sobota, 29 grudnia 2012

Ja Szamanka

Wilki ujawniły pieśń
wydarły ją z trzewi
składając krwawą ofiarę
Księżycom

Ja Szamanka - składam kości
w jeden szkielet
oblekam je ciałem Baśni

Szkielet
nabiera kształtu dzikości
obrasta futrem
szczerzy kły
stając się
Stadem

Pieśń
Brzmi nieustająco

Ja Szamanka - umieram

Czas się wypełnił
Wilki nucą Pieśń
nad moim grobem

czwartek, 27 grudnia 2012

Ja Szamanka

Wypiłam trzy kawy
splotłam słowa
w dwa wiersze warkoczy
z Wilczego futra

W jednym rozlała się
na Kosmos ultramaryna
drugi odfrunął
na sowich skrzydłach.

Ja Szamanka
farbuję niebo cyjanem
Tworzę batik woskowych chmur.

Wypuszczam Pieśń na wiatr.

piątek, 21 grudnia 2012

Ja Szamanka - sen o Domu

Ja Szamanka - śnię o Domu
segreguję w nim Wspomnienia

Zamykam w szkatułce
stare znajomości
odkurzam dywany mchu
by czuć miękkość pod stopami

Porządkuję fotografie
układam z nich
collage w kształt Drzewa

korzenie sięgają głęboko.

Ja Szamanka - przemiana
Stałego w Zmienne
Płynę z prądem
do taktu snów.

niedziela, 23 września 2012

Kadzidła – dym dla ludzi, bogów i duchów




Palenie kadzideł towarzyszyło ludziom niemal od zawsze. Już w pierwszych kulturach oddających cześć bogom palono kadzidła w celach rytualnych. Do dziś na stanowiskach archeologicznych odnajduje się ślady palenia kadzideł, sięgające tysięcy lat wstecz.
Z pomocą aromatycznych dymów nawiązywano kontakt z bogami i duchami. Odkrywano aromaterapeutyczne właściwości roślin i żywic. Przy tym pierwsi ludzie szybko odkryli, że różne kadzidła wywołują  różne reakcje emocjonalne, a czasem nawet halucynogenne. Szybko więc kadzidła stały się nieodłącznym elementem praktyk religijnych i magicznych rytuałów. I stosuje się je w tych celach do dziś.
Sporo informacji o kadzidłach zostawili nam starożytni. W Egipcie, Mezopotamii, Fenicji, Indiach, Chinach, w całej kulturze Helleńskiej i Rzymskiej palono kadzidła i udoskonalano ich skład.
Czytamy o nich w starożytnych tekstach, a także świętych pismach, choćby w Biblii.

W Chinach kadzidła były w powszechnym użytku, stosowanym także w celach medycznych, a w Japonii sztuka tworzenia kadzideł znalazła odbicie w szkołach Koh-Do i prawdopodobnie to tam opracowano kadzidła stożkowe.
O wartości kadzideł może świadczyć fakt, że w niektórych okresach  cena kadzidła była wyższa od ceny złota czy zboża.
Skład i proporcje mieszanek ziół, drewna i żywic, stosowanych w celach magicznych i religijnych były i nadal są często objęte ścisłą tajemnicą. Często konkretny składnik i zapach był przeznaczony dla konkretnych bogów lub duchów. Inne miały na celu pomoc w nawiązaniu kontaktu z bóstwem lub spojrzeniem w przyszłość.
Ale kadzidła były też wykorzystywane w życiu codziennym, do odkażania i aromatyzowania pomieszczeń.
Dym kadzidła w pewnym sensie łączy świat materii i ducha, gdyż dym, widoczny i namacalny pozostaje ulotny i nieuchwytny, tak jak jego zapach. Poza tym ludzie dość szybko zauważyli, że pewne substancje nie mające zapachu uwalniają go pod wpływem spalania, jakby oddając swego ducha, esencję swej istoty i siły. Toteż nie dziwi fakt, że dym z kadzideł na stałe wrósł w kulturę i religię na całym świecie.

Składniki kadzideł.

Podstawowe składniki kadzideł to drewno i kora, żywice, zioła (liście, kwiaty, korzenie, kłącza, nasiona i owoce) a także substancje pochodzenia zwierzęcego. Niektóre tradycje magiczno religijne dzieliły te składniki na przynależne konkretnym bogom, albo żywiołom.
Podstawowe żywice, jakie stosuje się w kadzidłach to mirra, kopal, styraks, kamfora. Żywic jest znacznie więcej, te jednak są najpopularniejsze.
Drewno i kora drzew stosowana w kadzidłach to najczęściej sandałowiec, cedr, cyprys, cynamonowiec.
Składniki pochodzenia zwierzęcego to głównie ambra i piżmo, ale też inne jak strój bobrowy czy cybet.

Właściwości kadzideł.

Często właściwości kadzideł wiąże się z właściwościami magicznymi i medycznymi roślin i żywic, stosowanych w obrzędach i ceremoniach oraz w medycynie naturalnej. A lecznicze właściwości kadzideł zostały potwierdzone naukowo, gdyż skład niektórych żywic i olejków eterycznych zawierają np. seskwiterpyny, które korzystnie wpływają na pracę mózgu poprawiając koncentrację, podnosząc odporność organizmu a nawet regulują gospodarkę hormonalną. Wpływają też korzystnie na stany emocjonalne, układ oddechowy, oczyszczają i odkażają powietrze.
Właściwości lecznicze kadzideł są bardzo często związane z właściwościami ziół i żywic. Także w obrzędach magicznych przypisuje się kadzidłom właściwości magiczne stosowanych składników. Dla przykładu szałwia, szałwia biała, czy żywica świerkowa palone są do oczyszczania energetycznego oraz odpędzania złych duchów. Suszony korzeń mandragory lekarskiej sprzyja z kolei podróżom duchowym, przepowiadaniu przyszłości i kontaktowaniu się z duchami. Bylice z kolei pali się podczas rytuałów ochronnych i oczyszczających. Lawenda, rozmaryn czy róża sprzyjają wyciszaniu i łagodzą stany depresyjne. Stosuje się też je w magii miłosnej. Mirrę stosuje się w liturgiach także do uświęcania osób i przedmiotów. Z kolei cis sprzyja wewnętrznym transformacjom, medytacji, rozliczaniu przeszłości i podróżom duchowym.
Taka lista może być bardzo długa, bo wiele z ziół i żywic ma szerokie spektrum właściwości i zastosowań.
Warto zawsze komponować lub dobierać kadzidła stosownie do ich właściwości.

Znaczenie i zastosowanie kadzideł.

Kadzidła mają tak wiele zastosowań, ze trudno tu opisać wszystkie. Przede wszystkim, o czym była mowa wyżej, stosowało się je i stosuje w obrzędach religijnych, w tym pogrzebowych, oraz w praktykach liturgicznych, magicznych oraz w życiu codziennym.
W niektórych praktykach palenie stosownych ziół i roślin, wprowadza w tak zwane odmienne stany świadomości, stąd kapłani, szamani czy inni duchowi przewodnicy swego ludu z powodzeniem stosują kadzidła by kontaktować się z bogami, duchami, podróżować w odmiennych stanach świadomości, uzdrawiać.
Ma też kadzidło znaczenie symboliczne, np. w liturgii kościoła, wyraża ono modlitwę i ofiarę miłą bogu. Miało też mieć znaczenie oczyszczające.
W liturgiach i praktykach sakralnych miało zanosić do bogów modlitwy i prośby wiernych.
Zastosowanie kadzideł do oczyszczania znane jest zresztą nie tylko z kultury Judeochrześcijańśkiej ale z wielu innych. Obecnie dużą popularnością cieszy się np. szałwia biała, którą stosuje się do oczyszczania ze złych energii ale i do odpędzania złych duchów. To ostatnie zastosowanie jest też znane od wieków i różne mieszanki ziół i żywic stosuje się w praktykach egzorcyzmów, uzdrawiań szamańskich odpędzających złe duchy, oczyszczania energii pomieszczeń.
Kadzidła miały też (i nadal mają) zastosowanie bardziej praktyczne i przyziemne. Ich intensywna woń z dużym powodzeniem maskuje przykre zapachy, aromatyzuje powietrze. W czasach, kiedy higiena osobista stała na bardzo niskim poziomie, w świątyniach właśnie kadzidłami maskowano przykrą woń niemytych ciał wiernych. Przy okazji kadzidła często odkażały pomieszczenia.
Są też stosowane w kadzidłach specjalne zapachy odstraszające komary, insekty i inne uciążliwe dla ludzi owady.

Rodzaje kadzideł.

Typów i rodzajów kadzideł jest bardzo wiele. Dzieli się je na spalane bezpośrednio i pośrednio.
Do pierwszych zaliczamy popularne trociczki (kadzidełka na patyczkach bambusowych lub z drzewa sandałowego),kadzidełka stożkowe, czy spiralne. Ich podstawą są mieszanki sproszkowanych na puder składników ziołowych, żywicznych i zapachowych oraz węgla drzewnego i spoiwa (w niektórych stosuje się już żywice jako spoiwa). Właśnie węgiel sprawia, że kadzidełko się żarzy a nie pali żywym ogniem.
Natomiast kadzidła spalane pośrednio umieszcza się nad źródłem ciepła lub sypie bezpośrednio na rozżarzone węgle. Do nich zaliczamy tak zwane kadzidła sypkie, czyli mieszankę wysuszonych drobnych części roślin oraz granulek żywicznych.
Pierwsza metoda polega na umieszczaniu sypkiej kompozycji na specjalnych tackach lub sitkach bezpośrednio nad źródłem ciepła. W drugiej metodzie sypiemy mieszankę bezpośrednio na rozgrzane węgle.
Do kadzideł sypkich spalanych pośrednio stosuje się specjalne kadzielnice (w liturgii kościoła nazywa się je trybularzami). Mają one różne formy i kształty, często są bogato zdobione i stanowią element dekoracyjny. W sklepach można także nabyć specjalne kominki do ogrzewania kadzideł sypkich, których nie spalamy na węglach.
Kadzidła spalane bezpośrednio umieszcza się na specjalnych podstawkach, których też duży wybór można znaleźć w sklepach.

