewa,
stojącego pośród rozległego pustynnego krajobrazu.
Razu pewnego trąba powietrzna wyrwała drzewo z korzeniami, i
biedny ptak musiał przelecieć aż  sto długich mil, zanim, wyczerpany,  znalazł
sobie nowe schronienie.
Gdy wreszcie, po długim locie dotarł do gęstego lasu,
znalazł tam niezliczone drzewa, które uginały się od owoców…
- Gdyby uschnięte drzewo ocalało, nic nie skłoniłoby ptaka, by
wyrzekł się bezpieczeństwa i poszybował w przestworza.

Nieszczęścia mogą prowadzić do rozwoju.
Trzeba tylko zrozumieć lekcję jaka sie w nich kryje.

Punkt widzenia

Kiedy jeden z uczniów przyszedł pożegnać się z Mistrzem przed
powrotem do rodziny i interesów, prosił go o coś, co mógłby zabrać
ze sobą.
Mistrz rzekł:
- Stale rozważaj te trzy rzeczy, które ci teraz powiem:
To nie ogień jest gorący, lecz ty tak go odbierasz.
To nie oko widzi, lecz twój umysł.
To nie cyrkiel zakreśla koło, lecz kreślarz.

Właściwa miara

Pewien podróżny, który spodziewał się po Mistrzu wielkich rzeczy,
bardzo się rozczarował zwyczajnymi słowami, którymi ten zwrócił
się do niego.
- Przybyłem tu w poszukiwaniu Mistrza – zwierzył się jednemu z
uczniów – a znalazłem tylko zwykłego człowieka, niewiele
różniącego się od innych.
Uczeń odpowiedział:
- Mistrz jest szewcem z nieskończoną ilością nagromadzonej skóry.
Przycina ją i szyje na miarę twojej stopy.

Mocne Ego

Gorliwy uczeń wyraził pragnienie nauczania innych Prawdy i zapytał
Mistrza, co o tym sądzi.
Mistrz odpowiedział:
- Zaczekaj.
Co roku uczeń przychodził z tym samym pytaniem i za każdym razem
Mistrz dawał mu tę samą odpowiedź:
- Zaczekaj.
Pewnego dnia zapytał Mistrza:
- Kiedy będę gotowy do uczenia?
Mistrz odrzekł:
- Kiedy opuści cię nadmierne pragnienie uczenia innych.

Wewnątrz

- Dlaczego wszyscy tutaj są tak szczęśliwi, a ja nie?
- Dlatego, że nauczyli się widzieć dobro i piękno wszędzie -
odrzekł Mistrz.
- Dlaczego więc ja nie widzę wszędzie dobra i piękna?
- Dlatego, że nie możesz widzieć na zewnątrz siebie tego, czego
nie widzisz w sobie.

Przemoc

Mistrz zawsze uczył, że poczucie winy jest złym uczuciem. Trzeba
go unikać jak samego diabła: wszelkiego poczucia winy.
Pewnego dnia jeden z uczniów zapytał:
- Ale czyż nie powinniśmy nienawidzić swoich grzechów?
- Kiedy czujesz się winny, to nienawidzisz nie swoje grzechy, lecz
siebie samego.

Bijący brawa anioł

Według starodawnej legendy, kiedy Bóg stwarzał świat, zwróciło się do niego czterech aniołów. Pierwszy powiedział: „Jak ty to robisz?”
Drugi:, „Czemu to robisz?”,
Trzeci: „Czy mogę w czymś pomóc?”
Czwarty: „Ile to jest warte?”
Pierwszy był naukowcem; drugi filozofem; trzeci altruistą, a czwarty, pośrednikiem w handlu nieruchomościami.
Piąty anioł przyglądał się w zadziwieniu i bił brawo z bezmiernego zachwytu. Ten był mistykiem.

Przemijanie

Kiedy stało się rzeczą jasną, że Mistrz wkrótce umrze, uczniów
ogarnęło przygnębienie.
Uśmiechając się Mistrz powiedział:
- Czyż nie rozumiecie, że to właśnie śmierć nadaje piękno życiu?
- Nie. Wolelibyśmy – wbrew temu co mówisz, byś nigdy nie umarł.
- Wszystko, co naprawdę żyje – musi umrzeć.
Popatrzcie na kwiaty – tylko sztuczne nigdy nie umierają.

Dojrzałość

Do ucznia, który nieustannie oddawał się modlitwom, Mistrz
powiedział:
- Kiedy wreszcie skończysz wspierać się na Bogu i staniesz na
własnych nogach?
Uczeń był zaskoczony.
- Przecież to ty uczyłeś nas, by uważać Boga za Ojca!
- Kiedy nauczysz się, że ojciec nie jest tym, na kim możesz się
wspierać, lecz tym, kto wyzwala cię z twojej skłonności do
wspierania się na kimkolwiek?

Nasze wyobrażenia

- Nie szukajcie Boga – rzekł Mistrz. – Po prostu patrzcie, a
wszystko się wam objawi.
- Ale jak mamy patrzeć?
- Za każdym razem, kiedy patrzycie na cokolwiek, starajcie się
widzieć tylko to, co jest, i nic innego.
Uczniowie byli wyraźnie zdezorientowani, więc Mistrz wyłożył to
prościej:
- Na przykład, kiedy spoglądacie na księżyc, starajcie się widzieć
jedynie księżyc i nic ponadto.
- A cóż innego oprócz księżyca można widzieć, kiedy się na niego
patrzy?
- Człowiek głodny mógłby zobaczyć krąg sera.
Zakochany – twarz ukochanej osoby…

Dlaczego śpiewa ptak?