Jak zrobić kadzidło?

Kadzideł nie trzeba kupować, można je wykonać samodzielnie w domowych warunkach. Ma to też tę zaletę, że możemy samodzielnie wykonać kompozycję zapachową dobraną do upodobań, a także do potrzeb.
Najprościej wykonać kadzidło sypkie. W tym celu potrzebujemy węgle  do kadzideł lub shishy (można je dostać w większości sklepów tytoniowych). Rozpalają się one bardzo szybko. Taki węgielek umieszczamy w kadzielnicy. Można ja zrobić z muszli, misy ceramicznej lub metalowej, starego pucharu. Na dno wysypujemy trochę piasku, który izoluje i pochłania część ciepła. Na piasek układamy rozżarzony węgiel i sypiemy na niego kompozycję sypkiego kadzidła. W miarę potrzeby dodajemy składniki kadzidła.
Takie kadzidło ma też te zaletę, że jest nie drogie, gdyż zarówno żywicę świerkową, jak i zioła, możemy zebrać i przygotować samodzielnie. Droższe są kadzidła z żywic egzotycznych, ale obecnie nie są już droższe od złota i można je kupić w sklepach ezoterycznych lub specjalistycznych.

Czy kupione, czy też samodzielnie zrobione, warto mieć kadzidła pod ręką i korzystać z ich dobrodziejstw.
......................................
Powyższy artykuł jest mojego autorstwa a ukazał się na początku roku na łamach kwartalnika "ADREMIDA"

poniedziałek, 17 września 2012

Blisko czy daleko, czyli o inicjacjach Reiki na odległość

Inicjacja na odległość wzbudza wiele kontrowersji i burzliwych dyskusji nie tylko w  środowiskach Reiki. Jedni nauczyciele uważają, że można i ogłaszają się na internecie oraz w czasopismach tematycznych jako udzielający inicjacji reiki na odległość. Drudzy są temu stanowczo przeciwni twierdząc, że dostrojenie do reiki może odbyć się tylko w bezpośrednim kontakcie uczeń - nauczyciel. Doprowadza to czasem do niepotrzebnych debat między samymi reikowcami, nie tylko nauczycielami ale także osobami po I, II czy III stopniu, które odbyły inicjację w taki lub taki sposób.
Jak więc to jest z tymi inicjacjami na odległość?


Zacznijmy od tego czym jest sama inicjacja Reiki, bo i wokół tego narosło wiele kontrowersji. Otóż inicjacja do Reiki jest niczym innym, jak zapoczątkowaniem procesu dostrojenia ucznia do wibracji tej energii, tak by mógł on sam w każdej chwili korzystać z jej dobrodziejstw. Nauczyciel z pomocą symboli otrzymanych na stopniach Okuden i Shinpinden inicjuje ten proces ale tak naprawdę dostrojenia dokonuje sama energia. Pełne dostrojenie oraz oczyszczanie następuje w kolejnych dniach i w pełni kończy sie po okresie oczyszczania, kiedy to nasz organizm dostosowuje się do wyższych wibracji Reiki. Umownie mówimy o 21 dniach po inicjacji, jednak ten okres może być krótszy lub dłuższy i jest to zależne od indywidualnej kondycji fizycznej i emocjonalnej adepta.
Bez względu na to jak długo trwa okres oczyszczania (zwykle najdłużej po III stopniu) energia reiki dostraja nas do wibracji, które umożliwiają nam prace i dowolne korzystanie z jej dobrodziejstw.

Pamiętając o tym, że od II stopnia Reiki, gdy otrzymujemy trzy z czterech symboli tego systemu, możemy przesyłać energię Reiki w czasie i przestrzeni. Uczy się tego na seminarium Okuden, podkreślając, że teraz nie mamy w zasadzie żadnych ograniczeń by dotrzeć do kogoś z energią Reiki. Często też można spotkac się z sytuacjami, że grupy reikowców umawiają się na wspólne przekazy Reiki w miejsca dotknięte katastrofami, dla proszących o wsparcie w uzdrawianiu czy też podczas przekazów dla Ziemii lub w innych intencjach. Nikt nie kwestionuje tutaj skuteczności i działania Reiki w czasoprzestrzeni. Dlaczego, więc kwestionuje się inicjowanie na odległość?
Być może dlatego, że podczas bezpośredniego kontaktu z nauczycielem, uczeń ma szansę na zdobycie większej wiedzy i doświadczenia, tym bardziej, że podczas seminariów Reiki poznaje się nie tylko to, czym jest ta energia i jak działa, ale też uczy się (zwłaszcza na I stopniu) jak z tą energią pracować, jak przykładać dłonie, jakie można mieć podczas tego odczucia. Bezpośredni kontakt z nauczycielem na bieżąco koryguje pewne błędy a także weryfikuje indywidualne odczucia podczas inicjacji oraz zabiegów reiki.
Jest też kwestia bezpieczeństwa.
Nauczyciele Reiki, którzy inicjują do poszczególnych stopni zwykle bardzo dokładnie zabezpieczają pomieszczenie (lub miejsce), gdzie będzie dokonana inicjacja do reiki. Oczyszczają ją z negatywnych energii, zabezpieczają przed tym by podczas inicjacji takie energie (lub istoty duchowe) nie zakłóciły prawidłowego przebiegu dostrojenia do reiki. Nie jest to w pełni możliwe podczas inicjowania na odległość.
Nie mniej są osoby inicjowane na odległość i to skutecznie. Z powodzeniem stosują one Reiki, a ci, którzy pracują z tą energią nie zauważają różnic w działaniu Reiki. Z tego wniosek, że taka inicjacja jest możliwa. Tym bardziej, że skoro możliwe jest przesyłanie Reiki w czasoprzestrzeni, to i inicjowanie może być skuteczne. Pod warunkiem oczywiście, że osoba, która inicjuje wie jak i ma uprawnienia nauczycielskie. A to zawsze warto sprawdzić, gdyż w dobie internetu zdarzają się naciągacze i oszuści, którzy zapewniają o skutecznych inicjacjach na odległość, a nawet wysyłają pocztą certyfikaty i dyplomy świadczące o ukończonym kursie Reiki.
Lepiej się upewnić, że osoba, która ma nas wprowadzić w arkana tej metody energoterapii na pewno zna się  na tym i potrafi zainicjować proces dostrajania.
Kiedy na odległość a kiedy bezpośrednio?
Osobiście doradzam bezpośredni kontakt z nauczycielem, najlepiej na indywidualnych lub bardzo kameralnych seminariach. Zwłaszcza przy inicjacjach na I stopień, kiedy mamy do czynienia aż z czterema dostrojeniami do reiki, więcej niż dwie osoby nie daje pożądanych efektów. Nauczyciel bowiem w musiałby poświęcić zbyt wiele czasu na same inicjacje, kosztem czasu poświęconego adeptom na naukę o Reiki i ćwiczenia praktyczne.
Jednakże w wyjątkowych sytuacjach można skorzystać z inicjacji Reiki na odległość. W indywidualnych przypadkach, gdy ktoś nie może dojechać do nauczyciela, bo na przykład opiekuje się chorą osobą, lub małym dzieckiem, albo sam jest na tyle chory, że nawet krótka podróż jest niemożliwa, jak najbardziej warto skorzystać z możliwości inicjacji na odległość. Wtedy jednak trzeba wcześniej ustalić z nauczycielem termin takiej inicjacji, dokładnie zapytać jak ona będzie przebiegać, jakie mogą pojawić się odczucia, jak się należy do takiej inicjacji przygotować. Wcześniej też należy zapytać, czy nauczyciel po inicjacjach będzie dla nas dostępny, np poprzez komunikator internetowy czy telefon, tak aby poza inicjacją zdołał przekazać nam wiedzę i ukierunkować na praktyczną stronę Reiki.
Jeśli nauczyciel ma dla nas czas tylko do samej inicjacji i ogranicza się do wysłania nam skryptu o Reiki, lepiej zrezygnować i poszukać kogoś innego.
Warto też w późniejszym terminie, jeśli ustaną przeszkody do kontaktu bezpośredniego z nauczycielem umówić się na bezpośrednią reinicjację do Reiki. Nie jest to konieczne nie mniej ciekawe i warte przeżycia doświadczenie. Tym bardziej, że wiele osób, zarówno nauczycieli, jak i uczniów, traktuje inicjację w bardzo wzniosły, a nawet rytualny sposób. Czego na pewno nie osiągnie się podczas inicjacji na odległość - często przed monitorem komputera.
Oczywiście takie wejście na ścieżkę Reiki jest bardzo ważnym i wzniosłym momentem naszego życia, które warto celebrować. Niesie za sobą wiele zmian, na lepsze.
Nie mniej są sytuacje, kiedy pragniemy wejść na tę nową ścieżkę życia, ale nie mamy możliwości dotarcia do nauczyciela. W tych wypadkach zostaje nam inicjacja na odległość.

Na koniec wspomnę jeszcze o moich doświadczeniach w inicjacjach na odległość. Nie lubię ich, właśnie z uwagi na brak tej wzniosłości i celebracji, ale też dlatego, że trudniej jest zabezpieczyć adepta i jego otoczenie przed negatywnymi energiami, co nie znaczy, że nie niemożliwe. W wyjątkowych sytuacjach mogę się jednak zgodzić na taką inicjację do I i ewentualnie II stopnia, ponieważ uważam, że najważniejsze jest by osoba chcąca wejść na drogę Reiki, miała taką możliwość. W ten czy inny sposób.

piątek, 7 września 2012

I Jeszcze Szamanka :)

Dotykam Cię mgłą
         Zapach towarzyszy mi zawsze
Jak wspomnienie tańca


Pod skrzydłami niewidzialności
ukrywam twarz
tuląc się do twoich ramion

Jesienią wchodzę w Nowie
niewidoczna dla świata
dostrzegam siebie


schodzę z gór
              wychodze z lasów
                        wynurzam się z rzek


Z naręczem letnich ziół
wracam do domu

Z cyklu JA SZAMANKA

od wczoraj do dzisiaj
                      minęło jutro

Ja Szamanka spakowałam
                świat życia do walizki


Dokonywałam w życiu
                  różnych wyborów
słusznych i błędnych
      ostatecznie wszystkie
okazały się wlaściwe


Schodzę w doliny
niosąc opadłe igły modrzewi
las milknie
                  jedynie kruki
tęsknie kraczą
             we włosach mam wpięte ich pióra


Blada twarz Luny
      Okrywa się lisią czapą
W nocy odczuje chłód
         pierwszy od miesięcy
Z nowym płatkiem śniegu
stane się rzeką
rwącą pod lodem


Ja Szamanka - Ukryta
za mgłą listopada


Nadchodzi czas umierania
umiera Kosmos wokół
śmierć dosięga liści
                              i Słońca

Odnoszę morskie bryzy
oraz wszystkie orgazmy
           na zakurzony strych
obudzę je wiosną
             na zmartwychwstanie Gaji


Ja Szamanka - Zasypiam

Zawijam się w kokon Czasu Umierania
na jednym z kraterów Księżyca
      To dobre miejsce
na przepoczwarzanie

Życie tętni pod powierzchnią skóry
        Reszta jest Uśpieniem

xxx

Szamani bez plemienia
sa jak wiatr w pustych jutrach
szarpią butwiejącą skórą
tylko duchy istnieję

konstelacja Małej Niedźwiedzicy
opuszcza gwiezdne stado
zostawia po sobie wrzawę
i znika na inne niebo

Szamanka czeka.
obserwuje gwiazdozbiory
z oddali.
przemieszczają się i spalają
we własnych popiołach.
Ona wie, że ludzie
to małe Słońca.

Plemię zostaje w Jurtach.
Jest zmienne.
Człowiek odchodzi
robiąc miejsce człowiekowi.
Plemię przetrwa silniejsze

Szamanka zbiera kości czasu
Składa szkielety. Śpiewa
przywołuje umarłą Historię
tworząc drogowskazy dla Wilków.

Jest brzemienna w Słowa
                       

(Z cyklu "JA SZAMANKA")

sobota, 1 września 2012

Ja Szamanka




Zawieszam na czas nieokreślony
do "Nie wiem"
                           Moją nieśmiertelność.

Skaczę. Spadam. Upadam w ciszę.
                                 Rodzę się z krzyku wody.
Ciemność bez słów przeraża.

Sądziłam, ze wiem czym jest
                                         Śmierć
Teraz poznaję, czym jest
                                        Życie.

W sadach rodzą się owoce.
Owoce umierają w sadach.
Trwam do granic materii.
Fizyczna. Eteryczna.

W nocy przychodzą Wilki.
Gryzą na proch moje kości.
odradzam je z gałęzi Wierzby,
                           nie za życiem płaczącej.

Potrafię juz tańczyć w deszczu.

Nadano mi imię.
Jestem - Ja Szamanka.

W torebce nosze Wszechświat.
Mój naszyjnik skrywa
                            miłość Anioła.

Przyszłam by Ciebie odnaleźć.
Zgubić siebie. Uwolnić ciszę.
                              Odejść w niepamięć.

Nie Zmartwychwstanę.

Do Ciebie tańczę tęsknię.
Zawieszona krążę do
                            ostatniego
                                          postoju.
Życie za śmierć.
Przy Tobie zmartwychwstanę.

Ja Szamanka. W oczach
                   pokażę Wam szaleństwo żywiołów.
Napoję spojrzeniem
                   spragnionych.

Nie mam granic.
Tańczę na Wilczych Śladach.

Ja Szamanka. Wierzba Biała.
Rozpuszczam włosy w Księżycu.
                                           Milczę.

Obserwuję przechodniów
                        oczami duchów.

Zasiewam lawendę
dla Twego spokojnego snu.
Zasiewam w sobie ziarno.
                                    Zbieram piołun.

Otulę Cię skrzydłami, byś też poczuł materię.
Dotkniesz mych piersi nagich
ucząc się zapachu lasu.
Igliwie świerku we włosach.

Miłości uczyłam się od Aniołów.
Skrzydlatych władców przestworzy.
Niektóre miały krucze skrzydła.
Z ich piór wróżę śmierć
                                   - Początek życia.

Na moich ustach zamieszkała Burza.
Uderza błyskiem
                            w iluzje.
Oświetlam Ci drogę. Do domu.

Wilki uczą mnie socjologii.
W sowim locie ujawniam
                                     moc
                                        Błękitnej Pełni

Ja Szamanka.
                    Dzika.
                            Objawiona.
                                             Nieświęta.

Ja Szamanka. Nieśmiertelne Źródło

środa, 1 sierpnia 2012

Kokosowe cuda

Od dawna stosuję w kuchni i kosmetyce olej kokosowy. Niedawno sięgnęłam też po książkę "Cud oleju kokosowego" autorstwa Fife Bruce, do przeczytania, której zachęcam wszystkich dbających o zdrowie i urodę.
Specyfik to przydatny w każdym domu, nie tylko w kuchni. Pomyślałam, że warto i tu wspomnieć o oleju kokosowym.
Stosuję go już od kilku lat. Jeszcze kiedy syn był niemowlakiem i miał problemy z suchą skórą, sięgałam po olej kokosowy. Teraz sięga po niego sam, smarując buzię przed wyjściem. Cerę ma śliczną.


Ja sama używam go zamiast balsamu do skóry i na skórę narzekać nie mogę, mimo swoich 40 lat. Przyjaciółka z kolei z dobrym skutkiem wcierała go w przesuszone włosy. Efektu można jej tylko pozazdrościć. Skorę zresztą także oliwkuje kokosowym specyfikiem.


A co o oleju kokosowym mówią eksperci?
Ma on opinie jednego z najzdrowszych olei na świecie. Stosowany w kuchni sprawia, że potrawy są delikatne i soczyste, a jednocześnie dietetyczne. Wynika to z tego, że olej kokosowy nie wchłania się w potrawy, jak większość innych olei.
Jest też świetnym środkiem kosmetyczno leczniczym na problemy ze skórą. Łuszczącą się i swędzącą skórę nawilżymy i odżywimy tym olejem.
Ja dodaję często łyżkę tego oleju do ciepłej kąpieli ziołowej. Pod wpływem ciepła pory skóry sie rozszerzają i odżywczy balsam wnika dobrze. Taka kąpiel ma też ten plus, że olej równomiernie jest rozprowadzony na ciało, także na plecy, gdzie często nie da się samemu sięgnąć.

A oto jakie Olej Kokosowy ma właściwości:

- wspiera leczenie tarczycy
- wspiera system odpornościowy
- poprawia prace serca,
- wspomaga metabolizm w tym odchudzanie się
- zawiera wiele unikalnych składników odżywczych, których nie znajdziemy w innych olejach
- antybakteryjne
- antygrzybiczne
- antyseptyczne, wspomaga gojenie się ran, leczy egzemy
- antywirusowe
- odżywcze
- antyzmarszczkowe (tak, tak drogie Panie, ten olej spowalnia starzenie się skóry i wygładza  już istniejące zmarszczki, bowiem zawiera naturalne antyoksydanty zwalczające wolne rodniki)
- likwiduje łupież,
- wzmacnia włosy
- i wiele wiele innych


Olej ten sprawdza się bardzo w poważniejszych problemach zdrowotnych, skutecznie lecząc egzemy, łuszczycę typu II, owrzodzenia skóry, łysienie plackowate, opryszczkę, trądzik, kaszel, przeziębienia, syfilis, gorączkę, kamienie nerkowe, problemy trawienne, osteoporozę, łagodzi bóle zębów, bóle miesiączkowe, podnosi odporność organizmu i pomaga na wiele innych dolegliwości.

Kupując olej kokosowy warto wydać parę złotych więcej i zainwestować w naturalny, organiczny olej kokosowy, gdyż na rynku są też tańsze ale mieszane oleje, sprzedawane pod nazwą Olej Kokosowy. 
W naturalnych warunkach ma on konsystencję białego masła, wygląda trochę jak smalec. Powyżej 25 st C staje się płynny.
Najlepiej przechowywać go w lodówce, lub chłodnym i ciemnym miejscu, unikać zaś zostawiania go na słońcu. I mieć pod ręką tak w kuchni, jak i w łazience, a nawet apteczce domowej.

A obok oleju kokosowego warto do diety wprowadzić też miąższ i sok (mleczko) kokosowy, które mają podobne właściwości odżywcze i lecznicze. Jednak nie należy zjadać jednorazowo dużych ilości miąższu kokosowego, raczej rozdzielić sobie go na kilka porcji. Sok zaś schłodzony czy wymieszany z innymi sokami, stanowi doskonały trunek nie tylko na upalne dni. I nadaje się też do drinków .

Książkę "Cud oleju kokosowego" Fife Bruca można nabyć na stronie wydawnictwa Studio Astropsychologii ( http://www.talizman.pl/cud-oleju-kokosowego-p-6168.html)

niedziela, 29 lipca 2012

Powolanie i inicjacja szamańskie

Powołanie i inicjacja szamańska to proces, w trakcie którego wybrana przez duchy osoba staje się pośrednikiem między światem materialnym a niematerialnym. W tym czasie przechodzi szereg prób, doświadcza wielu stanów tak emocjonalnych, jak i fizycznych. Uczy się uzdrawiania, praktyk związanych ze swoją ścieżką, rytuałów oraz wielu innych umiejętności koniecznych na szamańskiej ścieżce.

Szamanizm, jest systemem praktyk duchowych, wierzeniowych, który wyrósł na gruncie animizmu i jest z nim ściśle powiązany.
Animizm jest pojęciem bardzo szerokim, wywodzi się od łacińskiego słowa anima, znaczącego duch, dusza. Nie jest jednolitym systemem religijnym, ale grupą praktyk i wierzeń różnych kultur animistycznych. Zakłada, że wszystko co istnieje ma swoje odbicie w świecie duchowym, wszystko ma swego ducha. Nie tylko ludzie, zwierzęta, rośliny, przedmioty, choroby ale też zjawiska bardziej abstrakcyjne, jak miłość, czas, nienawiść, tęsknota, itd. Jest to najstarsza znana forma religijna.