Uczniowie mieli wiele pytań na temat Boga,
Mistrz im powiedział:
- Bóg jest Nieznany i Niepoznawalny.
Każde twierdzenie o Nim,
każda odpowiedz na wasze pytanie
będzie zniekształceniem Prawdy.
Uczniowie byli zaskoczeni:
- W takim razie, dlaczego mówisz o Nim?
- A dlaczego śpiewa ptak? – odpowiedział mistrz.
Ptak nie śpiewa dlatego, że ma do przekazania jakieś twierdzenie.
Śpiewa, ponieważ ma śpiew.

Słowa uczniów muszą być zrozumiałe. Słowa mistrza nie muszą
takimi być. Muszą być jedynie słyszane, w taki sposób,
w jaki słucha się wiatru w drzewach, szumu rzeki czy śpiewu ptaka.
One rozbudzają w tym, kto słucha, coś co leży poza wszelkim
rozumieniem.

Strach

Zaraza była w drodze do Damaszku i przemknęła obok karawany wodza na pustyni.
„Dokąd pędzisz?” zapytał wódz.
„Do Damaszku. Mam zamiar zabrać tysiąc istnień”.
W drodze powrotnej z Damaszku, Zaraza znowu mijała karawanę. Wódz powiedział: „Zabrałaś pięćdziesiąt tysięcy istnień, a nie tysiąc”.
„Nie”, rzekła Zaraza. „Ja wzięłam tysiąc. To strach zabrał resztę”.

Guru i perły

Gdy guru siedział na brzegu rzeki pogrążony w medytacji, uczeń pochylił się i położył u jego stóp dwie olbrzymie perły na znak szacunku i oddania.
Guru otworzył oczy, podniósł jedną z pereł i trzymał ją tak nieuważnie, że wyślizgnęła mu się z ręki i potoczyła po skarpie do rzeki.
Przerażony uczeń skoczył za nią do rzeki, lecz, mimo, że nurkował wielokrotnie do wieczora, nie miał szczęścia.
W końcu, cały mokry i wyczerpany, wyrwał guru z medytacji; „Widziałeś, gdzie spadła. Pokaż mi to miejsce tak, żebym mógł ją dla ciebie odzyskać”.
Guru podniósł drugą perłę, wrzucił ją do rzeki i powiedział: „Właśnie tam!”.

Oświecenie

Młody człowiek przyszedł do pewnego Mistrza i zapytał: „Ile czasu będę najprawdopodobniej potrzebował, żeby osiągnąć oświecenie?”
Rzekł Mistrz: „Dziesięć lat”.
Młody człowiek był zaszokowany. „Tak długo?” zapytał z niedowierzaniem.
Powiedział Mistrz: „Nie, to był błąd. Będziesz potrzebował dwadzieścia lat”
Młody człowiek zapytał:, „Dlaczego podwoiłeś liczbę?”
Powiedział Mistrz:, „Jeśli się nad tym zastanowić, w twoim przypadku prawdopodobnie będzie to trzydzieści”.
Mądrość nie jest stacją, do której się przyjeżdża, lecz sposobem podróżowania.

Jak Budda znalazł drogę środka

Kiedy Budda po raz pierwszy rozpoczął swe poszukiwanie duchowe, praktykował wiele umartwień.
Pewnego dnia zdarzyło się, że dwaj muzycy przechodzili obok drzewa, pod którym siedział pogrążony w medytacji.
Jeden mówił do drugiego: „Nie naciągaj za bardzo strun swojej gitary, bo się zerwą. Nie trzymaj ich też zbyt luźno, bo nie dobędziesz z nich muzyki. Trzymaj się drogi środka”.
Słowa te uderzyły Buddę z taką siłą, że zrewolucjonizowały jego całe podejście do duchowości.
Był przekonany, że zostały one powiedziane dla niego.
Od tej chwili zrezygnował ze wszystkich umartwień i zaczął podążać drogą, która był łatwa i lekka, drogą umiarkowania.
Rzeczywiście, jego podejście do oświecenia nazywane jest Drogą Środka.
Cytaty z:
Modlitwa Żaby -  A. de Mello
Śpiew Ptaka – A. de Mello
Minuta Mądrości – A. de Mello