Między światem naszym, a duchowym istnieje pewna granica, ale pamiętać trzeba, że ten świat duchowy, według animizmu nie jest światem lepszym czy gorszym od naszego, a równie rozmaitym i dualistycznym jak nasz. Szamani są zaś osobami, które pośredniczą między naszym a tamtym światem To oni są wybrani do kontaktu z duchami, z ich pomocą uzdrawiają, doradzają, zaglądają w przyszłość.

Szamanem jednak nie można zostać tylko dlatego, że się chce wykonywać takie, a nie inne zadania i posługi. Szaman, aby móc pełnić swoje funkcje, musi komunikować się ze światem duchów, a ta komunikacja winna mieć charakter dwustronny. Stąd tak ważne jest powołanie kogoś na pośrednika, wskazanie przez duchy, czy naznaczenie przez duchy. W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że samo korzystanie z pewnych technik szamańskich, obecnie bardzo popularnych, jak np. szałasy potów, groby wojownika, chodzenie po ogniu, rytuały ayahuaski, nie są zarezerwowane tylko dla szamanów. Są to bardzo ciekawe praktyki powszechnie dostępne dla każdego zainteresowanego. Jednak przejście i praktyka takich technik nie czyni jeszcze z nikogo szamana. Do tego konieczne jest powołanie.
Najczęściej mamy do czynienia z kilkoma rodzajami powołania, często uzależnionymi od tradycji i kultury, w jakiej kandydat na szamana przyszedł na świat. Po pierwsze urodzenie się w rodzie o tradycjach szamańskich może wskazywać na to, że w przyszłości zostanie się szamanem. Kolejna rzecz to urodzenie się z jakimś znamieniem lub zdeformowaną częścią ciała, wskazuje to na inność szamana, jako tego, który kroczy między światami. W tym wypadku oczywiście są jeszcze inne wyznaczniki tego, że zostało się wybranym przez duchy, gdyż nie każdy, kto nosi jakieś znamię automatycznie staje się szamanem. Tutaj też dużą rolę odgrywa kultura, z której pochodzi szaman. Np. pewien buriacki szaman urodził się z rozdwojonym kciukiem, co w tamtejszej tradycji wskazywało, ze ma on dodatkowa szamańską kość, ta zaś jest siedzibą jego mocy i siły. Selpukowie z Syberii z kolei wierzą, że w kciuku mieszka dusza, tak więc taki znak jednoznacznie wskazuje na powołanie szamańskie. W wielu tradycyjnych kulturach animistycznych znakiem powołania jest też rażenie piorunem.

Kolejną charakterystyczną formą powołania jest nagła choroba lub wizja. Takich powołań jest najwięcej, zwłaszcza w miejscach gdzie animizm od dawna nie jest ścieżką dominującą.

Tu warto zatrzymać się na chwilę właśnie przy chorobie szamańskiej, która w naszej kulturze często mylona jest z choroba psychiczną (głownie ze schizofrenią). Powołanie szamańskie wiąże się bowiem z szeregiem wizji, słyszeniem głosów, widzeniem tego, czego nikt inny nie widzi, poczucie silnego nakazu wewnętrznego do robienia (lub nie ronienia) jakiś rzeczy, innym odczuwaniem, itd, itp. Często towarzyszy temu chęć odizolowania się od otoczenia. Jednak są wyraźne różnice między chorobą szamańską a chorobą psychiczną. Po pierwsze w chorobie szamańskiej dominują wizje wzrokowo słuchowe duchów czy bogów udzielających informacji i prowadzących osobę, natomiast w chorobie psychicznej są to najczęściej omamy słuchowe, słyszenie szeptów w tle, nakładanych na siebie jak fale radiowe, najczęściej też mające charakter groźby, negatywnych skojarzeń, przestróg przed apokaliptycznymi wizjami. Natomiast przy powołaniu szamańskim te wizje mają charakter raczej pozytywny, duchy udzielają dobrych rad, prowadzą w stronę rodziny, pomaganiu innym. W schizofrenii często będą to wizje obcych, demonów, które chcą zrobić krzywdę. Choroba szamańska powoduje pozytywny efekt, wzmacnia poczucie własnej wartości, wzrost samooceny, wewnętrznej siły. Natomiast choroba psychiczna doprowadza do dezintegracji osobowości, depresji i lęków.

Trzeba jednak zaznaczyć, że w chorobach szamańskich, a także w transach wizyjnych pojawia się wiele dość drastycznych wizji i doświadczeń, często odczuwalnych także psychosomatycznie. Jest to już proces inicjacyjny, po przejściu którego powołany staje się szamanem. W trakcie inicjacji przyszły szaman zwykle prowadzony jest przez duchy przez różne światy, otrzymuje zadania do wykonania, bywa, że jego ciało poddawane jest drastycznym zabiegom, jak ćwiartowanie, rozpuszczanie, rozrywanie, a następnie ponowne zespalanie. Dzieje się to oczywiście w świecie duchowym, ale wielu powołanych odczuwa to jako bóle psychosomatyczne na poziomie fizycznym. Taka forma inicjacji wzmacnia wewnętrzną siłę szaman, sprawia, że niszczy się starą osobowość, matryce, lęki i ograniczenia, a tworzy się zupełnie nową szamańską. Stąd właśnie rozczłonkowanie i ponowne zespolenie ciała. Szaman też dostaje wtedy pewne dary, które pozwolą mu wypełniać swoje powołanie. Mogą to być słowa mocy, przeznaczone tylko dla niego, a pomocne w uzdrawianiu, albo pewne tajemnice rodowe, przekazywane przez duchy przodków, itd. Itp.

Jednak taka inicjacja szamańska odbywa się nie tylko na poziomie mentalnym, ale i na poziomie fizycznym. Tu mamy już do czynienia z rytuałami charakterystycznymi dla danej kultury i społeczności. Często się to wiąże z pewnymi próbami, którym poddawany jest szaman. Każda z nich uczy go czegoś i wzmacnia go. Dla przykładu Don Oscar Miro-Queseda inkaski szaman w czasie swej inicjacji został poddany ceremonii pogrzebania, a dziś mówi o niej: „aż tak drastycznych metod trzeba czasem użyć, aby uwolnić człowieka od ciężaru wszystkiego, co nagromadził.”

Proces inicjacji jest często długotrwały i różnorodny. Obok rytuałów, wizji, transów i podróży do innych światów, szaman uczy się być szamanem, uzdrawiać, kontaktować z duchami. Poznaje siebie, zwalcza swoje słabości, odrzuca dawne życie i staje się nową osoba. Staje się szamanem.

Szamanem może zostać każdy. Każdy powołany przez duchy. Ważne jest by mieć świadomość tego, że nie jest to droga łatwa, prowadząca do oświecenia i rozwoju duchowego w rozumieniu dzisiejszej ezoteryki i ruchów new age. To powołanie do pełnienia pewnej roli w swojej społeczności, praca z duchami, postrzeganie świata, jako miejsca zamieszkanego nie tylko przez nas ale i istoty świata duchowego. Podsumowaniem niech staną się słowa Galsana Tschinaga poety, przywódcy i szamana Tuwińców (Ałtaj): „Szamanizm to suma wielości. Szaman musi potrafić wszystko. (…). Ostatecznie jest to człowiek, który wydobywa z głębi siebie swego wewnętrznego szamana i wystawia go na widowisko. Musi się wciąż od nowa konstruować”.

Bibliografia:

Peter Vitebsky „Szaman. Magia, tradycja, rzeczywistość”, Wyd. Świat Książki, Warszawa 1996.

Andrzej Szyjewski „Szamanizm”, Wyd.WAM, Rok wydania: 2005
Mihaly Hoppal „Szamani Euroazjatyccy”, Wyd. ISKRY, 2009 rok
Gesko von Lupke „Dawna mądrośc na nowe czasy. Rozmowy z uzdrawiaczami i szmanami XXI wieku”, Wyd. Czarna Owca 2009



O inicjacji i powołaniu szamanskim można też posluchać w audycji nagranej na spotkaniu kwietniowej EzoChaty (poniżej podaje link do audycji)

http://ezokultus.eu/...-edukacyjna/347

sobota, 30 czerwca 2012

Reiki w infografice

Zamieszczam Infografikę Reiki opracowaną przez Wojciecha Usarzewicza, za jego pozwoleniem i aprobatą.
 Infografika opublikowana została na licencji Creative Commons Attribution, oznacza to, że można ją swobodnie kopiować i wstawiać na własne strony wraz z podaniem oryginalnego źródła (czyli Reikowiska), a jedynym warunkiem jest pozostawienie jej bez zmian. Zapraszam na:
Reikowisko


wtorek, 29 maja 2012

Leśna impresja

Wyrwana z betonu miasta odnoszę wrażenie nierzeczywistości lasu. Dźwięk w tle dopiero po chwili dociera powitaniem kruków.
Las mówi głosem ptaków, porusza się mrowiskiem i wiatrem. Frunie na skrzydłach pszczół i trzmieli.
Śmierć pod stopami pełza martwym wężem.
Natura zakreśla kręgi.

poniedziałek, 28 maja 2012

Myśli spod kapelusza

Usiłuję być normalna w tym nienormalnie realnym świecie. Nie skosztuję jednak napoju ze źródła tego obłędu. Dzięki temu mam lepszy widok na całość :)

wtorek, 22 maja 2012

Szepty wieczorne

Nadciąga burza.

Cienie Umarłych tańczą na ścianach, a anioły krwawią srebrzystobiałą posoką.
Ona płacze rozkładając skrzydła .
Złoty Wojownik stoi samotnie z uniesionym mieczem. Wróg i przyjaciel ściele się martwo u jego stóp.

Mówią, ze anioły są wieczne, a jednak pod ciosem miecza odchodzą do Źródła.
Zostaje tęsknota i niepokój.

Nadciąga burza.

poniedziałek, 21 maja 2012

Szamanizm jako sztuka ekstazy oraz uzdrawiania u Ludów Syberyjskich oraz Indian Ameryki Północnej

Za pozwoleniem autorki Beaty Jeleniewicz  zamieszczam artykuł o szamanizmie. Link do strony, gdzie został opublikowany podaję na końcu tekstu.
................................................................................


Szaman zaczyna swe nowe, prawdziwe życie przez „oddzielenie się”, czyli jak się zaraz przekonamy, duchowy kryzys niepozbawiony tragicznej wielkości ani piękna” - Mircea Eliade - „Szamanizm i archaiczne techniki ekstazy”
W poprzednich artykułach wyjaśniliśmy sobie kim jest szaman i aby bardziej zobrazować istotę tego zjawiska odróżniliśmy szamanizm od zjawiska magii oraz psychopatologii.
Przejdźmy teraz do następnych tematów, a mianowicie do tego jakie są znaczące różnice pomiędzy szamanizmem syberyjskim, a północnoamerykańskim i rozpocznijmy obszerny temat dotyczący tego w jaki sposób zostaje się pełnoprawnym szamanem.


Szamanizm syberyjski, a szamanizm Indian Ameryki Północnej

Szamanizm Indian Ameryki Północnej pomimo wielu podobieństw, które spotykamy na całej kuli ziemskiej w przypadku tego zjawiska, różni się od szamanizmu syberyjskiego.
Oczywiście istnieje również pewna złożoność tego zjawiska w obrębie samego szamanizmu syberyjskiego, jak i północnoamerykańskiego jednak możemy zauważyć pewne ogólne różnice dotyczące ich obu.

Praktykujący w naturze”

Indiański native healerMedicine Grizzlybear Lake opisuje, że szamani w jego kulturze to przede wszystkim osoby leczące ludzi z wszelkiego rodzaju chorób, pomagające rozwijać się duchowo, rozwiązujące rozmaite problemy wewnętrzne swoich pacjentów.
Jeśli medicine man nie był w stanie znaleźć odpowiedzi na przyczynę choroby pacjenta udawał się na poszukiwanie wizji, w których konsultował się z duchami oraz ze Stwórcą. Robił to jednak w nieco odmienny sposób niż szaman syberyjski.

Przede wszystkim szamani Indian Ameryki Północnej są głęboko związani z naturą. Nazywają siebie „praktykującymi w naturze”, a stan ekstazy i związane z nim wizje osiągają dzięki postom, głodówkom, męczącym podróżom na długie odległości, dźwiękom bębna, grzechotki czy szeroko rozumianemu oczyszczaniu ducha jak również ciała w tak zwanych szałasach potów.
Posiadają szereg sposobów na otrzymywanie transu, a co za tym idzie wymaganych wizji świadczących o kontakcie z duchami.

Wielki szamanizm”

W tym momencie uwidacznia się nam pierwsza znacząca różnica pomiędzy obydwoma szamanizmami.
Indiańscy rdzenni uzdrowiciele, czy też jak przyjęło się mówić szamani, różnią się od szamanów syberyjskich przede wszystkim tym, że rodzaj transu, czy też ekstazy, jakiej doświadczają jest płytszy, nie tak głęboki, jak trans osiągany przez szamanów syberyjskich, na których znaczący wpływ mają niezmiernie niska temperatura, monotonia krajobrazu, długie noce, czy też samotność, jak podają niektórzy autorzy.

Tylko szamani syberyjscy osiągają najgłębszy stan ekstazy, zwany również stanem kataleptycznym, którego osiągnięcie dla wykwalifikowanego szamana jest bardzo proste, podobnie jak dla nas zapadnięcie w sen.
Eliade w swojej książce: „Szamanizm i archaiczne techniki ekstazy” opisuje: „W strefie arktycznej ekstaza szamańska jest zjawiskiem spontanicznym i organicznym; tylko w tej właśnie strefie można mówić o „wielkim szamanizmie”, to znaczy ceremonii, która kończy się rzeczywistym transem kataleptycznym, podczas którego dusza, jak się zakłada, opuszcza ciało i podróżuje do niebios lub podziemnych piekieł”.

Folklor szamański i nietypowe osobowości

Jedni i drudzy szamani różnią się także pod innymi względami.
Jerzy Wasilewski w swojej książce pt. "Podróże do piekieł. Rzecz o szamańskich misteriach" zaznacza, że szamanizm syberyjski zawiera szereg złożonych zjawisk oraz form. Na szczególną uwagę zasługuje postać samego szamana.

Wśród tamtejszych szamanów oprócz kobiet i mężczyzn w tej roli spotkać można ludzi o najróżniejszych odchyleniach od tzw. normy, w tym osobników dwupłciowych (hermafrodytów) oraz nawet transwestytów, czyli osoby naśladujące ubiorem, zachowaniem oraz stylem płeć przeciwną.
Wasilewski opisuje, że jest to szczególnie spotykane zwłaszcza na dalekiej północy, wśród Czukczów, Kamczadalów, Koriaków i azjatyckich Eskimosów.
O takich szczególnych przypadkach raczej nie słyszy się wśród
szamanów Ameryki Północnej.
Poza tym szamanizm syberyjski obfituje w ogromną złożoność folkloru szamańskiego, jak podaje autor cechuje go wręcz wartość artystyczna.
Odnajdujemy w nim bogactwo poezji, zaklęć oraz modlitw, na uwagę zasługuje także ubiór szamana oraz jego bęben.

Strój szamański

Jak wynika ze słów Daana van Kampenhouta na obszarach Syberii szamański kostium był częścią podstawowego i niezbędnego wyposażenia szamana podobnie jak rytualny bęben oraz pałka, które były symbolami wiedzy plemienia a także praw uniwersum.
Kostium był ozdabiany twardymi materiałami takimi jak żelazo aby mógł ochronić ciało szamana przed złymi duchami podczas gdy on sam przebywał daleko poza ciałem.
Często ważył on nawet kilkadziesiąt kilogramów, a syberyjski szaman mógł tańczyć w nim nawet po pare godzin, co wydawało się wręcz niemożliwe.
Wasilewski dodaje, że najbardziej podobnym, do
szamanizmu syberyjskiego na terenie Północnej Ameryki jest jedynie szamanizm grup północno-zachodniego wybrzeża Pacyfiku.
Zaliczają się do niego plemiona takie jak Kwakiutle, Tlingitowie, Haida i inni.
Podobieństwo do
szamanizmu syberyjskiego w tych plemionach można dostrzec na podstawie stroju oraz bębna używanych przez tamtejszych szamanów.

Głębokość transu

Ciekawym zjawiskiem odróżniającym szamanizm północnoamerykański od syberyjskiego są także praktyki podobne do szamańskich spotykane w plemieniu Apaczów, które opisuje Jerzy Wasilewski.
W plemieniu tym każdy mężczyzna uczy się jak otrzymywać wizje oraz jak rozmawiać z duchami aby móc leczyć.
W tym przypadku nie możemy więc mówić o typowym zjawisku szamanizmu jaki spotykamy w innych plemionach, gdzie szaman jest jedynym wybranym pośród całego plemienia.

Wasilewski wyjaśnia również, że u Indian północnoamerykańskich prawdziwy głęboki trans oraz motyw "duchowego lotu do nieba" zdarza się rzadko, a główne działania szamana sprowadzają się przede wszystkim do wróżenia oraz leczenia.
W każdym razie możemy podsumować, iż wśród szamanówz obu kultur występuje wejście w stan ekstazy, połączenie z Naturą i nawiązanie kontaktu z Innym Światem oraz zamieszkującymi je duchami, a sama profesja szamańska jest bardzo odpowiedzialnym oraz ciężkim do sprostania zadaniem.
Pewne różnice pomiędzy obydwoma rodzajami szamanizmu uwidocznią się nam również podczas kontynuowania tematu.

"Szamanem nie można zostać - trzeba się nim urodzić"

Temat dotyczący wyboru nowego szamanaoraz niezwykłych zjawisk i wypadków, jakie przydarzają się przyszłemu szamanowi, w celu zakomunikowania mu o jego wyborze, jest jednym z obszerniejszych tematów dotyczących tego zjawiska.
Dlatego też nie sposób skrótowo przedstawić jego złożoności.
Postaram się jednak uchwycić jego najważniejsze oraz najciekawsze elementy.

Jakuci powiadają, że: „Szamanemnie można się stać, ale trzeba się nim urodzić”, zatem możemy wywnioskować, iż Jakuci twierdzą, że kto nie urodził się w rodzinie z tradycjami szamańskimi nie może nazywać siebie pełnoprawnym szamanem.
Wiąże się to z wierzeniem, że nieżyjący przodkowie szamani obserwujący z nieba wyszukują sobie następców spośród swojego rodu aby przekazać im całą swoją wiedzę oraz umiejętności.

Przykładowo według Buriatów to dusze przodków-szamanów wybierają kandydata spośród swojej rodziny, po czym jego dusza jest unoszona przez duchy na Zachód, jeśli ma on stać się białym szamanem, albo na Wschód, jeśli ma zostać czarnym szamanem.
Następnie w pałacach bogów dusza szamana jest pouczana przez przodków-szamanów o czekającej go roli i tajnikach rzemiosła.

Zwierzęcy przodkowie

Takie podejście jest też prawdopodobnie związane z totemistycznymi wierzeniami plemion syberyjskich, które wierzyły, że dany ród to potomkowie określonych zwierząt.
Jak opisuje Andrzej Szyjewski, według wierzeń syberyjskich, pierwszy szaman pochodził od zwierzęcych przodków czy też szamańskich duchów opiekuńczych, którzy byli jego przodkami. Często wierzono też, że szaman jest ich chodzącą inkarnacją.
Zgodnie z tymi mitami uważano, że szamani nie wywodzą się od „ziemskiego ojca”.
Wobec tego przyszły szaman mógł urodzić się tylko w rodzinie od lat zajmującej się profesją szamańską, gdyż rodzina ta nie należała do zwyczajnych ludzi.