—————————————————————————————————————————-

Mistrz Hakuin i dziewczyna w ciąży

Mistrz ZEN Hakuin żył w pewnym mieście w Japonii.
Był bardzo szanowanym człowiekiem i wielu 22 ludzi przychodziło do niego po duchowe nauki. Kiedyś okazało się że nastoletnia córka jego sąsiadów jest w ciąży.
Bardzo zbulwersowani rodzice chcieli za wszelką cenę ustalić kto jest ojcem dziecka. Nie chcąc wyjawić prawdziwej tożsamości dziewczyna wskazała na Hakuina.
Zagniewani rodzice ruszyli z wymówkami do mistrza. Jednak wszystko co im odpowiedział to
– „Czy aby na pewno tak?”.
Wiadomość o tym skandalu szybko rozniosła się po okolicy, a mistrz utracił swą reputację.
Nikt już nie przychodził by go zobaczyć i porozmawiać. Hakuin pozostawał jednak niewzruszony. Wcale go to nie zmartwiło. Kiedy przyszło na świat dziecko rodzice dziewczyny przynieśli je do Hakuina
– „Jesteś ojcem więc się nim zaopiekuj” – powiedzieli.
Mistrz przyjął maleństwo i troskliwie zaczął się nim opiekować.
Kiedy minął rok targana wyrzutami sumienia młoda sąsiadka wyznała rodzicom że prawdziwym ojcem jej dziecka był młody mężczyzna, pracujący w sklepie u rzeźnika. Ta wiadomość bardzo strapiła małżonków.
Wielce skruszeni udali się do Hakuina i zaczęli go prosić o wybaczenie:
- „Nasza córka wyznała że nie jesteś ojcem jej dziecka. Przyszliśmy je zabrać. Jest nam niezmiernie przykro”.
- „Czy aby na pewno tak?”- to były jedyne słowa Hakuina, który oddał dziecko rodzicom.
Mistrz odpowiada zarówno na fałsz jak i na prawdę, na dobro i zło tymi samymi słowami
– „Czy aby na pewno tak?”.
Pozwala w ten sposób każdej formie jaką przybiera dana chwila na pojawienie się. Pozwala jej być taką jaka jest i nie staje się uczestnikiem ludzkiego dramatu.
Zdarzenia nie mają osobistego charakteru.
On sam nie staje się niczyją ofiarą. Jest tak całkowicie zestrojony z tym co się wydarza, że to co się dzieje nie ma nad nim władzy.
Tylko kiedy opierasz się temu co jest, pozostajesz na łasce tego co się wydarza. A świat będzie decydował o twoim szczęściu i nieszczęśliwości.
W tej historii dziecko znalazło troskliwą opiekę.
‘Złe’ zamieniło się w ‘dobre’ przez moc nieopierania się. Mistrz nie przeciwstawił się też oddaniu dziecka.
Odpowiedział na to czego wymagała obecna chwila.
Wyobraź sobie jak reagowałoby Twoje ego w sytuacjach, które opisała powyższa historia?
E. Tolle “Nowa Ziemia”
—————————————————————————————————————————-

Względność dobrych i złych wypadków

Stary człowiek i jego syn pracowali na małej farmie. Mieli tylko jednego konia, który ciągnął ich pług. Pewnego dnia koń uciekł.
– Jakie to straszne – współczuli sąsiedzi. – Co za nieszczęście.
– Kto to wie, czy to nieszczęście, czy szczęście – odpowiadał farmer.
Tydzień później koń powrócił z gór, przyprowadzając ze sobą do stajni pięć dzikich klaczy.
– Co za niesamowite szczęście! – mówili sąsiedzi.
– Szczęście? Nieszczęście? Kto wie? – odpowiadał starzec. Następnego dnia syn, próbując ujeździć jedną z dzikich klaczy, spadł z niej i złamał nogę.
– Jakie to straszne. Co za nieszczęście! – mówiono.
– Nieszczęście? Szczęście?
Przyszło wojsko i wszystkich młodych mężczyzn zabrano na wojnę.
Syn farmera był nieprzydatny, więc pozostał.
– Szczęście? Nieszczęście?

Zadręczanie się

Dwaj mnisi, jeden stary a drugi bardzo młody, wracali błotnistą leśną ścieżką do swego klasztoru w Japonii. Podeszli do ślicznej kobiety, która stała bezradnie na brzegu mulistego, szybko płynącego strumienia.
Widząc, że jest w potrzebie, starszy mnich wziął ją na ręce i przeniósł przez wodę. Ona uśmiechała się do niego, oplatając ramionami jego szyję, aż on delikatnie postawił ją na drugim brzegu. Kobieta podziękowała, skłoniła się, a mnisi w ciszy podążyli w dalszą drogę.
Kiedy zbliżali się do bram klasztoru, młody mnich nie mógł już dłużej wytrzymać.
– Jak mogłeś brać w ramiona piękną kobietę? – wybuchnął – Takie zachowanie nie przystoi mnichowi!
Stary mnich popatrzył na towarzysza podróży i odparł:
– Ja zostawiłem ją na brzegu. A ty nadal ją niesiesz.
Uwolnij przeszłość, pozwól jej odejść. Bierz życie takim jakim jest, nie potępiaj się ani nie obwiniaj.
Zachowaj umiar we wszystkim, spokój i świadomość w działaniu.
Bądź wolny.
Millman Dan – Droga miłującego pokój wojownika

—————————————————————————————————————————-

Rzeczywistość jest jaka jest…nie szukaj niczego ekstra.

Trzej mnisi postanowili razem pomedytować.
Usiedli po jednej stronie jeziora, zamknęli oczy i pogrążyli się w medytacji. W pewnej chwili jeden z nich wstał i rzekł do pozostałych:
- “Zapomniałem mojej maty.”
Poczym w cudowny sposób wkroczył na taflę wody i przeszedł na drugi brzeg do swojej chaty. Kiedy wrócił, drugi mnich wstał i powiedział:
- “Zapomniałem wywiesić moją drugą szatę do wyschnięcia” – On także pełen spokoju przemaszerował przez taflę jeziora i wrócił tą samą drogą.
Trzeci mnich obserwował uważnie towarzyszy i postanowił przetestować swoje własne zdolności.
- “Czy wasza wiedza jest większa od mojej? Ja również jestem w stanie to zrobić!”
Powiedział głośno i ruszył w stronę jeziora, aby przez nie przejść. Jednak natychmiast wpadł w głęboką wodę. Z zapałem wspiął się z powrotem i spróbował ponownie tylko po to, aby znów wpaść do wody. Próbował jeszcze raz… i jeszcze… za każdym razem tonąc w wodzie.
Dwaj pozostali przypatrywali się temu w spokoju. Nagle jeden powiedział cicho do drugiego:
-”Myślisz, że powinniśmy mu powiedzieć gdzie są kamienie??”
P. Godlewski “Moment Boskości”
—————————————————————————————————————————-

Los ślimaka

Pewnego dnia, kiedy byłem z nim [Don Juanem] w mieście, podniosłem ślimaka ze środka chodnika i odłożyłem w bezpieczne miejsce, pomiędzy jakieś pnącza. Byłem przekonany, że pozostawiony samemu sobie, wcześniej czy później zostałby rozdeptany. Uważałem, że przenosząc go w bezpieczne miejsce, uratowałem mu życie.
Don Juan wykazał, że moje przekonanie było bardzo pochopne, bo nie rozpatrzyłem dwóch istotnych faktów. Po pierwsze, ślimak mógł uciekać przed śmiercią od trucizny zawartej w liściach winorośli, po drugie, mógł mieć wystarczająco silną wolę, aby przejść przez chodnik. Wtrącając się, nie uratowałem go, ale sprawiłem, że utracił to, co z takim trudem zyskał.
Oczywiście chciałem odłożyć ślimaka w miejsce, z którego go podniosłem, ale don Juan mi nie pozwolił. Powiedział, że przeznaczeniem ślimaka było to, że jakiś idiota przetnie mu drogę i wyhamuje impet. Jeśli zostawię go tam, gdzie go odłożyłem, być może ślimak zbierze wystarczającą moc, by podążyć tam, dokąd zmierzał.
Pomyślałem, że rozumiem o co mu chodzi. Najwyraźniej jednak zgodziłem się z nim jedynie powierzchownie. Najtrudniejszą dla mnie rzeczą było pozwolić innym – być.
C. Castaneda
.................................
Wszystkie mądrości pochodzą ze strony:
http://zenforest.wordpress.com/2009/12/28/najciekawsze-przypowiesci-o-mistrzu-i-nie-tylko/

poniedziałek, 9 maja 2011

Praca

Zdobycie doskonałej pracy bywa frustracją, kiedy  okaże się, ze to był tylko sen. 


sobota, 7 maja 2011

Sen - powroty i odchodzenia


Rudy Kot skacze do dziury, zabija mysz. Odchodzi unosząc martwe zwierzę w pysku. Na progu nory siedzi zdumiona mysia wdowa. Jeszcze nie dociera do niej, co sie stało.
Kot znika za skarpą.
Ciągnę sznurek, do którego był przypięty. Sznurek się napina, jest ciężki. Sekundę potem wyskakuje kotowate zwierzę. Nieproporcjonalne, podobne do postaci z kreskówki. Całe cętkowane i duże jak dog. Probuje mnie zaatakować, jest agresywne. Odpędzam go kamieniami. Nie czuje strachu, ale chęć przetrwania. W końcu ucieka znikając za skalistą skarpą.
Mężczyzna, którego kochałam wyraża zgodę na podpisanie kontraktu, robię to w jego imieniu. Kontrakt zawarty na 2 lata. Cieszę się, że udało mi się skraść z czasu jeszcze te dwa lata.  Dwa lata przy nim?
Salvador Dali "Sens spowodowany lotem pszczoły"

Dwa lata dla niego.
To była długa rozłąka, lecz w śnie jest brak świadomości śmierci tego mężczyzny.
Wracają wspomnienia pewnego miasta i mieszkających tam znajomych. Zastanawiam się co teraz u nich słychać.
Wsiadam do windy. Czuję obecność zwierząt, przyjaznych. To koty. Nie widze ich, wiem to.
 Mężczyzna, którego kochałam wsiada do windy.  Budynek jest cały ze szkła i metalu.

Wraca rudy kot, zadowolony z udanego polowania. Biorę go na ręce i wychodzę z budynku wprost na jaskrawe słońce. Stopy zanurzam w trawie, głaszczę kota. Odczuwam radość i ekscytację.

środa, 4 maja 2011

Szamanizm - z czym się to je?