Jak dalej opisuje Szyjewski, przekonanie to było wśród ludów Syberii tak silne, że gdy w rodzinie szamańskiej nie narodził się żaden członek powołany do szamanienia mówiono, że duchy szamańskie porzuciły daną rodzinę lub zostały porwane przez wrogiego szamana.
Wprowadzało to natychmiastowe poczucie zagrożenia i lęku w społeczności oraz natychmiastowe poszukiwanie nowego szamana.

Wybór przez duchy

Pomimo wyraźnego nacisku na urodzenie w rodzinie szamańskiej przez różne opisywane przez nas kultury, Eliade powołując się na prace K. E. Karjalainena i W. M. Michajłowskiego podkreśla, że szamanizm bez względu na sposób rekrutacji zawsze jest darem od bogów lub duchów, a tylko w sposób pozorny jest on dziedziczny (np. u Wotiaków) gdyż pouczenie następuje również przez sny i wizje otrzymywane od samego najwyższego boga.
W każdym razie samo pochodzenie z rodziny szamańskiej nie wystarcza, jak podaje wielu autorów. Kandydat musi być przede wszystkim wybrany przez duchy, a kiedy to osiągnie, musi być prowadzony i nauczany przez starego
szamana.
Wiąże się to z doświadczeniem specjalnej inicjacji, której przejście nie należy do najłatwiejszych i nie każdy jest w stanie temu sprostać.

Dziedziczne przekazanie i spontaniczne powołanie

Na podstawie przeprowadzonych badań nad szamanizmem syberyjskim oraz środkowoazjatyckim Eliade wnioskuje o współistnieniu szamanizmu dziedzicznego z szamanizmem nadawanym bezpośrednio przez duchy czy tez bogów (spontaniczne powołanie) oraz o występowaniu zjawisk chorobowych ("choroba inicjacyjna") towarzyszących spontanicznej elekcji lub dziedzicznemu przekazaniu funkcji szamańskiej.
Znane są również przypadki, w których osoby same decydują się na objęcie tej profesji, jednak tacy szamani uznawani są za słabszych od tych wymienionych wyżej, ponieważ nie dostąpiły one zaszczytu wybrania przez duchy.

Podwójne pouczenie

Jak wskazuje Eliade, kandydat na szamana niezależnie od metody doboru zostaje nim dopiero po spełnieniu dwóch kluczowych warunków, które nazywa podwójnym pouczeniem.
Pierwsze pouczenie to pouczenie ekstatyczne w postaci snów, transów itd. natomiast drugie polega na pouczeniu tradycyjnym: adept zgłębia szamańskie techniki, mitologie i genealogie rodu, tajemny język, imiona i funkcje poszczególnych duchów.
Obydwa pouczenia dokonywane są przez duchy oraz starego mistrza szamana, który jest nauczycielem neofity i są jednoznaczne z inicjacją.

Warto zauważyć, że zebrane przez Eliadego materiały o snach szamańskich wskazują, iż chodzi tu o inicjację, której struktura jest doskonale znana w historii religii.
Nie wiąże się ona absolutnie z żadnymi halucynacjami o bezładnej formie, czy indywidualnymi fabulacjami.
Jak podaje autor zarówno fabulacja jak i halucynacje przebiegają zgodnie z tradycyjnymi, koherentnymi modelami, które są dobrze wyartykułowane i zawierają bogatą zawartość teoretyczną.

Sposoby rekrutacji szamana

Teraz przyjrzyjmy się jak wyglądają przykładowe pierwsze oznaki powołania kandydata do objęcia funkcji szamana.
Otóż jak dowiadujemy się z ksiązki Wasilewskiego „Podróże do piekieł. Rzecz o szamańskich misteriach” o wczesnym powołaniu do szamanienia mogło świadczyć np. urodzenie „w czepku”, a szczególnie w tzw. „koszulce”, niezwykłe zjawiska atmosferyczne towarzyszące narodzinom np. zaćmienie Słońca, płacz krwawymi łzami, widoczne zęby, spanie twarzą do dołu, przeżycie wyimaginowanego "uderzenia końcem tęczy", czy też znalezienie w stepie jakiegokolwiek obiektu niebiańskiego pochodzenia, czyli np. „strzałki piorunowej” (ostrego grotu strzały).

Innymi oznakami mogły być też np. dodatkowy palec czy żebro, garbatość, kulawość, uszkodzony wzrok, specjalne znamię odporne na ból oraz inne oznaki świadczące o odmienności.
Jak opisuje Wasilewski bywało, że znaki te interpretowano zbyt nadgorliwie, a wtedy szamanami mogli zostać niezbyt odpowiedni kandydaci.

Sny, wizje, rażenie piorunem

M. Lörler opisuje natomiast, że częstym sposobem powołania do pełnienia funkcji szamana była również nagła wizja, podczas której przyszłemu szamanowi objawiała się istota (najczęściej duch zmarłego szamana lub przodka), która oznajmiała mu przyznanie owej zaszczytnej roli.
Czasami oznaką są też sny oraz wizje rodziców przyszłego szamana, które komunikują o jego przyszłym narodzeniu. Tak było np. w przypadku szamana plemienia Oglala Lakota (plemię Siuksów) Zintkala Oyate.
Jego ojciec wiedział, że chłopiec zostanie szamanem jeszcze zanim przyszły medicine man przyszedł na świat.
W przypadku plemienia Lakota, jak mówi sam Zintkala medicine manem zostaje się tylko poprzez odpowiednią linię krwi w której przodkowie od pokoleń byli szamanami.

Częstym znakiem powołania w przypadku plemion syberyjskich było również rażenie piorunem kandydata, który go nie zabijał, a jedynie wymazywał jego wcześniejszą pamięć, tak a by mógł zbudzić się do całkiem nowego życia.
Sam piorun wskazywał na niebiańskie pochodzenie mocy szamańskich oraz bezpośredni wybór przez samych bogów.

Choroba inicjacyjna

W większości wypadków do rekrutacji dochodziło najczęściej w wieku osiągnięcia przez kandydata dojrzałości płciowej.
Kandydat zapadał wtedy najczęściej na dziwną chorobę, tzw. „chorobę inicjacyjną”, z której nikt nie potrafił go wyleczyć, nawet stary szaman, a uleczenie następowało dopiero wówczas, kiedy sam neofita podjął się szamanienia.
Choroba ta ze względu na swoje objawy może przypominać opętanie przez duchy, po części można ją nawet tak nazwać, gdyż duchy nie przestaną dręczyć kandydata dopóki ten nie spróbuje przezwyciężyć choroby i przyjąć na siebie swojego przeznaczenia, czyli objąć szamańskiej profesji.

Trzeba zaznaczyć, że w inicjacji szamańskiej nie chodzi o samą chorobę, która jest oznaką rekrutacji, ale właśnie o umiejętność jej wyleczenia przez samego chorującego, co daje mu możliwość osiągnięcia mocy szamańskich oraz leczenia innych.

Skutki odmowy

Jak opisują różni autorzy badający zjawisko szamanizmu, niepodjęcie próby uleczenia „choroby inicjacyjnej” oraz zbagatelizowanie oznak wskazujących na wybór kandydata przez duchy może prowadzić do poważnych powikłań zdrowotnych, a nawet śmierci kandydatów lub członków ich rodzin.
Przykładowo, Andrzej Szyjewski w swojej książce „Szamanizm” opisuje, że Czarny Łoś (Black Elk), słynny szaman plemienia Siuksów czyli Oglala Lakota zanim podjął się szamanienia długo ukrywał swoje wizje świadczące o powołaniu przed innymi. Bał się o nich mówić komukolwiek.
Skończyło się to tym, że pewnego dnia jego nogi odmówiły mu posłuszeństwa, a jego twarz, nogi i ręce okropnie spuchły. Czarny łoś po prostu przestał chodzić.
Podobne skutki w przypadku bagatelizowania objawów rekrutacji dzieją się w obydwu rodzajach omawianych przez nas szamanizmów.

Inny indiański native healer, M. G. Lake, który próbował pozbyć się funkcji zesłanej mu przez duchy, starając się o odebranie mu mocy szamańskich spotkał się z taką oto odpowiedzią jednego z członków swojej Starszyzny:
„Nie masz prawa sprzeciwiać się temu, o czym zadecydował Wielki Duch. Zostałeś wybrany na szamana na długo przed tym, zanim przybyłeś na Ziemię w tym ciele. Masz obowiązek podążać za wezwaniem. Jeżeli nie, zranisz swoją rodzinę, swój lud oraz duchowe działanie i obraz Uniwersum.”
Z kolei inny z członków Starszyzny, który próbował pomóc mu w odrzuceniu ciężkiego brzemienia w rok później zmarł.

Powołanie przez Wielkiego Ducha

U Indian Ameryki Północnej, rekrutacja wiąże się przede wszystkim z wyborem przez Wielkiego Stwórcę, czyli inaczej Wielkiego Ducha i jest ona bezdyskusyjna.
Nie można pozbyć się raz nadanych mocy, trzeba wziąć na siebie zarówno cierpienie jak i lęk, nienawiść, gniew, ból, pomieszanie oraz ludzkie choroby.

Jest to oznaką odmienności, nie można od niej uciec, trzeba pozostać silnym i poddać się przeznaczeniu, które jak wierzą Indianie pochodzi od najwyższego boga i oznacza szczególne wyróżnienie kandydata spośród innych ludzi.
Powołanie jest najczęściej związane z przynależnością do rodziny, w której występowali szamani, stanowi więc, jak w przypadku większości szamanów syberyjskich, genetyczne dziedzictwo.
Podobnie jak kandydaci syberyjscy, Indianie uczą się
technik szamańskich, metod uzdrawiania, poszukiwania wizji, jak również radzenia sobie z nową sytuacją od starych szamanów, swoich najważniejszych nauczycieli.