Ostatnio zapanowała swoista moda na szamanizm, ale o tym pisałam w innym poście.
Dziś postaram się krótko przybliżyć Wam, czym jest szamanizm
Sama nazwa Szamanizm ma dwa źródłosłowy. Pierwszy pochodzi z syberyjskiego języka Tunguzji (niektórzy wywodzą je od syberyjskiego ludu Ewenków)  i oznacza uzdrawianie. Wzięła się od słowa szaman, co w języku tunguskim znaczy dokładnie: „ten, który jest podekscytowany, poruszony” a stanowi to aluzję to szamańskich tańców pełnych podrygiwania, drgania.
Druga etymologią słowa szamanizm jest źródłosłów Palijski (Indie) od śamana, znaczącego tyle, co gorąc i wiedza, i też łączy się z praktykami tamtejszych uzdrowicieli i magów. Powszechnie przyjmuje się też źródło sanskryckie od słowa saman – ascetyczny.
Czym, wiec jest szamanizm?
To najstarsza tradycja światopoglądowo religijna, sięgająca ponad 40 tysięcy lat wstecz, aż do paleolitu. Jej podstawą jest wiara w istnienie duchów i duszy oraz wszelkich innych bytów. Nie jest to jednak religia, choć w poszczególnych kulturach ściśle wiązała się też z wiarą w Bóstwa. Jest to raczej religijna forma postrzegania świata, z której zresztą wyrosły wszystkie obecnie znane nam religie.
Jednak nie można powiedzieć, ze szamanizm jest obecnie religią, choć wiele osób właśnie tak to postrzega.
Ten nurt wiąże się ściśle z animizmem. Najkrócej mówiąc animizm to wiara w to, ze wszystko ma swojego ducha (duszę).
Kim zatem jest Szaman? Szamani są jednocześnie lekarzami, kapłanami, mistykami, doradcami, przede wszystkim łącznikami ze światem niewidzialnym, z duchami przodków, istotami subtelnymi.
Obecnie, z uwagi na duże zainteresowanie szamanizmem, wiele technik i metod uzdrawiania i rozwoju duchowego podciąga się pod szamanizm, jednak tradycyjnie szamanem mogła zostać jedynie osoba powołana przez duchy. W różnych kulturach różnie się to odbywało, ale to zawsze duchy wskazywały nowego szamana. Starszy uczył go wówczas i przygotowywał do roli, jaką przyjdzie mu pełnić w swoim plemieniu (swej społeczności). Do dziś w społecznościach szamańskich jest to tradycja bardzo restrykcyjnie przestrzegana.
Powołanie szamańskie łączy się z inicjacją szamańską. Polega ona na całkowitym zniszczeniu dotychczasowej osobowości, przekazaniu szamańskich mocy, jako część nowej osobowości. Takiej inicjacji często towarzyszy szereg zjawisk i wydarzeń. Od szamańskiej śmierci (także na płaszczyźnie fizycznej, np. śmierć kliniczna) poprzez różne znaki, sygnały (na Syberii za Szamana uznaje się często osobę rażoną piorunem), indywidualne odczucia inicjowanego szamana. W takim procesie odbywa się transformacja szamana, połączenie z jego totemem, nauka. I co trzeba tu zaznaczyć, taka inicjacja najczęściej jest bolesna także na gruncie fizycznym, gdyż to co się dzieje z szamanem po drugiej stronie, w pełni realnie odczuwane jest fizycznie w świecie materii.
Bardzo ciekawie pisze o tym Peter Witebski w „Szamanie” gdzie opisuje proces ćwiartowania, pożerania i tym podobne.  W takich wizjach duch (np. duch totemiczny) łączy się z szamanem poprzez pożarcie go, lub odgryzienie kawałka ciała. To symboliczne złączenie się ducha z szamanem.
Mówiąc o szamanizmie nie sposób nie wspomnieć o mocach szamańskich, zwierzętach mocy i axis mundii.
Moce szamańskie mogą być wrodzone lub zdobyte (poprzez zadania, jakie szaman wykonuje w czasie podróży wizyjnych i transów szamańskich). Często jest to dziedziczne. A czasem można je kupić. W niektórych kulturach duchy na to pozwalają.I jest to tez określony rytuał zdobycia mocy.
Wśród plemion indiańskich zdarza się też, że czarownik ukradnie moc szamana. W książce „Indiański uzdrowiciel” Medicine Grizzlybear Lake wspomina o mocach uzdrawiania, mocach duchowych, a wszystko jest niejako specjalizowaniem się szamana w konkretnej metodzie. Np szaman duchowy pracuje z dużą ilością duchów, trans-doktor wchodzi w odmienne stany świadomości by poznać przyczynę choroby, a uzdrawiający rękami lub wysysający pomaga według tego,  na co wskazuje nazwa. Wszyscy zaś łączą w sobie te moce i umiejętności, z tym, że jedni specjalizują się w takich, inni w innych praktykach i technikach pracy.
Źródłem mocy szamańskich są też miejsca, pieśni i zwierzęta mocy, które wspomagają szamanów, uczą lub prowadzą poprzez światy subtelne.
Zwierzęta mocy to duchy gatunkowe danych zwierząt, które  wspomagają pracę szamana. Przychodzą i odchodzą, kiedy zajdzie potrzeba. Każde z nich czegoś uczy, w czymś pomaga. Szczególnym rodzajem zwierzęcia mocy jest Totem. To także duch zwierzęcia mocy (może być duch rośliny mocy lub żywiołu), jednak w tym wypadku zawsze pochodzi on z ziemi szamana i jest z nim związany na zawsze. Tak, wiec na naszych ziemiach totemem nie będzie nigdy krokodyl, tygrys czy jaguar, ale mogą być one przewodnikami, jako zwierzęta mocy. Za to nasze rodzime gatunki (także te wymarłe, jak Tur) jak najbardziej mogą być totemem.
A czym jest Axis mundii dla szamana? Jest to inaczej oś świata, wokół której kręci się nasza planeta. Jest reprezentowana przez drzewo, kolumnę, kostur maga, itd. To już zależy od kultury. Dla szamana są to też drzwi do światów wewnętrznych, te zaś dzieli się najczęściej (to też zależy od tradycji i kultury) na dolny, górny i środkowy. Niektórzy przypisują je do astralnego wymiaru, jako świata dolnego, fizycznego, jako świata środkowego i wymiaru duchowego, jako świata górnego.
Dla szamanów wejściem do tych wymiarów jest właśnie axis mundii, jako przejście przez środek. Zwykle to jest dziura w ziemi, jutra, dziupla, wejście pod ogniskiem w wigwamie potów. To symboliczny punkt wejścia, brama. Często mająca odpowiednik w świecie fizycznym. Bardzo ciekawie opisuje to Eugeniusz Fajdasz w książce „Kosmos mistyczny”, gdzie przedstawia swoiste mapy światów szamańskich.
Na koniec warto wspomnieć tez o transach i wizjach. To stan tak zwanego szamańskiego stanu świadomości, w którym szaman wchodzi w inne światy, poszukuje mocy, wizji, odpowiedzi na pytania, a najczęściej szuka przyczyn choroby. Czasem z duchem choroby walczy, czasem od innych duchów się uczy.
Stan taki osiąga się poprzez medytację, bębny a także kontakt z roślinami mocy, jest to już uzależnione od kultury i tradycji.
O szamanizmie można mówić jeszcze długo i dużo, bo w kilku słowach trudno jest przybliżyć dokładnie tę drogę. Drogę, z której dziś korzysta wiele szkół duchowych, wprowadzając do swoich praktyk pewne elementy z różnych szamańskich tradycji, jak np. gra na bębnach, czy praca ze zwierzętami mocy.
Ta fascynacja tradycjami szamańskimi widoczna jest też w nurtach New age, choćby w coraz bardziej popularnych karatach uzdrawiającej mocy, gdzie do wróżenia i doradztwa wykorzystano wizerunki zwierząt mocy. Także w tworzeniu totemicznych horoskopów, czy amuletów. Warsztaty neoszamńskie oferują szereg technik pozwalających poznać siebie samego i przekroczyć granicę własnych możliwości. Najbardziej znane to chyba szałas (wigwam potów) i grób wojownika (to ostatnie wywodzi się z tradycji wojowników indiańskich, ale włączone zostało do praktyk neoszamańskich).
Dobrze, ze szamanizm znowu staje się popularny, duchy znów przemawiają do nas, nie ograniczając się tylko do powołanych szamanów, a linie przekazu znowu zostają odnawiane. Nie mniej, kiedy sięgamy po techniki i metody szamańskiej pracy, nie zapominajmy, że to pradawna tradycja, tysiące lat wiedzy i praktyki sięgające do korzeni nas wszystkich. Warto się czasem im pokłonić, tak jak i szamanom, którzy wciąż pielęgnują starą tradycję swoich plemion.
Pozdrawiam

……………………….
Źródła bibliograficzne:
  1. Peter Vitebsky „Szaman. Magia, tradycja, rzeczywistość”, Wyd. Świat Książki, Warszawa 1996.
  2. Andrzej Szyjewski „Szamanizm”, Wyd.WAM, Rok wydania: 2005
  3. Medicine Grizzlybear Lake, „Indiański uzdrowiciel”, Wyd. KOS, Katowice 2004
  4. Jerzy Wasilewski Podróże do piekieł”, Warszawa, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza 1979
  5. Eugeniusz Fajdysz "Kosmos Mistyczny", Wyd. INNE 1999

wtorek, 3 maja 2011

Anomalia?

Natura potrafi zaskoczyć nas na każdym kroku.
3 Maja to dla nas czas nie tylko obchodów rocznicy uchwalenia pierwszej Konstytucji Europejskiej, ale też czas majówek. Te zwykle kojarzą się z piknikami na łonie natury.


W tym roku Matka Gaja przypomniała nam o swojej sile i mocy. Przypomniała, że Jest i domaga się szacunku.




Poranek 3 Maja 2011 - Dzierżoniów

...............................................................................................................................

A tak wygląda świat po zimowej bitwie: 4 Maja 2011

Parki i skwery o poranku, pełne są poległych i rannych na służbie Gai.





Moja ukochana Wierzba w Parku. Ile razy wołała mnie, gdy spacerowałam z synem po parku. Pod jej gałęziami wyznawałam miłość i przyjmowałam wyznanie miłosne.



Umierając zgniotła pobliska Czeremchę, która jeszcze kwietniowo odurzała zapachem.



Mimo wszystko pejzaż zimowo letni ma swój urok.


Anomalia?

Natura potrafi zaskoczyć nas na każdym kroku.
3 Maja to dla nas czas nie tylko obchodów rocznicy uchwalenia pierwszej Konstytucji Europejskiej, ale też czas majówek. Te zwykle kojarzą się z piknikami na łonie natury.