Niezwykłe zachowanie

Niezależnie od tego, w jaki sposób dokonuje się rekrutacja, musimy zauważyć inną bardzo ciekawą rzecz związaną z wyborem i chorobą inicjacyjną, a mianowicie, że przyszły szaman zawsze odznacza się dziwnym, czasem nawet szokującym zachowaniem, co również stanowi o jego elekcji.
Andrzej Szyjewski opisuje, iż kandydat na szamana odznacza się niezwykłym wyglądem oraz zachowaniem.
Niepokojony przez duchy przyszły szaman może np. mdleć, zdradzać zbytnią nerwowość, odczuwać ucisk w piersiach, mieć przywidzenia i intensywne drgawki, śmiać się lub płakać bez powodu, być szczególnie bojaźliwym, unikać ludzi, zakrywać twarz włosami.

Inne opisy mówią, iż przyszły szaman staje się szalony, poszukuje samotności, ucieka do lasu, rozszarpuje i zjada zwierzęta, dużo sypia, miewa prorocze sny, tnie się, jest podatny na ataki epilepsji (co u Ałtajczyków jest widzialnym dowodem na to, że posiadał przodka szamana), niekiedy traci przytomność, ogólnie odznacza się niecodziennym zachowaniem, które może trwać nawet kilka lat.
W tym czasie jest on bacznie obserwowany z daleka przez swoją rodzinę gdyż występuje prawdopodobieństwo, że może stać mu się krzywda.

Zdarzały się również przypadki, że pozostając w owym stanie kandydat na szamana popełniał samobójstwo. Dlaczego tak się dzieje?
Ponieważ wybór na szamana wiąże się przede wszystkim z ogromnym cierpieniem oraz poświęceniem.
Szaman musi odznaczać się niezmiernie silną psychiką oraz wytrwałością, aby stawiać czoła nieprzewidywalnym sytuacjom, wizjom, chorobom, a także niebezpieczeństwom, związanym z tym, czego się podejmuje, ale o tym oraz o przezwyciężeniu „choroby inicjacyjnej” w następnej części.

............................................

Źródło: http://www.ezoteria.pl/artykuly/szamanizm/158-szamanizm-jako-sztuka-ekstazy-i-uzdrawiania-3.html

 

 

sobota, 5 maja 2012

Reiki: mit założycielski i prawdziwa historia

Poniższy artykuł jest autorstwa Wojciecha Usarzewicza, na końcu tekstu podaję link źródłowy.
..................................................................................................

Reiki: mit założycielski i prawdziwa historia

Zostałem poproszony przez moją dobrą znajomą, Agnieszkę Cupak, o spisanie krótkiej historii metody Reiki, nie mogąc oprzeć się argumentowi, iż jest ona istotnym elementem procesu nauczania tej metody uzdrawiania duchowego, który nie może zostać pominięty. Wiedza o tym, jak Reiki powstało i ewoluowało, pozwala na ogarnięcie, co my tak naprawdę praktykujemy i gdzie, po ukończonym kursie, znajdujemy się w ruchu Reiki, jak określił tę reikową społeczność socjolog, dr Możdżyński. Co więcej, znajomość historii Reiki pozwala na porównanie tej oficjalnej wersji z tak zwaną “legendą Reiki”, która, wręcz w formie mitu, buduje pewne mistyczne podstawy dla tej metody, a która jednak nie do końca jest zgodna z prawdą.

Legenda Reiki

Zacznijmy może od pewnego punktu wyjścia, właśnie od legendy Reiki. Ten swoisty mit założycielski to raczej bardzo ogólny zarys historii, która funkcjonowała przez około 40-50 lat w międzynarodowym środowisku Reiki, a który to mit został w końcu naprostowany w drugiej połowie lat 90-tych XX wieku.
Legenda głosi, iż na przełomie XIX i XX wieku żył w Japonii katolicki ksiądz – Mikao Usui. Niektóre wersje legendy określają go jako zwykłego nauczyciela w szkole katolickiej, inne wersje wspominają o rektorze chrześcijańskiego uniwersytetu Doshisha. W czasie jednego ze swoich wykładów Usui miał dostać od uczniów pytanie – jak uzdrawiał Jezus? I jak dokonywał tych wszystkich cudów? W końcu, jak Ci uczniowie mogą podobnych cudów dokonywać? Nie będąc w stanie odpowiedzieć na to pytanie, Usui postanowił porzucić pracę na uczelni i wyruszyć na poszukwianie odpowiedzi.
Miał dalej podróżować do Chin, Indii, a także do Stanów Zjednoczonych, gdzie miał studiować teologię i uzyskać tytuł doktora. Świeżo upieczony dr Usui miał też studiować starożytne języki, by w końcu powrócić do Japonii i na górze Kurama, po 21 dniach postu, osiągnąć oświecenie. Wtedy to miało spłynąć na niego boskie światło, energia Reiki, którą w późniejszym czasie Usui zaczął stosować do uzdrawiania innych. Zaczął nie tylko uzdrawiać, ale i inicjować do tej sztuki. Między innymi inicjował pana Chujiro Hayashiego, którego miał mianować swoim następcą. Hayashi zaś wyszkolił panią Hawayo Takatę, która przeniosła Reiki do Stanów Zjednoczonych.
I tutaj kończy się różnica między legendą a faktami historycznymi. Niektóre wersje legendy podają czasem mniej, czasem więcej szczegółów z życia Usuiego. Różnice te wynikają zapewne, czego można się jedynie domyślać, z faktu, iż historia ta była przekazywana oralnie, z ust do ust, a dopiero w latach późniejszych, po śmierci Hawayo Takaty, została spisana przez różnych autorów, w różnej postaci. Tego typu pomieszania nie są jednak czymś nowym, a tym bardziej czymś unikalnym – często można się ich doszukać w przypadku współczesnych ścieżek ezoterycznych.

Prawdziwa historia Reiki

Tyle legendy, a jak było naprawdę? Tego zapewne już się nie dowiemy, jednak w oparciu o dostępne zapiski historyczne, relacje uczniów Usuiego, dokumenty z Uniwersytetu Chicago i Doshisha, a także kamień nagrobny na grobie Usuiego, możemy mniej więcej przedstawić prawdziwą historię Reiki.
Mikao Usui faktycznie żył, urodził się 15 sierpnia 1865 roku, zmarł 9 marca 1926 roku. Był buddystą, o czym poświadczyli członkowie Usui Reiki Ryoho Gakkai, oficjalnej organizacji Reiki założonej przez Usuiego. Miał żonę, Sadako Suzuki oraz dwójkę dzieci. Jako buddysta mieszkający w Japonii z pewnością był też powiązany z lokalną religią Shinto. Jak podają niektóre źródła, Usui był wykształconym człowiekiem w okresie, kiedy tradycja Japonii łączyła się z ideałami zachodu wprowadzanymi przez cesarza Meiji. Studiował medycynę, filozofię, religię, prawdopodobnie uzyskał doktorat z literatury. Jak podaje inskrypcja na grobie Usuiego, a także jak wynika z przekazów ustnych, Usui był wykształconym i ciepłym, choć skromnym człowiekiem. Nigdy nie odmawiał pomocy i mocno trzymał się ideałów Buddyzmu.
W 1892 roku zaraził się cholerą – w czasie choroby, z której wyzdrowiał, miał doświadczyć wizji Buddy Wairoczany i uzyskać od niego duchowe nauki.
Po wyzdrowieniu Usui udał się do mistrza Watanabe, ze szkoły Buddyzmu Shingon, w celu pobierania nauk. Nie było to dla niego problemem, bowiem już w dzieciństwie spędził kilka lat na studiowaniu nauk Buddyjskich. W czasie drugiej “tury” nauk miał się zetknąć z dużą ilością tekstów związanych z Buddyzmem, Taoizmem czy Shinto, studiując między innymi Tantry medyczne i nauki Buddy Medycyny. Nie ma dowodów na jego podróże po świecie. Na pewno nie był ani uczniem, ani wykładowcą na uniwersytecie Doshisha czy Chicago – obydwa uniwersytety potwierdziły pisemnie, że osoba Mikao Usuiego nie figuruje w archiwach.
W 1914 Usui roku udał się na 21-dniową medytację na górę Kurama i tam osiągnął Satori – co tłumaczy się nie tyle jako całkowite oświecenie, ale jako nagły wgląd. Wgląd między innymi w sztukę uzdrawiania za pomocą Reiki. Nowo uzyskaną zdolność, a właściwie metodę pracy z duchową energią, Usui nazwał Usui Shiki Ryoho Reiki – tłumaczymy to jako Metoda Uzdrawiania Duchowego wg. Usuiego. Słowo Reiki w Japonii już w tym okresie funkcjonowało, a z energii uznawanej jako Reiki korzystało wiele “szkół” i praktyków – przypominam, iż słowo “Reiki” w zamyśle określa nie tyle metodę, to samą energię. Usui przez lata zbierał elementy układanki, które, dzięki satori na górze Kurama, ułożyły się w końcu w całość.
Usui zaczął więc uzdrawiać. W 1921 roku otworzył klinikę Reiki w Harajuku. Słowo “klinika” należy rozumieć jako praktykę medyczną, taką jaką dziś lekarze zakładają prywatnie. Nie chodzi tutaj o wielki szpital, jak niektórzy chcieliby myśleć. W tym samym roku założył stowarzyszenie Usui Reiki Ryoho Gakkai, które istnieje do dziś, a które pielęgnuje klasyczne “Usui Reiki” na terenie Japonii. Po śmierci Usuiego rolę przewodniczącego organizacji przejął Juzaburo Ushida. W 1926 roku Usui zmarł. Do tego czasu nauczył “pierwszego stopnia Reiki” jednak aż 2000 osób. Około 40 osób osiągnęło stopień Okuden, a 17 osób zyskało tytuł Shinpiden i uprawnienia do nauczania.

Rozwój Reiki po Usuim

Jednym z uczniów Usuiego był oficer w służbie marynarki Japonii, Chujiro Hayashi. Wbrew legendzie Reiki, nie był on następcą Usuiego. Opuścił organizację Usui Reiki Ryoho Gakkai, by zacząć rozwijać Reiki we własnym zakresie. Hayashi jest zapewne osobą, która wprowadziła “układy dłoni” dla zabiegów Reiki, wykorzystując wiedzę medyczną do rozwijania tej metody. W latach 30-tych XX wieku Hayashiego odwiedziła Hawayo Takata, obywatelka Stanów Zjednoczonych pochodzenia japońskiego. Ciężko chora Takata została wyleczona przez Hayashiego poprzez zabiegi Reiki i udało się jej go namówić na to, by przekazał jej wiedzę z zakresu Reiki. Hayashi zgodził się, pomijając długi okres szkolenia pomiędzy poszczególnymi stopniami, dlatego Takata tak szybko została nauczycielem. Być może Hayashi zrobił tak dlatego, że spodziewał się wybuchu wojny i nie chciał, by Reiki utknęło w Japonii, nie wspominając o całkowitym zaniku. Dla przykładu, Usui Reiki Ryoho Gakkai zostało rozwiązane na czas II Wojny Światowej, a ponowne zawiązanie po wojnie nie zmieniło faktu, iż jest to organizacja hermetyczna, która momentami ma negatywny stosunek do Reiki zachodniego.
Takata została dostrojona do III stopnia, Shinpiden, a Hayashi powrócił do Japonii, gdzie, z bliżej niejasnych przyczyn, popełnił Seppuku. Hawayo Takata nie próżnowała – zaraz po wojnie zaczęła popularyzować Reiki na terenie USA – wpierw na terenie Hawajów, później zaś na terenie kontynentu. I tutaj dopiero pojawiła się legenda Reiki. Po wojnie amerykanie nie ufali japończykom, Takata musiała więc zmodyfikować system japoński w taki sposób, by był przystępniejszy dla zwykłych amerykanów. Takata stworzyła podział na zaledwie 3 stopnie Reiki. Usunęła elementy nauk buddyjskich i, w końcu, usunęła też tak zwane techniki dodatkowe – medytację Gassho, praktykę Reiji-Ho i inne. System Reiki został uproszczony. Takata, zapewne by przekonać większą ilość chętnych do Reiki, stworzyła też legendę Reiki – Usui stał się chrześcijaninem, który podróżował do oświeconej Ameryki, by pobierać nauki na cywilizowanym uniwersytecie. Ta wersja historii zaraz po wojnie była przystępniejsza i łatwiejsza do zaakceptowania dla nieufnych amerykanów. W końcu Takata twierdziła, że jest jedynym nauczycielem Reiki na świecie, bowiem wszyscy nauczyciele Japońscy mieli zginąć w czasie wojny – nie było to prawdą, choć Takata mogła o tym nie wiedzieć – choć wróciła po wojnie do Japonii i nauczała tam pierwszych dwóch stopni Reiki, nie ma dowodów na to, że spotkała kiedyś jakiegoś nauczyciela z organizacji Usuiego.
Takata na początku swojej działalności traktowała Reiki jako wiedzę przekazywaną w sposób oralny – nie zezwalała na robienie notatek czy nagrania w czasie kursów. Sam Usui spisał nawet podręcznik i pozwalał na robienie notatek. Z tej różnicy wynikł później problem wymieszanej wiedzy u uczniów Takaty, a także różnice w rysowaniu i czasem nawet nazewnictwie znaków Reiki. Mimo wszystko, to dzięki działalności Takaty Reiki przyjęło się na zachodzie. Wyszkoliła ona aż 22 nauczycieli Reiki. Odeszła w grudniu 1980 roku.

Reiki po Takacie

Wyszkoleni przez Takatę nauczyciele kilkukrotnie spotkali się później w celu ustalenia, czego tak naprawdę nauczała ich Takata – chciano ujednolicić te nauki, by móc przekazywać je dalej. Wtedy pojawiły się problemy związane z sukcesją. Innymi słowy, pojawiła się walka o przywództwo w ruchu Reiki, bowiem Takata nie określiła swojego następcy. Wtedy Barbara Weber Ray ogłosiła, że zawarła z Takatą umowę i to jej przysługuje tytuł Wielkiego Mistrza Reiki – tytuł, który tak przy okazji, nigdy nie istniał w klasycznym Usui Reiki, a pojawił się jakoby z powietrza – czy też, z czyjegoś ego. Oczywiście, nie wszyscy nauczyciele zgodzili się z przywództwem Ray, toteż nastąpił pierwszy rozłam. Ray stworzyła organizację The Radiance Technique i zarejestrowała znak handlowy “Autenthic Reiki”.
W 1983 stworzono istniejącą do dziś organizację Reiki Alliance – nauczyciele po Takacie, nie zgadzający się z rolą Weber Ray, chcieli również mieć własną organizację. Rolę lidera przyjęła tutaj Phyllis Ley Furumoto. Organizacja postawiła barierę finansową dla nowych nauczycieli – koszt inicjacji do 3-go stopnia Reiki wynosił aż 10 tysięcy dolarów. Organizacja ta do dzisiaj liczy sobie tę sumę za trzeci stopień. Nie spodobało się to niektórym nauczycielom, przez co nastąpił jeszcze jeden rozłam – Iris Ishikuro zaczęła rozwijać Reiki we własnym zakresie, obniżając cenę inicjacji do “trójki” z 10 tysięcy do 1000 dolarów (dziś trzeci stopień można zrobić jeszcze taniej). W latach 90-tych Furumoto próbowała zarejestrować nazwy “Reiki”, “Usui System” i “Usui Shiki Ryoho” dla własnej firmy, ale nie spodobało się to innym praktykom Reiki, przez co Furumoto wycofała się z tego pomysłu.
W latach 80-tych i 90-tych, w czasie walk między organizacjami, walk o sukcesję, wykształcił się również pewien ruch – ruch nauczycieli niezależnych. Byli to praktycy Reiki, którzy chcieli po prostu propagować tę metodę, bez wdawania się w politykę czy wewnętrzne konflikty. To głównie dzięki nauczycielom niezależnym Reiki jest dziś tak popularne i łatwo dostępne. W ten oto sposób Reiki przestało być jednolitym ruchem, a także przestało mieć konkretnych liderów.
Pod koniec lat 90-tych, niezależni nauczyciele – Walter Lubeck, William Lee Rand oraz Frank Petter, poświęcili się pracy na rzecz odkrycia prawdziwej historii Reiki. Po wielu latach badań i podróżach do Japonii, udało im się nakreślić to, co dziś nazywamy “prawdziwą historią Reiki”. Dzięki zbieraniu dokumentów, latach rozmów i poszukiwania “świadków”, nie tylko na nowo odkryli źródła Reiki, ale też wprowadzili do “zachodniego Reiki” zapomniane techniki dodatkowe, na przykład wspomniane już medytację Gassho czy technikę Reiji-Ho. Pod koniec pierwszej dekady XXI wieku Walter Lubeck wraz z Markiem Hosakiem rozwinęli też badania w zakresie poszukiwania starszych źródeł Reiki w tekstach buddyjskich, shintoistycznych i taoistycznych.
Dziś Reiki jest niezwykle popularne – olbrzymia ilość nauczycieli i skuteczność tej metody zarówno w praktykach uzdrawiania, jak i w zakresie rozwoju duchowego sprawiają, że coraz więcej osób decyduje się na kurs tej metody. Dzięki działalności wielu nauczycieli, wewnętrzne konflikty i problemy z sukcesją ucichły.
Reiki w Polsce pojawiło się pod koniec lat 80-tych. Jan Peterko uzyskał swój stopień nauczycielski w 1989 roku i zaczął propagować tę metodę. Na początku lat 90-tych Reiki w Polsce popularyzowała również siostra Mariusza. Z biegiem czasu, w kraju nad Wisłą pojawiło się więcej nauczycieli, którzy swoje stopnie nauczycielskie uzyskali od praktyków z zagranicy. Tak oto przedstawia się, w wielkim skrócie oczywiście, historia metody Reiki. Jak widać, Usui Reiki, a dalej i Takata Reiki (znane też jako Reiki zachodnie) jest metodą stosunkowo młodą – ale skuteczną. Przypominam jednak, że Reiki nie wzięło się z powietrza – to, co dziś nazywamy Reiki, istnieje znacznie dłużej niż technika spopularyzowana przez Usuiego, ale o tym może innym razem.
Teraz trzeba odpowiedzieć na istotne dla wielu pytanie. Legenda Reiki o chrześcijaninie Usuim i podróżach do USA była nauczana przez wiele lat i do dziś wielu nauczycieli tę legendę popularyzuje, pomijając fakty z tej czy innej przyczyny. Czy fakt, że legenda Reiki różni się od prawdziwej historii tej metody, w jakiś sposób negatywnie wpływa na praktykę osób, które zostały nauczone legendy? Szybką odpowiedzią jest definitywne stwierdzenie – nie! Jeśli kursant został do Reiki dostrojony, to Reiki płynie i działa. To, jakiej wersji historii zostało się nauczonym tworzy jedynie bliznę na płaszczyźnie wiedzy, ale nie skuteczności praktyki.
Istotnym jest jednak bycie świadomym różnic między legendą a prawdziwą historią i nauczanie tej wersji, która opiera się o fakty, nie zaś o mit założycielski – świadczy to o wiedzy i profesjonalizmie praktyka. Legenda powinna pozostać ciekawostką dla socjologów, zaś kursantom warto przekazywać poprawną wiedzę i w końcu zaprzestać szerzenia mitu.
Wybrana bibliografia:
- Hosak M., Lubeck W., The Big Book of Reiki Symbols. Twin Lakes 2009.
- Lubeck W., Petter F., Rand W.L., The Spirit of Reiki, The Complete Handbook of the Reiki System.Twin Lakes 2009.
- Możdżyński, P. Duchowość ponowoczesna. Ruch Reiki w Polsce. Kraków 2004.
- Hayashi Ch.; Petter F.; Yamaguchi T.: The Hayashi Reiki Manual. Twin Lakes 2003.
- Petter, F. Reiki Fire. New Information about the Origins of the Reiki Power, A Complete Manual. Twin Lakes 2010.
- Petter, F. Reiki, The Legacy Of Dr. Usui. Rediscovered documents on the origins and developments of the Reiki system, as well as new aspects of the Reiki energy. Twin Lakes 2010.
....................................................
 http://ezokultus.eu/p/reiki-mit-zalozycielski-i-prawdziwa-historia/353