W tym roku Matka Gaja przypomniała nam o swojej sile i mocy. Przypomniała, że Jest i domaga się szacunku.




Poranek 3 Maja 2011 - Dzierżoniów

...............................................................................................................................

A tak wygląda świat po zimowej bitwie: 4 Maja 2011

Parki i skwery o poranku, pełne są poległych i rannych na służbie Gai.





Moja ukochana Wierzba w Parku. Ile razy wołała mnie, gdy spacerowałam z synem po parku. Pod jej gałęziami wyznawałam miłość i przyjmowałam wyznanie miłosne.



Umierając zgniotła pobliska Czeremchę, która jeszcze kwietniowo odurzała zapachem.



Mimo wszystko pejzaż zimowo letni ma swój urok.


poniedziałek, 2 maja 2011

Święty Bęben Szamański. Atilla Hefner

Rytm, w jakim przemierzam świat.



Warto pzreczytać: Szamanizm



Dla tych, co chcą poszerzyć swoja wiedzę o szamanizmie lub po prostu poznać czym on jest bliżej, chcę zaproponować kilka książek

Najlepszymi chyba na rynku książkami są: "Szamanizm" Andrzeja Szyjewskiego oraz pod tym samym tytułem Peter Vitebsky oraz trzecia Robert Palusiński "Szamanizm w praktyce"
O praktykach neoszamańskich traktuje
"Droga szamana" Michaela Harnera. Polecam też ciekawą pozycję "Kosmos Mistyczny" Eugeniusza Fajdysza.
Ostatnio czytam i też już polecę autobiograficzną książkę o poszukiwaniu mocy i wizji, stawaniu się szamanem i o uzdrawiającej mocy i takich praktykach "Indiański Uzdrowiciel" Medicine Grizzlybear Lake. Szaman Bobby Lake zabiera nas w niej w cudowna podróż po świecie szamańskim, w tradycji kilku plemion Ameryki Pn, gdzie pobierał nauki.
Kolejną doskonałą pozycją, będącą juz klasyką opowiadającą o szamanizmie jest "Podróże do piekieł" Jerzego Wasilewskiego
Oczywiscie mamy jeszcze znane chyba wszystkim książki: Martine Ashe "Szaman naszych czasów" oraz Serge Kahili King "Szaman miejski" (Ta dotyczy neoszamnaizmu Hawajczyków).
Niedawno zaś wyszła ciekawa książka Geseko von Lüpke "Dawna mądrość na nowe czasy." Są to rozmowy ze świętymi i szamanami XXI wieku.
Poza tym warto poczytać ksiazki M. Eliade


Jeśli ktoś z Was może coś polecić innego o szamanizmie to dopisujcie w komentarzach. Będę wdzięczna, a i pewnie inni skorzystają.












niedziela, 1 maja 2011

Moje zakochania w Beltane

Beltane. Święto ognia i miłości. Dla większości nieświadomych to początek długiego weekendu majowego.
Poranek powitał nas słońcem i ciepłym tchnieniem. W taki dzień nie zostaje się w domu. W taki dzień należy rozpalić ogień, niezależnie jakim Bogom się cześć oddaje.


Wraz z synem i przyjacielem wyruszyliśmy w poszukiwaniu miejsca gdzie zapalimy Ogień. Pierwotny plan przewidywał Ślężę. Jednak zniechęciła nas ilość rozkrzyczanych turystów. My szukaliśmy spokojnego miejsca na Ogień.
Skierowaliśmy się w stronę Góry Raduni.
I tu nastąpiło zakochanie.
Radunia owionęłam nas magią, kiedy tylko weszliśmy w porastający ją las.




Stałam długo, otulona ciszą natury, w której jedynymi dźwiękami był wiatr w koronach drzew i śpiew ptaków. Ten zaś koił zmysły, wyciszał emocje. Zbierałam w sobie światło, przebijające się wąskimi pasmami przez zieleń drzew. Przyglądałam się duchowi Raduni, który przysiadł na skale, między drzewami. Pozornie znudzony, uważnie obserwował każdego, kto wchodził na jego teren.
Nieznacznym skinieniem dał przyzwolenie.
Odprowadził nas spojrzeniem.

Szłam czując przypływ mocy, innej niż te, które już poznałam. Radunia obdarzała inną siłą.
Ukazywała na każdym kroku nowe piękno, nowe zachwycenia i zakochania.

Kiedy dotarłam do miejsca mocy, w którym duchy poprosiły o ofiarę, wiedziałam już, że jestem zakochana po uszy. Zakochana od pierwszego wejrzenia w Raduni.

Przyniesiona ofiarę złożyłam w wyznaczonym miejscu. Wibrowało specyficzną mocą. Koiło i pobudzało jednocześnie.
Tam też pojawił się anioł.

Zaraz potem Absolut objawił się w kolejnej odsłonie. W brzozowym gaju tańczyły leśne panny, brzozy, w swych białych sukienkach, uwodząc roześmiane świerki i klony. Wtórowały im lipy i sosny. Las zrobił sie na chwilę gwarny od ich śmiechu. Tylko na moment umilkły, przyglądając się nam beztrosko, z nieco wyzywającą miną. Zaraz potem wróciły świętować budzącą się miłość. Ta objawiała sie w pąkach i kwiatach.

Chwile później zachwycił nas widok. Naturalny taras był stworzony do podziwiania starszej siostry Ślęży. Ta zaś ukazała się w pełnej krasie.

Szukając miejsce dla Ognia, zobaczyłam dwa małe Enty, bawiące się na stromym zboczu. Las w tym miejscu dawał złudzenie uczestnictwa w Tolkienowskiej księdze.

Ogień zapłonął na małej polanie, przy drodze. Uczczony grą na bębnie, nakarmiony drewnem i igliwiem.
Zbłąkanym turystom, szukającym ciszy pozwalał odpocząć.
Zapraszaliśmy ich do Ognia. Ci, którzy przy nim się posilili, odeszli z nowymi siłami. Z nowym światłem i lekkością uśmiechu, sycąc się magią Raduni.

Przy moim Ogniu, gdziekolwiek on będzie, zawsze znajdziesz miejsce dla siebie.




Miejsce gdzie spotkałam Ducha Raduni



Ołtarz Ofiarny Raduni



Tańczące Brzozy


Droga wokół szczytu Raduni


Zabawa małych Entów


Zaklęty w kamieniu Sokół, a może ktoś inny?


Widok na Ślężę z Północnego zbocza Raduni


Ogień Beltane



Natura tworzy najpiękniejsze kompozycje

Moje zakochania w Beltane

Beltane. Święto ognia i miłości. Dla większości nieświadomych to początek długiego weekendu majowego.
Poranek powitał nas słońcem i ciepłym tchnieniem. W taki dzień nie zostaje się w domu. W taki dzień należy rozpalić ogień, niezależnie jakim Bogom się cześć oddaje.


Wraz z synem i przyjacielem wyruszyliśmy w poszukiwaniu miejsca gdzie zapalimy Ogień. Pierwotny plan przewidywał Ślężę. Jednak zniechęciła nas ilość rozkrzyczanych turystów. My szukaliśmy spokojnego miejsca na Ogień.
Skierowaliśmy się w stronę Góry Raduni.
I tu nastąpiło zakochanie.
Radunia owionęłam nas magią, kiedy tylko weszliśmy w porastający ją las.


Stałam długo, otulona ciszą natury, w której jedynymi dźwiękami był wiatr w koronach drzew i śpiew ptaków. Ten zaś koił zmysły, wyciszał emocje. Zbierałam w sobie światło, przebijające się wąskimi pasmami przez zieleń drzew. Przyglądałam się duchowi Raduni, który przysiadł na skale, między drzewami. Pozornie znudzony, uważnie obserwował każdego, kto wchodził na jego teren.
Nieznacznym skinieniem dał przyzwolenie.
Odprowadził nas spojrzeniem.

Szłam czując przypływ mocy, innej niż te, które już poznałam. Radunia obdarzała inną siłą.
Ukazywała na każdym kroku nowe piękno, nowe zachwycenia i zakochania.

Kiedy dotarłam do miejsca mocy, w którym duchy poprosiły o ofiarę, wiedziałam już, że jestem zakochana po uszy. Zakochana od pierwszego wejrzenia w Raduni.

Przyniesiona ofiarę złożyłam w wyznaczonym miejscu. Wibrowało specyficzną mocą. Koiło i pobudzało jednocześnie.
Tam też pojawił się anioł.

Zaraz potem Absolut objawił się w kolejnej odsłonie. W brzozowym gaju tańczyły leśne panny, brzozy, w swych białych sukienkach, uwodząc roześmiane świerki i klony. Wtórowały im lipy i sosny. Las zrobił sie na chwilę gwarny od ich śmiechu. Tylko na moment umilkły, przyglądając się nam beztrosko, z nieco wyzywającą miną. Zaraz potem wróciły świętować budzącą się miłość. Ta objawiała sie w pąkach i kwiatach.

Chwile później zachwycił nas widok. Naturalny taras był stworzony do podziwiania starszej siostry Ślęży. Ta zaś ukazała się w pełnej krasie.

Szukając miejsce dla Ognia, zobaczyłam dwa małe Enty, bawiące się na stromym zboczu. Las w tym miejscu dawał złudzenie uczestnictwa w Tolkienowskiej księdze.

Ogień zapłonął na małej polanie, przy drodze. Uczczony grą na bębnie, nakarmiony drewnem i igliwiem.
Zbłąkanym turystom, szukającym ciszy pozwalał odpocząć.
Zapraszaliśmy ich do Ognia. Ci, którzy przy nim się posilili, odeszli z nowymi siłami. Z nowym światłem i lekkością uśmiechu, sycąc się magią Raduni.

Przy moim Ogniu, gdziekolwiek on będzie, zawsze znajdziesz miejsce dla siebie.




Miejsce gdzie spotkałam Ducha Raduni



Ołtarz Ofiarny Raduni



Tańczące Brzozy


Droga wokół szczytu Raduni


Zabawa małych Entów


Zaklęty w kamieniu Sokół, a może ktoś inny?


Widok na Ślężę z Północnego zbocza Raduni


Ogień Beltane



Natura tworzy najpiękniejsze kompozycje